Wielkopolskie Towarzystwo Genealogiczne GNIAZDO

Forum dyskusyjne WTG GNIAZDO
Teraz jest 06 lis 2024, 09:39

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 83 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 27 gru 2010, 12:29 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
92 lata temu rozpoczęło się Powstanie Wielkopolskie.
Impulsem był przyjazd Ignacego Paderewskiego w dniu 26 grudnia, ale również prowokacyjny przemarsz przez miasto, w dniu 27 grudnia, jednostek 6 pułku grenadierów. Niemieccy żołnierze zaczęli strzelać w okna hotelu Bazar. Około godz. 17.00 w śródmieściu, w okolicach Hotelu Bazar i Prezydium Policji pojawiły się polskie oddziały Straży Ludowej, które na rozkaz dowódców odbiły budynek Prezydium Policji. Tutaj też zginął pierwszy powstaniec Franciszek Ratajczak. Na prowincję przekazane zostało hasło : Nie należy dłużej czekać, które uruchomiło działania powstańcze w Gnieźnie, Kórniku, Śremie, Środzie, Wrześni, Jarocinie, Pleszewie i w wielu innych miejscowościach. Dowódcą oddziałów powstańczych zostaje kapitan Stanisław Taczak, awansowany do stopnia majora (jego grób znajduje się na Cmentarzu Zasłużonych Wielkopolan).
W następnych dniach zdobyto Kórnik, Grodzisk Wlkp. Kłecko, Gostyń, Witkowo i Wielichowo. Pod Boczkowem ginie Jan Mertka.
I tak rozpoczęło się Powstanie Wielkopolskie. Powstanie, jako jedno z nielicznych w naszej historii zwycięskie i co warto podkreślić okupione niewielkimi stratami w porównaniu do osiągniętych korzyści. Zginęło ok. 2000 powstańców, a odzyskano prawie wszystkie ziemie polskie będące pod pruskim zaborem.

W dniu dzisiejszym w Poznaniu, ale również w innych miejscowościach odbędą się okolicznościowe uroczystości związane z 92 rocznicą Powstania Wielkopolskiego.

Wojtek

Cdn.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 28 gru 2010, 11:26 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 15 lut 2008, 17:03
Posty: 306
Lokalizacja: Strzelno
Pamiętne dawne Lechity

Pamiętne dawne Lechity, żyły męstwem i cnotą,
wolność kochaną i złotą, nad wszystkie kładły zaszczyty
Bo w cnotliwym zawsze łonie, do wolności ogień płonie,
Do wolności ogień płonie, do wolności ogień płonie.

Rycerstwo w zbroi sypiało, trąbką zbudzone do chwały,
Lasy przebyło i skały, za bóstwem swoim, za chwałą.
Bo gdy zbroja chwałę daje, stal się lekkim skrzydłem staje,
Stal się lekkim skrzydłem staje, stal się lekkim skrzydłem staje.

A wrogom bronią zabraną, młodzież tęskniąca do sławy,
W czasie swych ojców wyprawy, ćwiczyła dłoń młodocianą.
Męski zapał ssała z mlekiem, w męską siłę rosła z wiekiem,
W męską siłę rosła z wiekiem, w męska siłę rosła z wiekiem.



A mnie cięgle zastanawia, jaki cel mają decydenci w tym, by nie propagować osiągnięć Wielkopolan z 1918 i 1919 r. Owszem wczoraj telewizja publiczna we wszystkich blokach informacyjnych przypominała rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Przy tym zaakcentowano, że było to jedyne udane powstanie Polaków i nie wiedzieć, dlaczego jest ono tak mało propagowane, dlaczego nie nagrano jeszcze filmów typu „Sól ziemi czarnej”, etc. Mało tego powiedziano również, że gloryfikuje się klęski, a nie wynosi się na piedestały tych, którzy przyczynili się do takiego a nie innego kształtu II RP. Telewizje komercyjne przemilczały rocznicę...

Przecież dzięki temu zwycięstwu tysiące Wielkopolan wzięło udział w zatrzymaniu czerwonej nawałnicy i przyczyniło się walnie „Cudowi Wisły”. A gdyby nas tam nie było? Czy dalibyśmy radę i czy czerwona zaraza nie zalałaby odrodzonej Polski i nie wchłonęła Jej, jako kolejnej republiki? A później, kiedy już łaskawie zostaliśmy nieodłącznym elementem II RP, to czyż nie dzięki nam budowano potęgę odrodzonego państwa? Przecież tereny po zaborach: rosyjskim i austriackim tak dalece odbiegały szeroko pojętą infrastrukturą, iż zapewne nie byłyby w stanie udźwignąć międzywojennych inwestycji typu: Port Gdyński, Główna Magistrala Węglowa, Centralny Okręg Przemysłowy i wiele innych inwestycji przemysłowych. To wówczas, jak i po 1945 r. Wielkopolska była „dojną krową” w pozyskiwaniu środków dla pozostałych części kraju.

Dlatego też, róbmy wszystko, by dorobek naszych przodków, dziadów i ojców nie poszedł w zapomnienie u pozostałych Polaków. Obudźmy w „Warszawie” świadomość, że pamięć należy ważyć taką samą wagą, jak wszystkie inne wydarzenia historyczne ze szczególnym wyważeniem rangi zwycięstwa i rangi klęski. My Wielkopolanie jesteśmy dumni z naszych korzeni, jesteśmy równie dumni z tego, że to u nas tworzyły się zręby Polskości, jak i z tego, że sami zrzuciliśmy jarzmo niewoli.


Marsylianka Wielkopolska

Hasło dziś rozbrzmiewa, hej za broń powstańcy !
Prusak zdzierać chce sztandary, padają ofiary, hej, za broń !

Łańcuch bohaterów, z piersi murowany,
Braci z grobu Przemysława, cześć Powstańcom sława, hej, za broń !

Sieką w koło kule, łamią się bagnety,
Hej na barykady druhy, marsz Powstańcy – zuchy, hej, za broń !

Niemca ogień praży, pękają granaty,
Wielkopolski los się waży, więc wszyscy na straży, hej, za broń !

Krwawy bój się toczy, już wróg się poddaje,
Wielkopolska ze swych mroczy, wolna zmartwychwstaje, hej, za broń !

Dzielni Poznanianie, pokazali światu,
Jak Prusaka się wypędza, śpiesznie do Heimatu, hej, za broń !



Marian - Słowianin


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 28 gru 2010, 20:35 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień drugi.
W Poznaniu zdobyto Cytadelę, zajęto Komendę Generalną V Armii aresztując dowództwo w tym generałów niemieckiej Reichswery Bocka i Polacha.
Zdobyto arsenał na Garbarach i fort Grohlman. Po południu powołano mieszaną polsko-niemiecką Komendę Miasta na której czele stanął Jan Maciaszek. Zadaniem Komendy było przeprowadzić negocjacje mające na celu wstrzymanie walk i zapobieżenie dalszemu rozlewowi krwi.
W rękach powstańców znajduje się już Dworzec Główny, Poczta i część fortyfikacji.
Trwają walki między innymi w Grodzisku Wlkp., Wronkach, Kórniku, Wielichowie.
W Szamotułach, Środzie Wlkp., Gnieźnie, Pniewach, Opalenicy, Buku, Wrześni i Trzemesznie usunięto administrację pruską.

Wojtek
p.s. Realizując podpowiedź jednego z czytelników proponuję taką formułę tego tematu. Ja będę opisywał suche fakty, bitwy, wyzwalane i tracone miejscowości, a jeżeli ktoś z forumowiczów może dodać więcej szczegółów to bardzo proszę o uzupełnianie. Stworzymy w ten sposób swoiste kalendarium Powstania wzbogacone opisami szczegółowymi. Myślę iż będzie to najlepsza forma uczczenia pamięci Powstańców i całego Powstania.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 28 gru 2010, 21:48 
Offline

Dołączył(a): 12 gru 2008, 21:36
Posty: 491
Lokalizacja: Września
Hasło "nie należy dłużej czekać" to umówione hasło z dwoma członkami Wydziału Wykonawczego Rady Robotniczo - Żołnierskiej we Wrześni, a mianowicie Piotrem Jarocińskim i Andrzejem Prądzyńskim. W zasadzie dotyczyło to akcji we Wrześni, która miała miejsce rankiem następnego dnia, czyli 28 grudnia.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 28 gru 2010, 22:28 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
W swoich relacjach opieram się w dużej mierze na książce A. Czubińskiego "Powstanie Wielkopolskie 1918-1919"
Na str. 152 napisano cyt.:"Na telefoniczne hasło: "Nie należy dłużej czekać" ruszyły się organizacje spiskowców w Gnieźnie, Jarocinie, Kórniku, Pleszewie, Śremie, Środzie, Wrześni i innych ośrodkach. Część z nich pospieszyła z pomocą do Poznania". Koniec cytatu.
Myślę, że jesteśmy tutaj poniekąd zgodni, gdyż hasło to obejmowało również Wrześnię.
Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 28 gru 2010, 22:39 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 27 lis 2006, 07:34
Posty: 2354
Lokalizacja: Gniezno
Tak telefony to jedena z głównych przyczyn dobrego i sprawnego rozwijania się powstania.
Zaskoczenie i telefony do miast miasteczek i wiosek w wielkopolce to ówczesne "wici" do powstania.

_________________
Ala i Leszek Kabaciński-kabat53
http://www.leszekkabacinskikabat.com/
Springer+-1764iPriebe,Linette ej y
Brzeźniak:Kłecko,Łagiewniki Kościelne,Szamotuły,Koźmin,Obrzycko
Grempka,Srajek/Owczarczak/Majchrzak k/Kościana,Wyskoć,Wławie,Maciejewo


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 28 gru 2010, 23:18 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 10 paź 2007, 08:22
Posty: 2668
Lokalizacja: Poznan
Taka male pytanie, temat Powstancow Wielkopolskich juz jest, czy nie moznaby dalej kontynuowac tematow z tej samej serii jak ten, ktory zaczales Wojtku wlasnie w temacie Powstancow Wielkopolskich ?
Byloby wszystko w jednym miejscu.

