Doceńmy to co mamy.
Podczas kolejnych odwiedzin grobu mojego Dziadka spoczywającego na Podlasiu, obiecaliśmy naszym Przyjaciołom, że zrobimy drzewo genealogiczne ich rodzin. Metrykalia są na SZwA - wschodnie tereny województwa mazowieckiego, więc nie widzieliśmy problemu.
Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Nie narzekajmy na zapisy w metrykaliach kościelnych czy w aktach USC w W.K.P., to jest wszystko "miodzio" w porównaniu z zapisami w parafiach greckokatolickich, których na wymienionym terenie było bardzo dużo. Około 1866 roku masowo zaczęto je zamieniać na prawosławne cerkwie i zaczęły się straszne prześladowania unitów.
Poniżej przykład aktów zgonów w początku XIX w. z terenów wschodnich.
https://www.fotosik.pl/zdjecie/pelne/185aa533a101183dOjciec Marty - Denis Mikołajuk zgłosił jej urodzenie.
Marta nie umiera jako Mikołajuk, ale jako Denisianka.
Ślub brałaby również jako Denisianka.
Ile we wsi było dziewczyn o imieniu Marta i ojców o imieniu Denis ???
Drugi akt - analogiczny przykład - chłopiec.
Urodzenie Bartłomieja zgłasza ojciec Jozef Jaszczuk.
Bartłomiej umiera jako Jozwiak, nie jako Jaszczuk.
Itd., itd. ...
Dobrze że rodzice są wymieniani w aktach, choć trafiają się i takie bez tych danych.
Jeśli poszukujący będzie się sugerował tylko zapisami z indeksów, zgubi 3/4 rodziny, trzeba czytać całe księgi, akt po akcie.
W aktach są wymieniane numery domów, sąsiedzi występują jako świadkowie itd., jest po czym zidentyfikować.
Być może dla genealogów poszukujących przodków na wschodnich terenach to normalne i świetnie sobie z tym radzą, ale jak dla nas - to obłęd.
Nie narzekajmy na to co mamy w naszych aktach, nie wytykajmy pomyłek przy indeksacji ... itd.
Jak widzę "takich" co o tym piszą na forum (a nie zamieszczają uwag w komentarzach), to mi gęsia skóra wychodzi i zaraz myślę:
"Siedzisz mądralo na tyłku, odpoczywasz i czekasz na gotowca. Zabierz się do indeksacji, chętnie wówczas poszukam twoich błędów."
Odeszłam od tematu - przepraszam.