_________________
Hania
___________________________
Poszukuje aktu urodzenia Franciszek Thym, Tym, Timm, Timme, Thiem urodzony przed 1780 rokiem, zawod:młynarz

Haplogrupa V

Magiczne slowa: Prosze, Dziekuje, Przepraszam


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 gru 2010, 00:54 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 23:03
Posty: 474
Lokalizacja: Bydgoszcz / Braunschweig
Kiedys rozpoczelismy akcje gromadzenia zdjec grobow powstancow wielkopolskich. Przypominam ze "album" ten jeszcze istnieje
http://foto.onet.pl/jm0s1,7swy880wy7gg,u.html
Chetnie uzupelnie go nowe zdjecia.
Teresa

_________________
Pozdrawiam serdecznie, Teresa


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 gru 2010, 20:00 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Trzeci dzień Powstania
Z Wronek zostają usunięci Niemcy. Zdobyte zostają miasta: Grodzisk Wlkp., Wielichowo, Kórnik, Kłecko, Gostyń i Witkowo.
W Poznaniu tworzy się zalążek Dowództwa Głównego (DG)z głównodowodzącym Stanisławem Taczakiem. Szefem sztabu jest Stanisław Łapiński. Dowództwo Główne podlega bezpośrednio Naczelnej Radzie Ludowej (NRL). Siedzibą DG jest II i III piętro hotelu "Royal" przy Św. Marcinie 38. Oficerowie przychodzą na służbę po cywilnemu i dopiero na miejscu przebierają się w mundury. Praca sztabu odbywa się metodą biurową, w określonych godzinach. W pozostałym czasie są tam tylko dyżurni i gońcy.
Fenomenem całego powstania jest to, że działają normalnie wszystkie urzędy, banki i instytucje. Normalnie działają też telefony, poczta i kolej. Jedynie transporty z dostawami do jednostek niemieckich są rekwirowane przez powstańców. Koleją zostają wysłane posiłki wojskowe z Pleszewa do Poznania.
Taki stan rzeczy wynika z podejścia władz NRL i powstańców. W większości wszelkie instytucje i zarządy miastami przejmowane są pokojowo, bez użycia broni. Strzelanina wybucha w momentach zbrojnego oporu stawianego przez Niemców. Pozwala to uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi i ponoszenia wielkich ofiar w ludziach. W ludziach którzy będą potrzebni przy tworzeniu struktur powstającego państwa.
Wieczorem przybywa do Poznania delegacja rządu pruskiego.

Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 gru 2010, 00:16 
Offline

Dołączył(a): 06 sty 2007, 18:22
Posty: 93
Lokalizacja: Langelsheim (Niemcy)
Witam,
„A mnie cięgle zastanawia, jaki cel mają decydenci w tym, by nie propagować osiągnięć Wielkopolan z 1918 i 1919 r.” ? pyta Marian - Słowianin.

Przed dwoma laty, właśnie z okazji 90 rocznicy powstania w Wielkopolsce szukałem w internecie jakichś informacji na ten temat. Nic specjalnego, co by mnie zainteresowało nie znalazłem. Ale nie dawało mi to spokoju, więc szukałem dalej. Znalazłem po jakimś czasie, (bylo to już po czasie zainteresowania powstaniem) na internetowej stronie „Myśl Polska” ten oto poniżej przedstawiony artykuł pana Andrzeja Siudy.

Myślę, że już wtedy dwa lata temu na to pytanie zadane przez pana Siudę, a i dzisiaj przez Słowianina nikt jeszcze nie odpowiedział.

Jaka 90 rocznica Powstania Wielkopolskiego?
Dokładnie 90 lat temu, 27 grudnia 1918 r., w Poznaniu, a wkrótce na terenie całej Wielkopolski wybuchły walki zbrojne z niemieckim zaborcą. Rozpoczęło się jedyne zwycięskie, w dziejach Polski, narodowe powstanie. W Powstaniu Wielkopolskim szczególną rolę odegrali NARODOWCY, tak liczni w Wielkopolsce. To dzięki nim doszło do jego wybuchu i chwalebnego zwycięstwa.

Szczególnie zacięte walki toczyły się w zachodniej części Wielkopolski. Walki o Zbąszyń, pomimo dwukrotnych ataków oddziałów powstańczych zakończyły się klęską. Miasto przypadło II Rzeczypospolitej dopiero w wyniku Traktatu Wersalskiego 17 stycznia 1920 r. Prawdziwym sukcesem natomiast zakończyły się 5 stycznia 1919 r. walki o Wolsztyn. Krwawe walki toczyły się o Kopanicę, Kargową i Babimost. Powstańcy dotarli aż do Nowego Kramska. Oddziałami na tym odcinku dowodził porucznik Stanisław Siuda. W II Rzeczypospolitej zawodowy wojskowy. W 1939 r. u boku generała Tadeusza Kutrzeby dowódcy Armii „Poznań” Stanisław Siuda, w stopniu pułkownika, był jednym z dowódców uczestniczących w bitwie nad Bzurą. W przeciągu niespełna dwóch miesięcy powstańcy wielkopolscy wyzwolili niemal całą historyczną ziemię poznańską stanowiącą kolebkę państwowości polskiej. Wielkopolanie odzyskali wolność. Było to możliwe tylko dzięki głębokiemu patriotyzmowi i ofiarności jego uczestników oraz roztropności i bardzo dobrej organizacji działań powstańczych. Wielkopolska, poprzez zwycięstwo Powstania Wielkopolskiego, wniosła do odrodzonej Rzeczypospolitej rdzenne prapolskie ziemie z wysoko rozwiniętą gospodarką, z nowoczesnym przemysłem, wydajnym rolnictwem i prężnym handlem. Wielkopolska wniosła do Rzeczypospolitej również dobrze wyszkoloną, jednolicie umundurowaną, wyposażoną w sprzęt wojskowy (w tym samoloty) zdobyty w walkach z niemieckim zaborcą – Armię Wielkopolską liczącą ponad 75 tys. żołnierzy. Należy dodać także, że Wielkopolanie ofiarowali znaczne kwoty pieniężne do Krajowej Kasy Pożyczkowej, które później w istotny sposób zasiliły Bank Polski.

Dziś pomniki a zwłaszcza mogiły powstańcze możemy znaleźć niemal w każdej z miejscowości obecnego pogranicza wielkopolsko – lubuskiego: w Wolsztynie, Błotnicy, Zbąszyniu, Babimoście, Chobienicach, Zakrzewie, Nowej Wsi Zbąskiej, Siedlcu, Kopanicy. Tam też odbędą się jak co roku tegoroczne obchody kolejnej rocznicy Powstania Wielkopolskiego.

A co z obchodami ogólnonarodowymi. Zastanawiam się czy coś się w tym roku zmieni? Oto mamy okrągłą 90. rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Powstania – co oczywiste – zwycięskiego, a przez to w historii Polski… niepopularnego. Przez wszystkie lata powojenne (czy to była Polska Ludowa czy Polska numerowana Wałęsy, Kwaśniewskiego, Kaczyńskiego czy Tuska – a więc niezależnie od ustroju) jedyne wygrane polskie powstanie było i jest spychane na margines, tak przez poszczególne rządy, jak i przez media. Zwycięża, szczególnie w centralnych mediach, ideologia klęski, „z którą tak nam do twarzy”, jak mówi poeta. Naprawdę nie wiem dlaczego w prasie czy telewizji centralnej rocznica wybuchu, przypadająca 27 grudnia każdego roku, traktowana bywa kilkusekundową wzmianką przed wiadomościami sportowymi? Dlaczego ów historyczny fakt traktuje się jako mało znaczące wydarzenie lokalne? Przecież wobec rozmiarów Powstania Wielkopolskiego to Powstanie Warszawskie, o którym w ostatnim czasie do przesady głośno, powinno być wydarzeniem lokalnym! O co zatem chodzi, dlaczego ignoruje się sprawy poznańskie sprzed 90 lat? Czy dlatego, że udane walki zdarzyły się nad Wartą, a nie nad Wisłą, czy może dlatego, że wstydzimy się sukcesów?

Zastanawiam się czy w tym roku coś się zmieni się w TVP? Czy może zostanie wyemitowany jakiś blok poświęcony pamięci powstańców wielkopolskich? Czy TVP upamiętni powstanie emisją filmów o powstaniu, np. filmem „Polonia Restituta” w reżyserii Bohdana Poręby, czy też poprzestanie na wydaniu na płytach DVD filmu Andrzeja Konica pt. „Pogranicze w ogniu”, mówiący o Powstaniu Wielkopolskim oraz o działalności polskiego wywiadu i kontrwywiadu w II Rzeczypospolitej? A może ta edycja to tylko przypadek?

Andrzej Siuda

Za: myslpolska.pl


Pozdrowienia andreas


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 gru 2010, 00:41 
Offline

Dołączył(a): 06 sty 2007, 18:22
Posty: 93
Lokalizacja: Langelsheim (Niemcy)
TAK ŚWIĘTOWANO POWSTANIE WIELKOPOLSKIE

http://niezalezna.pl/artykul/jak_swieto ... lm/43001/1

andreas


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 gru 2010, 21:14 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień czwarty
Opanowano Gołańcz i Wągrowiec. Z Bydgoszczy Niemcy wysyłają oddziały które maja odbić Gniezno. Pod Ździechową dochodzi do bitwy, którą wygrywają miejscowi powstańcy wsparci posiłkami z Wrześni. Daje to możliwość skierowania oddziałów powstańczych na Kujawy.
DG nawiązuje kontakt z dowództwem wojskowym w Warszawie, organizując jednocześnie walkę w Wielkopolsce.
W tym miejscu wypada wspomnieć o dotychczasowej roli Józefa Piłsudzkiego w wyzwalaniu Wielkopolski.


Trudności Niemców na terenach okupowanych części Polski, ale również w prowincjach wschodnich skłoniły Niemców do nawiązania współpracy z Józefem Piłsudzkim uznając jego osobę za bardzo przydatną. Piłsudzki uwięziony był wtedy w Magdeburgu.
31 października 1918r. odwiedził go przedstawiciel rządu niemieckiego hrabia Harry Kesler przeprowadzając z nim rozmowę. W sprawie ziem polskich zaboru pruskiego Piłsudzki podtrzymał swoje stanowisko z początku wojny mówiąc: „Obecna generacja Polaków nie będzie prowadziła wojny o Poznańskie i Pomorze. Jeśli Ententa podaruje im obie te prowincje to nie powiedzą oni „nie”, ale współczesna generacja sama z tego powodu wojny nie rozpocznie.”
Hrabia Kesler odniósł z tej rozmowy wrażenie, że Piłsudzki nie dopuści do wojny z Niemcami, a zwłaszcza nie podejmie żadnej akcji z powodu Wielkopolski i Pomorza. Sprawa Śląska w rozmowie nie została w ogóle poruszona.

8 listopada Piłsudzki zostaje zwolniony z więzienia w Magdeburga i odesłany pociągiem specjalnym do Warszawy docierając tam 10 listopada rano.

Pomimo, że tekst tej rozmowy i innych które przeprowadził Piłsudzki przed oswobodzeniem nie była ogólnie znana, to wrócił on w atmosferze podejrzeń o współprace z imperializmem niemieckim. Treść tych rozmów, pomimo ich poufności, przedostała się jednak do Korfantego, a następnie do kierownictwa NRL. W tej sytuacji uznali oni Piłsudzkiego za germanofila i odmówili mu prawa do reprezentowania ludności polskiej zaboru pruskiego. Zresztą dalsze działania Piłsudzkiego jako Naczelnika potwierdzały te podejrzenia w zupełności.
Cała jego działalność w organizacji państwa skierowana była na wschód. Wszelkie próby walki na zachodzie i północy uważał za bezcelowe, gdyż nie wierzył w możliwość odzyskania tych terenów. Idea walki z Niemcami wydawała mu się nierealna.
Dodać należy, że w ślad za Piłsudzkim przybył do Warszawy hrabia Kesler w charakterze przedstawiciela „rewolucyjnego rządu niemieckiego w Polsce”.

Spisano na podstawie : A.Czubiński Powstanie Wielkopolskie 1918-1919

Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 gru 2010, 22:49 
Offline

Dołączył(a): 06 sty 2007, 18:22
Posty: 93
Lokalizacja: Langelsheim (Niemcy)
Kalendarium Powstania Wielkopolskiego

http://www.powstaniewielkopolskie.pl/in ... u=historia

pozdrowienia andreas


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 gru 2010, 22:52 
Offline

Dołączył(a): 16 gru 2006, 20:28
Posty: 797
Lokalizacja: Wolsztyn
Wyzwolenie Wolsztyna w dniu 5 stycznia 1919 roku – opis wydarzeń



Wieści o wybuchu Powstania Wielkopolskiego w Poznaniu spowodowały wzmocnienie sił niemieckich w zachodniej części Wielkopolski. Do Wolsztyna przybył w dniu 31 grudnia 1918 roku (lub 1 stycznia 1919 roku) oddział Grenschutzu (Straży Granicznej) z Sulechowa w sile batalionu piechoty wspartego artylerią, pod dowództwem porucznika von Frankenberga. Obsadził on gmach Seminarium Nauczycielskiego (obecny budynek Liceum Ogólnokształcącego), gdzie urządzono szpital wojskowy oraz magazyn broni i amunicji, budynki poczty, starostwa i dworzec kolejowy. Przy skwerze koło figury Serca Jezusowego (zbieg ulic Dworcowej, 5 stycznia i Poniatowskiego) ustawiono dwa działa polowe. Kolejne dwa stały na placu koło Seminarium Nauczycielskiego. Ulice miasta były kontrolowane przez patrole, prowadzono poszukiwania broni wśród polskich mieszkańców miasta i okolic, urządzano pokazy siły w postaci ćwiczebnych strzelań z karabinów maszynowych nad Jeziorem Berzyńskim. Część batalionu wzmocniła niemieckich kolonistów w Rostarzewie. Ponadto wystawiono ubezpieczenia na następujących kierunkach: Berzyna, Karpicko, Komorowo i Adamowo.

Plan opanowania Wolsztyna został opracowany w dniu 4 stycznia 1919 roku podczas narady dowódców powstańczych w, wyzwolonych dzień wcześniej, Rakoniewicach. Wykorzystując sukces, jakim było opanowanie Rakoniewic oraz biorąc pod uwagę coraz liczniejszy napływ ochotników z okolicznych miejscowości (Gościeszyn, Wielichowo, Wilkowo Polskie, Adamowo i inne) postanowiono kontynuować atak na Wolsztyn.
Autorem planu był podporucznik Stanisław Siuda – organizator i dowódca oddziałów powstańczych w powiatach grodziskim i babimojskim. Został on zaakceptowany przez podporucznika Kazimierza Zenktelera – wyznaczonego przez Dowództwo Główne w Poznaniu na komendanta V Okręgu Wojskowego (obejmował on ówczesne powiaty: Międzyrzecz, Nowy Tomyśl, Grodzisk Wielkopolski, Babimost, Śmigiel, Kościan i Leszno). Przewidywał on koncentryczny atak z trzech kierunków na Wolsztyn. Pierwszy oddział pod dowództwem podporucznika Siudy tworzyli powstańcy z Rakoniewic, Grodziska Wielkopolskiego i Opalenicy. Mieli oni zająć Rostarzewo, rozbroić jego niemieckich mieszkańców i zaatakować Wolsztyn od wschodu. Drugi oddział (siły główne) pod dowództwem podporucznika Zenktelera i sierżanta Stanisława Bobkiewicza miał, poprzez Łąkie Wielkie, Gościeszyn, Stara Dąbrowę i Adamowo, zaatakować Wolsztyn od południa. Liczył on około 300 ludzi z Łąk Wielkich, Wielichowa, Kościana, Stęszewa i Kamieńca.

Uzupełniający atak z kierunku zachodniego miał przeprowadzić oddział powstańców z Obry i Kębłowa pod dowództwem Nikodema Wojtkowiaka. Łącznie oddziały biorące udział w ataku na Wolsztyn mogły liczyć około 500- 600 ludzi, uzbrojonych min. w 3 ciężkie i 2 lekkie karabiny maszynowe. Około 70 % powstańców posiadało broń palną.
Atak rozpoczął się około godziny 6.00, dnia 5 stycznia 1919 roku (była to niedziela) natarciem na Rostarzewo. Pomimo zaskoczenia Niemcy stawiali tu zacięty opór i wstrzymali na jakiś czas postępy powstańców. Dopiero atak z flanki i odgłosy walk Wolsztynie spowodowały załamanie obrony niemieckiej i ucieczkę w stronę Nowych Tłok. W Rostarzewie powstańcy przejęli porzucone 2 ciężkie i 4 lekkie karabiny maszynowe oraz sporo innej broni.

Pierwsze do Wolsztyna dotarły oddziały podporucznika Zenktelera. Również im udało się uzyskać zaskoczenie. Niemcy kontrolowali drogi do miasta, tymczasem powstańcy, wykorzystując ciemności, dostali się do miasta okolicznymi polami. Część dostała się do miasta od strony Karpicka przez park i szosę poznańską, druga grupa – przez cmentarz i drogę na Tłoki, trzecia grupa posuwała się polami od strony Widzimia Starego i Wroniaw. Wkraczając do miasta powstańcy zlikwidowali niemiecką czujkę na starej wieży ciśnień. Bardzo szybko opanowano wschodnią część miasta. W rejonie placu Cesarza Wilhelma (obecnie plac Kościuszki) atakujący rozdzielili się. Pierwsza grupa ulicą Gajewskich ruszyła w stronę dworca kolejowego, kolejne grupy ulicami Wschowską, Poznańską i Biała Góra (dzisiejsza ulica Roberta Kocha) zbliżały się do rynku.Po opanowaniu rynku dalsze walki przeniosły się do zachodniej części miasta. Była to część zamieszkała w większości przez ludność niemiecką i dodatkowo najsilniej obsadzona wojskiem. Celem powstańców były budynki dworca kolejowego, poczty i starostwa – główne punkty oporu niemieckiego. Atak wspierał karabin maszynowy umieszczony na dachu ówczesnej księgarni pana Scholza (dzisiejszy budynek Banku Spółdzielczego naprzeciw Wolsztyńskiego Domu Kultury).
Podejmowano próby zdobycia poczty z kilku kierunków. Część powstańców atakowała ulicą 5 stycznia (dawniej Königstrasse), inna grupa prowadziła natarcie przez dawny cmentarz katolicki (obecnie cmentarz oficerów radzieckich). Nagrobki dawały dobrą osłonę, ale atakujących szachowały karabiny maszynowe z dachu poczty.
Nie powiodła się również próba zdobycia poczty od strony ulicy Seegasse (Rzecznej). Piątka powstańców: Czesław i Władysław Kaczmarkowie, Władysław Hofman, Weychan i Czesław Krawczyk, uzbrojona tylko w jeden pistolet, podjęła próbę zaskoczeni Niemców skradając się ogrodami nad Dojcą. Zostali zauważeni, ostrzelani i dostali się do niewoli. Czesław Kaczmarek uniknął tego chowając się w okolicznych zabudowaniach. Wkrótce potem został ranny na torach, próbując przedostać się do Chorzemina z wieściami o walkach w Wolsztynie.W trakcie tych walk ginie powstaniec Antoni Przybylski z Jurkowa (powiat kościański). Udał się on na poszukiwanie dowódcy patrolu i u zbiegu ulic Rzecznej i 5 stycznia dosięgła go niemiecka kula. Strzał padł z budynku pastorówki naprzeciw kościoła ewangelickiego (obecny kościół Wniebowstąpienia Pańskiego).Walki w zachodniej części miasta trwały do godziny 10.00. Zaniepokoiły one niemieckich mieszkańców miasta. Zaproponowali oni walczącym negocjacje. Do powstańców udał się z białą flagą niemiecki lekarz – doktor Kallmann. Podczas wstępnego spotkania ustalono zawieszenie broni i dalsze negocjacje w budynku restauracji Merowej (Meyerowej). Ze strony niemieckiej uczestniczyli w nich dr Kallmann, landrat (starosta) von Lucke, burmistrz Lackner i dowódca Grenschutzu von Frankenberg. Stronę polską reprezentowali: dowódca oddziałów powstańczych podporucznik Zenkteler, dr Markwitz – przewodniczący wolsztyńskiej Polskiej Rady Ludowej, ksiądz proboszcz Leopold Zygarłowski, panowie Witalis Skibiński i Perkowski.
Negocjacje trwały około 5 godzin. Niemcy, przeciągając rozmowy, usiłowali zyskać czas na sprowadzenie posiłków wojskowych z Sulechowa. Plany te zostały pokrzyżowane przez ochotników z Kiełkowa, Kębłowa i Żodynia. Tory pomiędzy Siedlcem a Żodyniem rozkręciła grupa powstańców: Franciszek Bordych, Jan Żok, Jan Żok II, Franciszek Miśko, Franciszek Tomys i Marcin Śmiałek. Po około godzinnej naprawie torów pociąg ruszył dalej. W tym czasie, powiadomieni przez mieszkańców Kiełkowa, ochotnicy z Powodowa rozkręcili tory w lesie koło majątku Powodowo. Posuwający się powoli (w obawie przed wykolejeniem) skład niemiecki około godziny 15.30 znalazł się w Powodowie. Wobec zapadającego zmroku żołnierze niemieccy opuścili wagony i rozpoczęli odwrót do Sulechowa. Pod Żodyniem doszło do niecodziennego wydarzenia – zaatakowani przez dwóch powstańców: Józefa Klemke i Koziołka (uzbrojeni w 1 pistolet) Niemcy oddali broń! Zdobycz posłużyła do uzbrojenia drużyn powstańczych z Żodynia i Kiełkowa.Przedłużające się negocjacje zakończył podporucznik Zenkteler, stawiając Niemcom ultimatum: ustępstwa i zawarcie ugody lub kontynuowanie walki. Do namysłu zostawił stronie niemieckiej 5 minut. Kontynuowanie walki było dla Grenschutzu co najmniej ryzykowne – siły powstańców rosły z każdą godzina a posiłki z Sulechowa nie docierały. Zawarto ugodę, która przewidywała opuszczenie Wolsztyna i powiatu babimojskiego przez obie walczące strony.
W czasie negocjacji do Wolsztyna zaczęły napływać grupy ochotników z pobliskich miejscowości. Po drodze rozbrajano Niemców np. w Karpicku czy Widzimiu Starym. Na rynku wolsztyńskim zgromadziło się około 1000, częściowo uzbrojonych, powstańców. Dotarły tutaj również oddziały podporucznika Siudy, które wcześniej opanowały Rostarzewo. Po południu Wolsztyn został wyzwolony. Powstańcy zdobyli 4 armaty z zaprzęgami, 5 ciężkich i 8 lekkich karabinów maszynowych, 600 sztuk broni palnej, amunicję i dobrze wyposażony szpital wojskowy w budynku seminarium Nauczycielskiego (dzisiejszy budynek Liceum Ogólnokształcącego). Straty powstańców wynosiły 2 zabitych i 5 rannych. Straty niemieckie to polegli: 1 oficer (major Nessler) i 5 żołnierzy oraz rannych 2 oficerów i 18 szeregowych. Do zwycięstwa powstańców przyczyniły się następujące czynniki: przewaga w wyszkoleniu (w sporej części byli to doświadczeni weterani I wojny światowej), rekompensująca braki w uzbrojeniu oraz bardzo wysokie morale. Ich przeciwnik – oddziały Heimatschutzu były dobrze uzbrojone i opłacone ale ich wartość bojowa była generalnie niższa – składały się w większości z młodych rekrutów.

Opis na podstawie którego w dniu 4 stycznia 2009 roku wolsztyńska Grupa Rekonstrukcji Historycznej przedstawiła widowisko rekonstukcji tych wydarzeń.

_________________
Pozdrawiam
Jacek Piętka


Ostatnio edytowano 31 gru 2010, 13:06 przez Piętka_Jacek, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 gru 2010, 23:34 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 15 lis 2006, 20:07
Posty: 628
Lokalizacja: Nekla, pow. wrzesiński
Słuchając głosu Prezesa Wojtka
wklejam poniżej trzyczęściowy opis wydarzeń powstańczych związanych z Neklą i najbliższą okolicą.
Ich autorem jest związany rodzinnie z Neklą - Roman Nowaczyk, używający pseudonimu "Stańczyk" - dziennikarz "Wiadomości Wrzesińskich", specjalizujący się w tematyce historycznej.

Teksty poniższe zamieszczone zostały na łamach Wiadomości Wrzesińskich i przeczytać je można na stronie
http://wrzesnia.info.pl/tematycznie/historia, gdzie znajdują się równiez zdjęcia archiwalne.


Wojna kokosza (1)

W początkowym okresie powstania wielkopolskiego pierwszy rzut stanowili ochotnicy, gdyż gen. Muśnicki dopiero w 1919 przeprowadził częściowy pobór i stworzył nową systematykę pododdziałów, które wchodziły w skład Armii Wielkopolskiej. Ten pierwszy zaciąg wcale nie był uprzywilejowany, gdyż profesjonalni wojskowi nie cenią pospolitego ruszenia, podobnie jak kadra zawodowa oficerów rezerwy.
Większość ludzi uważa, że społeczeństwo polskie jest teraz beznadziejnie podzielone, skłócone i zantagonizowane. Budzi to tylko śmiech pusty, gdyż układ jest wyjątkowo klarowny i uporządkowany. Wcale nie żyjemy w ciekawych czasach, choć tak twierdzi każde pokolenie, ale wręcz odwrotnie – beznadziejnie nudnych. To nie jest żadna dziejowa batalia, ale happening psychopatów, którzy po cichu toczą prawdziwe boje o ochłapy, jak w XVI-wiecznej wojnie kokoszej, bo tak nazwano rokosz wymierzony przeciwko Królowej Bonie i Zygmuntowi I. Porównanie nie jest merytoryczne, ale też niezupełnie przypadkowe.
Powstanie wielkopolskie było wojną wszystkich ze wszystkimi, gdyż do rozliczenia pozostał okres o wiele dłuższy niż dwie dekady transformacji. Dzisiaj zajmiemy się trochę terytorium transgranicznym, czyli gminą Nekla, która do 1956 leżała w powiecie średzkim i tam należy szukać korzeni. Ich personalnym symbolem był na pewno LUDWIK RZĄDKOWSKI, który już w połowie grudnia 1918 działał na terenie Wrześni i to właściwie on dowodził akcją koszarową. Po akcji szubińskiej wrócił na stanowisko komendanta Środy. To jeden z monumentów powstania, w sam raz do słownika biograficznego, ale ja instynktownie stronię od postaci pomnikowych, gdyż wszystkie są ciężkie, a niektóre niestabilne, coś pośredniego między osuwiskiem a lawiną. Dlatego naszym przewodnikiem po powstańczej Nekli będzie człowiek prosty i niepozorny, ale wywodzący się z miejscowości o pięknej nazwie Kokoszki właśnie. Stamtąd pochodził WOJCIECH JÓŹWIAK (1894-1980), syn rolnika ANDRZEJA.
Ten drugi był gospodarzem co się zowie i miał w Kokoszkach 17 ha. Ożenił się z córką bogatego bambra (nie bauera) JÓZEFĄ WALCZAK z Gablina k. Środy. Jego synem był WOJCIECH, a drugim STEFAN, hallerczyk. Pierwszy był uczniem WALENTEGO PSUI polskiego nauczyciela szkoły, która mieściła się wtedy jeszcze na Dworcowej. PSUJA był wielkim patriotą, godnym poprzednikiem innych pedagogów nekielskich – IGNACEGO WRÓBLEWSKIEGO, GERARDA LINKEGO i KLEMENSA SZCZEPAŃSKIEGO. Wtedy była to jeszcze 4-klasówka (siedmioletnia), dająca szansę startu gimnazjalnego.
WOJCIECH po szkole pracował w gospodarstwie ojca. W międzyczasie odbył służbę wojskową w pruskim pułku piechoty w Śremie. Rozpoczęła się ona tuż przed wybuchem wielkiej wojny, a więc batalię tę rozpoczął z marszu. Od razu skierowano go na front francuski. Brał udział w najdłuższej bitwie pozycyjnej wszech czasów, czyli pod Verdun, gdzie według niektórych szacunków poległo po obydwu stronach prawie 800 tys. żołnierzy. WOJCIECH miał tyle szczęścia, że został ranny jedynie w rękę i w nogę, jednak na tyle poważnie, że skierowano go do szpitala w Legnicy. Po wyleczeniu i przed powtórnym skierowaniem na front otrzymał krótki urlop zdrowotny i odwiedził Kokoszki. Nie trzeba przekonywać nikogo, że wracać nad Mozę nie miał zamiaru, gdyż powroty często są sentymentalne, ale nieraz bywają przekleństwem. Sprawę wziął w swoje ręce jego szwagier, który znał się trochę na kowalstwie. Procedura była skomplikowana i precyzyjna, ale poprzestańmy na stwierdzeniu, że narzędziem samookaleczenia była podkowa końska. Cały tryb musiał być wiarygodny i przemyślany, gdyż zdarzało się, że ofiary samookaleczeń trafiały przed pluton egzekucyjny, jeśli dokonano ich po amatorsku. Niech przy Kokoszkach schowa się taki Pacanów, gdzie podkuwano jedynie kozy. W każdym razie noga spuchła pięknie i budziło to powszechny respekt, chociaż jakże szczęśliwym trafem podczas wypadku nie została naruszona żadna kość.
Z tego wszystkiego WOJCIECH trafił nie pod Verdun, ale do szpitala we Wrześni, skąd odesłano go z powrotem do Legnicy. W końcu nie tak daleko, więc szwagier z siostrą WOJCIECHA – KATARZYNĄ, postanowili odwiedzić nieszczęśnika, żeby sprawdzić, jak mu idzie. Mieli też jeszcze chyba inne kalkulacje, gdyż siostra zabrała ze sobą cywilne ubranie, pasujące jak ulał na WOJCIECHA. Został przebrany i przeszmuglowany do Kokoszek, gdzie ukryto go tak skutecznie, jak przedtem okaleczono.
Koniec wojny był już jednak bliski i w Nekli narastał ferment powstańczy. Początkowo na pierwszy plan wysunął się ANDRZEJ JÓŹWIAK, stateczny gospodarz z Kokoszek. Już 8 listopada 1918 powołano mieszaną Radę Ludową (Soldatenrat), a na jej czele stanął LUDWIK ANTONIEWSKI. W skład Zarządu wszedł również ANDRZEJ. Jednak do spółki, to s...ą jaskółki i następnego dnia powołano wyłącznie polską Straż Ludową, z przewodniczącym MIKOŁAJEM SZULCEM. Komendę operacyjną przejął STANISŁAW WYSOCKI, który dowodził strażnikami porządku publicznego (dwóch w każdej wsi), 20 listopada powołano naczelnika porządkowego Straży Ludowej i został nim WŁADYSŁAW ALKIEWICZ z Rajmundowa. Wszystko przebiegało według najlepszych wielkopolskich wzorów, prawie już jak w mieście.
WOJCIECH był wtedy młokosem, który ledwo co wyszedł z transu bitewnego. Naukę już dawno miał za sobą, ale jednak ciągnęło go do szkoły. Wisiały tam portrety cesarza Wilhelma II, osobnika mało fotogenicznego i bez żadnej charyzmy, ale mocno nadętego. Wziął więc do towarzystwa STANISŁAWA TOKŁOWICZA i przy pełnej aprobacie kierownika zdjęli ze ścian te bohomazy i w asyście dziatwy szkolnej ponieśli na rynek. Dzieci się cieszyły, gdyż PSUJA zawiesił zajęcia – niech małolaty też mają coś z powstania. Żyje jeszcze świadek, który jak przez mgłę, ale przypomina sobie te wydarzenia, a więc rzecz ma żelazną faktografię. Karykatury te spalono przy ogromnym aplauzie na rynku, chociaż wcale nie płonęły świętym ogniem. W międzyczasie przegnano z poczty pracujące tam Niemki i ustanowiono kierowniczką ANIELĘ PSUJÓWNĘ, która przez 3 lata haftowała w ukryciu niepodległościowy sztandar, a więc posada jej się należała. Stanowisko kasjerki objęła MARIA WOŹNIAK. Przy okazji zrzucono z gmachu pruskiego orła. Poszedł na bruk, jak siekiera na dno. Co to za orzeł, który nie potrafi latać?
Wybuch powstania w Poznaniu 27 grudnia nie był niczym zaskakującym, ale wymagał podjęcia bardziej planowych działań. Już tego samego dnia zawiązał się w Nekli wzmocniony pluton, którego dowódcą został STANISŁAW HADADA. Podstawowym problemem była broń, której właściwie aż tak bardzo nie brakowało, gdyż był to czas wojenny, ale mogła ona stanowić duże zagrożenie w rękach kolonistów niemieckich, w tych okolicach wyjątkowo licznych. Jakąś pukawkę to miał prawie każdy i nie dałbym głowy nawet za proboszcza MARCINA MANICKIEGO, ojca duchowego zrywu, ale chodziło głównie o karabiny. W tym zakresie o wiele większe możliwości mieli Niemcy i WOJCIECH oraz grupy uzbrojonej młodzieży nekielskiej przeprowadzały rewizje w zabudowaniach Niemców, nawet niespecjalnie dbając o nakazy sądowe.
Już 28 grudnia Września była pierwszym miastem powiatowym, w którym pełnię władzy przejęli Polacy i nie wymieniam w tym miejscu Nekli tylko dlatego, że była jeszcze wsią. Oddział nekielski rozpoczął swój szlak bojowy obierając kierunek na powiatową Środę, a przemieszczano się wozami konnymi. Po drodze nadal rekwirowano broń i neutralizowano wszelkie wrogie działania miejscowych Niemców. Cdn. Stańczyk


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 gru 2010, 23:38 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 15 lis 2006, 20:07
Posty: 628
Lokalizacja: Nekla, pow. wrzesiński
Niegościnne występy (2)

Powiat wrzesiński powstał w 1818 i od początku był tworem nieco sztucznym. Ta składanka była wynikiem położenia geopolitycznego – kiedyś dominowały Pyzdry, później sejmikowa Środa, nie mówiąc już o Gnieźnie. Równie dobrze stolicą powiatu mógł stać się Miłosław, miasto potencjałem dorównujące Wrześni, ale tę kandydaturę storpedowali sami MIELŻYŃSCY i mieli ku temu racjonalne powody.
Z kolei Nekla zawsze miała doskonałe połączenie drogowe, a później również kolejowe z Wrześnią, ale administracyjnie podlegała pod Środę i właśnie w tym kierunku udał się oddział STANISŁAWA HADADY. W jego składzie znalazł się również WOJCIECH JÓŹWIAK. Grupa liczyła kilkadziesiąt osób, dość dobrze uzbrojonych, ale dowodzona była na miarę możliwości. Nie brakowało tylko zapału, który już wcześniej pozwolił na szybkie uprzątnięcie własnego podwórka.
Podwody zostały dostarczone przez hr. ZYGMUNTA ŻOŁTOWSKIEGO, chociaż sprzeciwiał się temu administrator, osoba programowo pragmatyczna i słabo zorientowana w nastrojach. Postrzelano więc trochę w powietrze przed kościołem i w pobliskim pałacu od razu pojęto, co to za uwertura. W ten sposób oddział nekielski rozpoczął cykl niegościnnych występów, gdyż było to przecież państwo pruskie. Spacyfikowano Nekielkę, gniazdo protestantyzmu, i przez bratnie Stroszki ruszono na Dominowo i Orzeszkowo. Już 28 grudnia oddział znalazł się w Środzie, mieście zacnym i patriotycznym, ale zawsze odnoszę tam wrażenie, że ludzie ruszają się i chodzą jakby wolniej niż na ziemi wrzesińskiej. Całością dowodził tam komendant batalionu średzkiego Edward Bembnista, zdeklarowany zwolennik czynu zbrojnego. WOJCIECH znalazł się już w wojsku, gdyż przedtem był tylko harcownikiem oraz strażnikiem porządku publicznego w Kokoszkach. Jednak działania nacechowane były nadal improwizacją i w zasadzie powtórzyła się sytuacja z Nekli:
Niektóre symbole władzy niemieckiej jeszcze istniały na gmachach publicznych. Ujrzawszy na urzędzie godło niemieckie, Kleofas Tądrowski, a z nim bracia Franciszek i Stanisław Hadadowie, przystawili długą drabinę i zwalili niemieckiego orła, niszcząc go. Podobnie postąpiono z pomnikiem Wilhelma I, którego po zarzuceniu łańcuchów na szyję zwalono z piedestału i zawleczono na środek rynku. Pełni werwy i odwagi powstańcy koniecznie chcą się włączyć czynnie w działania. Nie dopuszczają myśli o powrocie do domu, żądają wyjazdu na pomoc Poznaniowi. (Nekla – Oficjalny Serwis Miasta i Gminy, opr. Michał Pawełczyk).
Od razu znalazł się parowóz z pojedynczym wagonem, gdyż kolej od początku była powstańcza. Skład udał się w kierunku Poznania, ale zaszła konieczność spieszenia już na stacji Starołęka. Do Poznania dotarli szlakiem wyznaczonym przez niskie poręcze i zameldowali się na Dworcu Głównym, gdzie funkcjonowała już komendantura powstańcza. Grupa średzko-nekielska opanowała z rozpędu gmach Poczty Telegraficznej przy Poznaniu Zachodnim, chociaż trzeba było przełamać zbrojny opór Heimatschutzu. Co tam! Łączność była jednak ważna, więc pododdział spolszczył również gmach Poczty Głównej przy Kościuszki, a później realizował zadania bojowo-porządkowe w rejonie Placu Świętokrzyskiego i na Wildzie. Powstaniem była już jednak objęta wtedy cała Wielkopolska, więc wydano rozkaz powrotu, co jednak wcale nie oznaczało końca cyklu niegościnnych występów, gdyż ziemia wrzesińska była już po wsze czasy polska. Powrót do Nekli nastąpił 31 grudnia, ale zasadniczej zmianie uległa sytuacja geomilitarna.
Wyzwolona Września, mająca zresztą najniższy odsetek mieszkańców pochodzenia niemieckiego, dla których zabójczy był tutejszy mikroklimat, stała się w tym czasie siedzibą Okręgu II, gdyż stanowiła doskonały punkt wypadowy na Gniezno i najbardziej zgermanizowany pas nadnotecki. We Wrześni rezydował też wtedy dowódca Okręgu – płk GRUDZIELSKI. Środa także znalazła się w Okręgu II i siłą rzeczy dotyczyło to również Nekli. Niepełna kompania sformowana została tutaj 7 stycznia 1919, a jej dowódcą został mieszkaniec Wygody k. Nekielki – wicewachmistrz ZDZISŁAW BEUTLER, postać nieco enigmatyczna, chociażby z tego powodu, że bezpowrotnemu zagubieniu uległo jedyne jego zdjęcie. Na pewno jest na jakiejś zbiorówce, ale nikt nie potrafi go wskazać.
BEUTLER miał wysoki stopień podoficerski, ale podczas wojny służył jedynie w taborach pruskich. Pod jego rozkazy oddał się również WOJCIECH, który w tym czasie był już pełnoprawnym powstańcem z wypełnioną do połowy kartą. Oddział BEUTLERA na rozkaz GRUDZIELSKIEGO miał zameldować się w sztabie wrzesińskim, a okres był fatalny, gdyż właśnie nadeszła wiadomość o klęsce pod Szubinem. Nagła gołoledź uniemożliwiła WIEWIÓROWSKIEMU rozpoczęcie natarcia o umówionej godzinie, a desperacki atak wykonany wyłącznie siłami wrzesińskimi załamał się ostatecznie pod dworcem w Szubinie, gdyż na Kujawach Prusakom udało się utrzymać kolej.
Pożegnanie w Nekli nastąpiło w czwartek 9 stycznia. Przemówił proboszcz MARCIN MANICKI, a po nim zabrał głos WALENTY PSUJA. Wtedy też wręczono powstańcom sztandar wyhaftowany przez jego córkę ANIELĘ. Pierwszym chorążym został ALEKSY MAJEWSKI. Po przemarszu na dworzec przemówił jeszcze BEUTLER, chociaż jedyną podniosłą postacią był już chyba tylko strażnik sztandaru, gdyż wachmistrzowie (odpowiednik sierżanta w kawalerii) nigdy nie należeli do krasomówców.
Z początku kompania nekielska miała być pododdziałem garnizonowym, ale teraz liczył się już każdy bagnet. GRUDZIELSKI musiał wydrzeć Prusakom Szubin i miał już gotowy plan. Kompania została uzupełniona do stanu 98 żołnierzy, którzy otrzymali karabiny wz.88. Wczesnym rankiem 10 stycznia 1919 kompania w utajonym szyku przemaszerowała na dworzec wrzesiński i udała się do Gniezna, zniemczonego do granic ubezwłasnowolnienia. Polska ludność przyjęła nadchodzące posiłki z wielkim entuzjazmem, gdyż w sumie było jej przecież niemało, ale nie miała żadnej swobody manewru. WOJCIECH wziął udział w uroczystej mszy i publicznej spowiedzi, a orkiestra zagrała Jeszcze Polska nie zginęła..., chociaż hymnem państwowym ta pieśń stała się później. Celem była Kcynia, gdzie GRUDZIELSKI zlokalizował punkt dowodzenia:
Dowództwo poznańskie po klęsce Wiewiórowskiego w dniu 8 stycznia 1919 r. pod Szubinem nie zrezygnowało z planu zajęcia Szubina, wyczuwając strategiczne położenie Kcyni i Szubina we własnych rękach jako bramy do Gniezna, Wrześni i Strzałkowa, a te z kolei były kluczem w odcięciu prowincji poznańskiej od kongresówki. Doszedł do tego element osobistej zemsty: w Kcyni na posadzce kostnicy leżało 10 powstańców z roztrzaskanymi kolbami karabinowymi głowami (Tamże).
Kompania nekielska dotarła do Kcyni przez Damasławek 10 stycznia o godz. 22.00. Włączono ją do grupy ppor. Stanisława Śliwińskiego. Formacja ta miała wykonać główny atak na Szubin. Wymarsz nastąpił o 8.00, a natarcie miało ruszyć o 15.00. Strona polska dysponowała znaczną przewagą, gdyż udało się jej skoncentrować 1 300 żołnierzy, w tym artylerię i lotnictwo zwiadowcze. Prusacy byli trzykrotnie mniej liczni, czyli wszystko odbywało się zgodnie z pruską doktryną wojenną: natarcie może być skuteczne tylko wtedy, gdy stosunek obrońców do nacierających wynosi 1:3. Wszystko to znalazło potwierdzenie, ale sam przebieg bitwy jest już znany (ramka). Był to jednak czyn zbiorowy i WOJCIECH JÓŹWIAK zszedł nam trochę na drugi plan. W ostatnim odcinku przedstawimy więc dalsze jego losy, od czasu, kiedy po reorganizacji stał się żołnierzem 69. pp. w Gnieźnie. Stańczyk


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 gru 2010, 23:40 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 15 lis 2006, 20:07
Posty: 628
Lokalizacja: Nekla, pow. wrzesiński
Byczy przekręt (dok.)

Strategicznym obiektem w Szubinie był dworzec kolejowy, pod którym 8 stycznia 1919 śmiertelne rany odniósł WIEWIÓROWSKI. Trzy dni później walki były zacięte, ale kompania BEUTLERA na kilka godzin zniknęła z planu, co podobno było skutkiem przegranej batalii z gościnnością mieszkańców wyzwolonego Pińska i okolic. Pojawia się więc nieco demobilizujący wątek biesiadny.
Bitwa o Szubin była już jednak w zasadzie wygrana, chociaż z rejonu Bydgoszczy nadjeżdżały posiłki pruskie. Znowu kluczowym punktem stał się dworzec i tutaj decydującą rolę odegrała nekielska kompania BEUTLERA, i to ona przypieczętowała zwycięstwo. Załoga niemiecka została wyparta, a rozkręcone szyny uniemożliwiły wszelką odsiecz. 11 stycznia 1919 o godz. 21.00 było już po wszystkim, a BEUTLER w uznaniu zasług otrzymał nominację na wojennego komendanta Szubina.
WOJCIECH JÓŹWIAK od czerwca 1919 był żołnierzem 69. pp. w Gnieźnie i pozostawał w służbie do 1922. Jednostka ta wykonywała zadania na froncie wewnętrznym, gdyż stale dochodziło do starć z Niemcami. Nie wziął więc udziału w kampaniach wschodnich. Tam jego rodzinę reprezentował młodszy o dwa lata brat STEFAN, który również walczył pod Verdun, gdzie trafił do niewoli francuskiej. Wrócił do Polski jako żołnierz błękitnej armii gen. Józefa Hallera i walczył z bolszewikami, a później brał udział w inkorporacji Wileńszczyzny.
WOJCIECH wrócił do Kokoszek, gdzie gospodarzem, a jednocześnie sołtysem był jego ojciec ANDRZEJ. Właśnie WOJCIECHOWI przypadła rola naturalnego następcy, zwłaszcza że STEFAN nie założył rodziny. Starszy syn odbył praktykę rolniczą w dobrach hr. FRANCISZKA ŻÓŁTOWSKIEGO i powoli przejmował gospodarstwo. W 1931 ożenił się z FRANCISZKĄ FRĄCKOWIAK z Gąsiorowa, a więc topograficznie pozostajemy w kręgu drobiowym. Tę datę należy uznać za formalne przejęcie gospodarstwa, co dotyczyło również działalności społecznej. Szybko przyszło na świat dwoje dzieci – FRANCISZEK, jego następca, który prowadził gospodarstwo do 1986 i obecnie jest mieszkańcem Wrześni, oraz KRYSTYNA FRANKOWSKA, poznanianka. Aktualnie w Kokoszkach mieszka jedynie córka KRYSTYNY – KATARZYNA SZCZYGIEŁ, która postawiła dom na wydzielonej z gospodarstwa działce.
ANDRZEJ był sołtysem Kokoszek, z czego było dużo roboty i kłopotów, ale na osłodę do funkcji tej przypisane było dodatkowe pół hektara. Był też członkiem zarządu Spółdzielni Rolnik, działaczem kółkowym i kredytowo-zapomogowym oraz radnym gminnym. Był jedną z najbardziej znanych i szanowanych postaci tego rejonu i nawet nie sposób wymienić wszystkich form działalności. Zajmował się także pszczelarstwem oraz prezesował kołu łowieckiemu, ale jego specjalnością była hodowla byków rozpłodowych. Naturalną koleją rzeczy wszystko to dziedziczył syn WOJCIECH, zdemobilizowany powstaniec, gdyż ANDRZEJ coraz bardziej posuwał się w latach i było mu coraz trudniej (zmarł już po wyzwoleniu w 1945). Syn był więc już sołtysem Kokoszek jeszcze przed 1939. JÓŹWIAKOWIE żyli więc po bożemu, zwłaszcza że oboje byli członkami Rady Parafialnej. W regionalistyce śladów działalności takich ludzi jest bardzo wiele i dotyczy to również ziemi wrzesińskiej, ale tutaj materialnych świadectw należałoby szukać w Środzie, która była wtedy dla Kokoszek miastem powiatowym.
Wybuch wojny był kataklizmem zbiorowym, a dla JÓŹWIAKÓW mógł być również rodzinnym. Już na początku 1940 utracili doskonale utrzymane gospodarstwo w Kokoszkach, które trafiło w ręce niemieckie, a ich samych wysiedlono do pobliskiego Gierłatowa. Ich sąsiadem był tam stary kolonista niemiecki Emil Henkel, który doskonale znał powstańczą przeszłość rodziny. Nienawidził JÓŹWIAKÓW również dlatego, że został złapany przez nich na kłusownictwie i postawiony za ich sprawą przed sądem, który orzekł bardzo wysoką grzywnę. Ale tylko raz powiedział ANDRZEJOWI: Ty dobrze wiesz, co ja teraz bym mógł z wami zrobić. Z nieznanych powodów odpuścił sobie, zresztą był to już człowiek w mocno podeszłym, rozliczeniowym wieku, i zmarł śmiercią naturalną jeszcze w czasie okupacji. Ale i tak wielu mieszkańców ziemi nekielskiej zapłaciło najwyższą cenę za działalność patriotyczną wymierzoną w przeszłości przeciwko Niemcom, a najdobitniejszym przykładem jest sam ZDZISŁAW BEUTLER.
Po wyzwoleniu rodzina wróciła do Kokoszek, a gospodarstwo prowadził już samodzielnie WOJCIECH. Był nadal sołtysem i aktywnym członkiem Spółdzielni Rolnik, gdyż zmienił się jedynie ustrój, ale ludzie pozostali ci sami. Nie przyznawał się nawet, że w okresie okupacji ściśle wspomagał miejscowe podziemie. Każdy przechodził transformację na swój sposób. WOJCIECH od początku związał się z Polskim Stronnictwem Ludowym Stanisława Mikołajczyka, który był dla niego gwarancją ciągłości nie tylko ustrojowej, ale również biograficznej. Organizował urząd gminy i był radnym oraz aktywistą Rolnika. Działał w okresie referendum 3 x tak w 1946 oraz wyborów do sejmu w 1947. Urząd Bezpieczeństwa za wszelką cenę chciał doprowadzić, by dobrowolnie złożył mandat i dał sobie spokój. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa ze Środy przeprowadzali w Kokoszkach ustawiczne rewizje i przeszukania oraz nękali go na wszystkie możliwe sposoby. Co rusz otrzymywał wezwania do Urzędu Powiatowego, gdzie przetrzymywano go przez kilkanaście godzin, by następnego dnia znowu dostarczyć urzędowe wezwanie. W praktyce było to coś pośredniego między aresztem a dozorem milicyjnym. Wykazywał też wielką odporność na wszystkie próby kolektywizacyjne. Ten opór, czynny na miarę możliwości, nie mógł odwrócić zmian ustrojowych i trzeba było się z nimi stopniowo godzić. Lekarz EUGENIUSZ MEJER z Wrześni wystawiał w razie potrzeby zwolnienia, co nie miało żadnych podtekstów korupcyjnych, ale z konieczności musiał nieraz diagnozować chorobę obłożną. WOJCIECH mógłby ją wykorzystać do celów agitacyjnych, więc dwóch funkcjonariuszy warowało z karabinami przy łóżku i nie można było się z niego ruszyć. Nieraz nawet okazywali się pomocni w jakichś drobiazgach. Kto teraz może marzyć o tak troskliwej polityce zdrowotnej państwa?
WOJCIECH nadal wykazywał aktywność społeczną w organach przedstawicielskich i Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska, chociaż łatwo nie było, gdyż rolnictwo raz hołubiono, a innym razem dołowano. Miał ogromny udział w wielkiej akcji elektryfikacji Kokoszek, chociaż wsią oświeconą były one już od bardzo dawna. Dalej zajmował się łowiectwem, pszczelarstwem i hodował byki rozpłodowe. Jedna ze sztuk ważyła ponad tonę i był to taki okaz, że na jego widok krowy traciły swą naturalną wokalizę i zaczynały kwiczeć. Na konkursie w Środzie byk zgarnął pierwszą nagrodę, ale wtedy połapano się, że właścicielem jest niesłuszny politycznie kułak. Zwycięzcę przesunięto więc na drugie miejsce, a nagrodę zgarnął jakiś małorolny byk, sztuka ogólnie niczego sobie, ale przy tym Jóźwiakowym był to mizerak cienki jak kabanos.
W życiu jak to w życiu – układało się różnie, ale częściej był pasażerem wozu, niż z niego spadał. Był człowiekiem spełnionym właściwie pod każdym względem – patriotycznym, społecznym, zawodowym i rodzinnym. Dożył sędziwego wieku, gdyż zmarł 28 kwietnia 1980. W ostatnich latach życia, czyli od 1972, gospodarstwo prowadził już jego syn FRANCISZEK, który z wielką pieczołowitością kultywuje tradycje rodzinne i regionalne. Stańczyk


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 gru 2010, 13:28 
Offline

Dołączył(a): 16 gru 2006, 20:28
Posty: 797
Lokalizacja: Wolsztyn
Przedruk ze strony Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego 1918 - 1919 Powiat Wolsztyński

Wolne Państwo Świętno - Freistaat Schwenten

Niewiele jest wsi, które mogą pochwalić się faktem bycia samodzielnym państwem. Swoje „pięć minut” w historii miało Świętno. Powstanie tej jedynej w swoim rodzaju republiki było bezpośrednio związane z wydarzeniami Powstania Wielkopolskiego w powiecie wolsztyńskim.
Świętno jest położone w odległości około 14 km na południowy-zachód od Wolsztyna, na trasie do Nowej Soli. Na początku XX wieku była to duża i zamożna wieś – w większości zamieszkała przez ludność niemiecką i zarazem protestancką. Do Niemców należała większość gospodarstw i ziemi. Polacy stanowili mniejszość i zaliczali się do biedniejszej części mieszkańców wsi. Był to efekt osadnictwa olęderskiego jeszcze z okresu XVIII wieku, w którym dominowała ludność pochodzenia niemieckiego. Stan taki utrwalił się w czasie zaborów, kiedy to polityka władz pruskich a potem niemieckich oraz działalność Hakaty wzmacniały niemiecki stan posiadania na ziemiach polskich zaboru pruskiego. W wyborach do Reichstagu w 1878 roku na 112 uprawnionych mieszkańców wsi 111 oddało głosy na kandydata niemieckiego a 1 na polskiego. Świętno było więc sporym skupiskiem ludności niemieckiej położonym w sąsiedztwie takich polskich miejscowości jak Obra lub Kębłowo.
Koniec I wojny światowej powoduje gwałtowną zmianę sytuacji politycznej. W Niemczech abdykuje cesarz Wilhelm II (1859-1941) i wybucha rewolucja. Jednocześnie odradza się niepodległe państwo polskie. Wieści o tych wydarzeniach docierają do Świętna. Przyjazd Ignacego Paderewskiego do Poznania i spowodowany tym wybuch Powstania Wielkopolskiego w dniu 27 grudnia 1918 roku dodatkowo skomplikowały niepewną sytuację.
Wszystko to z uwagą śledził lider miejscowej społeczności – pastor Emil Gustaw Hegemann (ur. 20 lutego 1864 roku). Był on synem kolonisty niemieckiego, byłym pruskim oficerem, pastorem od 1894 roku, działaczem niemieckiego Związku Ochrony Kresów Wschodnich (Ostmaren Verein) i człowiekiem bardzo konsekwentnym oraz energicznym. Postępy powstańców wielkopolskich wywołują jego niepokój o losy niemieckiej społeczności Świętna jak i samej miejscowości.
Chcąc utrzymać Świętno w rękach niemieckich pastor Hegemann zwrócił się z prośbą o pomoc do komendanta twierdzy Głogów. Rewolucyjny chaos wśród żołnierzy garnizonu spowodował, że starania te zakończyły się niepowodzeniem. Wobec tego pastor wpada na śmiały pomysł ogłoszenia Świętna niezależnym i neutralnym państwem.
W dniu 2 stycznia 1919 roku wygłasza płomienne, zawierające akcenty polityczne, kazanie, w którym powołuje się na słowa ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych Wodorowa Wilsona (1856-1924) o samostanowieniu narodów. W podejmowaniu najważniejszych decyzji uczestniczą, oprócz pastora Hegemanna, również miejscowy nadleśniczy Karl Teske (ur. 18 lutego 1864 roku) – były oficer i kawaler „Krzyża Żelaznego” oraz sołtys Heinrich Drescher (ur. 11 lutego 1870 roku). W miejscowej oberży „Wolf” (dawniej restauracja „Myśliwska” a obecnie sklep „Inter-Kram”) zgromadzeni mieszkańcy wsi słuchają przemówienia pastora. Przedstawia on sytuację, rysuje obraz możliwych zagrożeń i przedstawia plan ogłoszenia neutralności. Zapada decyzja o proklamowaniu neutralnej republiki. Sporządzono dokument – rodzaj konstytucji, który stwierdzał: „Obszar Świetna ogłasza się jako państwo niezawisłe a przekroczenie granic przez obce siły będzie traktowane jako naruszenie prawa międzynarodowego i pogwałcenie neutralności…”. Rząd tworzyć miał 9 – osobowy gabinet z pastorem Hegemannem na czele jako prezydentem (w niektórych źródłach pojawia się również tytuł premier).
Kiedy w dniu 5 stycznia 1919 roku Wolsztyn zostaje wyzwolony przez powstańców wielkopolskich, pastor postanawia działać. Następnego dnia, w święto Trzech Króli, 6 stycznia 1919 roku na placu przed kościołem i pastorówką uroczyście proklamowano powstanie Wolnego Państwa Świętno (Freistaadt Schwenten). Pastor Emil Hegemann został prezydentem (premierem?) nowego państwa oraz jego ministrem spraw zagranicznych. Nadleśniczy Karl Teske został mianowany ministrem wojny i dowódcą armii. Tworzyli ją mieszkańcy Świętna zdolni do noszenia broni oraz uciekinierzy z pobitego garnizonu wolsztyńskiego. Armia republiki liczyła około 120 żołnierzy uzbrojonych min. w dwa karabiny maszynowe. Planowano również utworzenie czegoś w rodzaju marynarki wojennej, mającej pełnić służbę na (przy?) jeziorach i kanałach znajdujących się w pobliżu Świętna. Z zamiarów tych zrezygnowano gdyż przewidziany na admirała fryzjer wiejski zamarzł nad jeziorem. Sołtys Heinrich Drescher objął „tekę” ministra spraw wewnętrznych. W skład gabinetu weszli również Janitschki, Gross, Schulz, Klemke i Zinke.Nowo wybrany prezydent rozpoczął starania o uznanie swojego państwa. W odległym o 5 km Kębłowie pertraktuje z dowódcą miejscowych powstańców Bronisławem Kotlarskim. W negocjacjach uczestniczy proboszcz kębłowski ks. Stanisław Kamiński. Wcześniejsza współpraca pastora z ks. Kamińskim (obydwaj odprawiali nabożeństwa dla mniejszości religijnych – katolickiej w Świętnie i protestanckiej w Kębłowie) przyspieszyła zawarcie porozumienia. Podpisano je Kębłowie w siedzibie ówczesnego sołtysa pana Jaskólskiego. Podobne porozumienie pastor – prezydent zawarł w Obrze. Tam w rozmowach z dowódcą powstańców chor. Nikodemem Wojtkowiakiem pośredniczyła hrabina Jadwiga Świniarska. W zamian za gwarancję własności jej terenów w Republice Świętno doprowadziła do zawarcia układu o neutralności. Granicę pomiędzy Republiką a Kębłowem i Obrą ustalono pomiędzy Środkowym kanałem Obry a tzw ."górami" czyli pasem wzniesień biegnących dzisiaj skrajem lasu pomiędzy Kębłowem a Świętnem. Kanał Środkowy Obry znalazł się po polskiej stronie granicy. Rozebrano tory kolejowe na linii Świętno – Kębłowo i zabezpieczono je potężną zaporą. Neutralną już wieś opuścił niemiecki pociąg pancerny. Ustalenia te potwierdziła Naczelna Rada Ludowa w Poznaniu oraz Komisja Aliancka. Od dnia 6 stycznia 1919 roku Świętno rozpoczęło samodzielny byt państwowy. Republika od północy i wschodu graniczyła z Polską a od południa i zachodu z Niemcami. Prawdopodobnie w skład tego państwa wchodziły też pobliskie wsie Wilcze (Wilze) , Rudno (Ruden) i Krzyż (Kreutz). W odległym o 9 km Kolsku, już na Dolnym Śląsku, stacjonowała niemiecka straż graniczna.
Rząd nowej republiki natychmiast przystąpił do pracy. Granicę państwa oznakowano przy drogach wylotowych drewnianymi budami i tablicami z napisem „Wolne Państwo Świętno” („Freistaat Schwenten”). Prezydent Hegemann jako głowa państwa składał wizyty min. w Międzychodzie w konsystorzu ewangelickim, w Poznaniu w banku obsługującym kredyty parafialne (państwowe?) oraz Obrze i Kębłowie. Dokumentem umożliwiającym przekraczanie granicy były przepustki podpisane przez prezydenta republiki i zaopatrzone w pieczęć parafialną. Stała się ona również oficjalną pieczęcią nowego państwa. Wydano pierwsze zarządzenia. Jedno z pierwszych dotyczyło zniesienia ograniczeń w wypieku chleba i tłoczenia oleju w czasie stanu wojennego. Jak każda granica tak również i granice Wolnego Państwa Świetno „dorobiły się” przemytników różnych poszukiwanych i potrzebnych produktów – zwłaszcza żywności.
Pomimo oficjalnej neutralności, stosunki republiki z sąsiadami były napięte. Sympatie i działania władz tego państwa były zdecydowanie proniemieckie a zasady neutralności często łamane. Wojska niemieckie wykorzystywały terytorium republiki do celów rozpoznawczych a obywatele państwa święciańskiego służyli jako przewodnicy. W dniu 9 stycznia 1919 roku konny patrol niemieckiego Grenschutzu z Kolska, prowadzony przez strażnika Ehlerta ze Świętna dotarł do Obry. Przewodnik został rozpoznany przez powstańców i w trakcie strzelaniny zginął jeden z nich – Józef Buczkowski z Obry. To jawne naruszenie umów z powstańcami wywołało wielkie poruszenie. W Świętnie wybucha panika i rozpoczęła się ucieczka części ludności w kierunku Kolska. Wolsztyńscy dowódcy powstania zamierzali zająć republikę ale poznańska Naczelna Rada Ludowa powstrzymuje te plany. Sytuacje próbował załagodzić osobiście prezydent Hegemann, udając się z misją do Obry w dniu 12 stycznia 1919 roku. Rozmowy zakończyły się fiaskiem a incydenty powtarzały się nadal. 13 stycznia dochodzi do kolejnego ataku Niemców na Kębłowo odpartego przez powstańców.
Obecność silnych oddziałów powstańczych w Obrze i Kębłowie jest, wg pastora – prezydenta, zagrożeniem dla niezależności jego państwa. Nasilają się więc represje, znikają w tajemniczych okolicznościach niewygodne osoby. Stało się tak z młodą Polką – Barbarą – pochodzącą z Obry i służącą pastora.
Teren republiki, choć neutralny, był faktycznie częścią frontu walk w okresie powstania wielkopolskiego. Do najcięższych starć doszło 24 stycznia 1919 roku. Dwie silne kolumny piechoty niemieckiej, wsparte szwadronem kawalerii zaatakowały około godz. 13.00 Kębłowo i Obrę. Atak ten załamał się dzięki stanowczej obronie powstańców. Pokonani Niemcy wycofali się na terytorium „neutralnego” państwa święciańskiego. Kolejne sukcesy powstańców wielkopolskich wywołują niepokój w Republice. 25 stycznia wyzwolony zostaje Babimost i Kargowa (14 km od Świętna). Następnego dnia powstańcy zajmują Nowy Jaromierz oraz Kolsko(?). W walkach ginie trzech powstańców, których ciała Wolne Państwo Świętno przekazało polskim władzom. Do 8 lutego wyzwolone zostają również Mochy (8 km od Świętna), Kaszczor, Osłonin i Wieleń Zaobrzański. Proboszcz z Kaszczoru Stanisław Paradowski i pastor Emil Hegemann na próżno usiłują doprowadzić do ugody. Od północy i wschodu oraz częściowo południa Republika Świętno graniczyła odtąd z terenami wyzwolonymi przez powstańców.
Niewielkie państwo odnotowało również w swojej historii incydent międzynarodowy. Na jego terytorium zatrzymano i aresztowano kobietę podejrzaną o szpiegostwo. Zatrzymana okazała się być żoną ambasadora francuskiego w Berlinie. Wobec ostrych protestów francuskich i zagrożenia suwerenności republiki kobieta została zwolniona. Rozejm w Trewirze z dnia 16 lutego 1919 roku kończy okres walk na tym odcinku Powstania Wielkopolskiego.
Słabość ekonomiczna i naturalne dążenie ku państwu niemieckiemu zakończyły samodzielny status republiki. W maju 1919 roku do Świętna przybywa Międzynarodowa Komisja Aliancka mająca ustalić przebieg granicy. Obraduje ona w oberży „Wolff”. W jej składzie był, bodaj pierwszy w tej okolicy, Japończyk, na którego przychylność szczególnie liczono. Wyciąg z Traktatu wersalskiego z dnia 28 czerwca 1919 roku ustalił granice w sposób następujący: do Niemiec należały Kargowa, Stara Obra, Stary i Nowy Jaromierz, Stare i Nowe Uście, Wielka Wieś, Świętno, Krzyż oraz Łupice. Polskie miejscowości w tym rejonie to Kębłowo, Obra, Mochy i Jażyniec.
Pastor – prezydent Hegemann w dniu 10 sierpnia 1919 roku wygłasza przemówienie do zebranych przed kościołem mieszkańców republiki, którym ogłasza chęć przyłączenia państwa do Niemiec. Rząd sporządza dokument o inkorporacji a świadkami tego wydarzenia są przedstawiciele Aliantów. 16 sierpnia do wsi wkracza 30 – osobowy oddział niemieckiej straży granicznej (Grenzschutzu).
Wolne Państwo Świętno istniało 218 dni. Śmiały i z wielką konsekwencją oraz uporem zrealizowany pomysł utworzenia niezależnego państwa przez wiejskiego pastora był bardzo ciekawym i jedynym w swoim rodzaju epizodem w historii Powstania Wielkopolskiego. Istnienie tego niewielkiego państwa miało spore konsekwencje dla przebiegu powstania w naszym powiecie. Państwo pastora uniemożliwiło powstańcom wielkopolskim opanowanie ważnego ze względów wojskowych (a w czasie pokoju również gospodarczych) systemu śluz na kanałach rzeki Obra. Jego terytorium było, pomimo neutralności, stałym zagrożeniem dla wojsk powstańczych i zmuszało je do utrzymywania sporych sił na tym odcinku. Pastor Hegemann okazał się wytrawnym i skutecznym politykiem. Jego działania utrzymały Świętno w niemieckich rękach do 1945 roku.

_________________
Pozdrawiam
Jacek Piętka


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 gru 2010, 16:20 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień piaty
Po zwycięskiej bitwie k/Ździechowy, powstańcy pod wodzą Pawła Cymsa ruszyli wyzwalać Kujawy. Głównym celem było zajęcie Inowrocławia zamieszkałego w większości przez ludność polską.
Wyzwolono Oborniki i Kcynię.
W Kościanie dzień wcześniej wykradziono broń z magazynu wojskowego i następnie wyzwolono miasto, oraz Czempiń, Lubiń i Śmigiel.
Dalszy marsz powstańców w kierunku Leszna natrafił na silny opór garnizonu niemieckiego z tego miasta.
Oddziały powstańcze działają w rejonie Dopiewa, Buku, Opalenicy i Grodziska.
W Kaliszu zjawia się wysłannik z Warszawy z poleceniem zdobycia Ostrowa. Ostrów zdobyto bez walki.
Podjęto przygotowania do uderzenia na Nowy Tomyśl.
W Poznaniu odbyły się rozmowy między NRL (ks. S.Adamski, J.Drwęski, W.Konrfanty, W.SEyda i W.Trąpmpczyński), Wydziałem Wykonawczym RRiŻ, Niemieckiej Rady Ludowej, Żydowskiej Rady Ludowej, Prezydium Policji i Komendą Miasta (Maciaszek i kpt. Andersch), czyli przedstawicielami wszystkich ugrupowań i czynników politycznych Wielkopolski, a delegacją rządu pruskiego. Dyskutowano o sytuacji w Poznaniu. Próbowano rozwiązać sytuację pokojowo. Jednak wobec wielkiej różnicy poglądów co do dalszych losów Wielkopolski spełzły one na niczym i delegacja niemiecka opuściła Poznań następnego dnia.

Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 gru 2010, 21:38 
Offline

Dołączył(a): 05 gru 2010, 17:12
Posty: 40
andreas napisał(a):
Witam,
„A mnie cięgle zastanawia, jaki cel mają decydenci w tym, by nie propagować osiągnięć Wielkopolan z 1918 i 1919 r.” ? pyta Marian - Słowianin.

Przed dwoma laty, właśnie z okazji 90 rocznicy powstania w Wielkopolsce szukałem w internecie jakichś informacji na ten temat. Nic specjalnego, co by mnie zainteresowało nie znalazłem. Ale nie dawało mi to spokoju, więc szukałem dalej. Znalazłem po jakimś czasie, (bylo to już po czasie zainteresowania powstaniem) na internetowej stronie „Myśl Polska” ten oto poniżej przedstawiony artykuł pana Andrzeja Siudy.

Myślę, że już wtedy dwa lata temu na to pytanie zadane przez pana Siudę, a i dzisiaj przez Słowianina nikt jeszcze nie odpowiedział.

Jaka 90 rocznica Powstania Wielkopolskiego?
Dokładnie 90 lat temu, 27 grudnia 1918 r., w Poznaniu, a wkrótce na terenie całej Wielkopolski wybuchły walki zbrojne z niemieckim zaborcą. Rozpoczęło się jedyne zwycięskie, w dziejach Polski, narodowe powstanie. W Powstaniu Wielkopolskim szczególną rolę odegrali NARODOWCY, tak liczni w Wielkopolsce. To dzięki nim doszło do jego wybuchu i chwalebnego zwycięstwa.

Szczególnie zacięte walki toczyły się w zachodniej części Wielkopolski. Walki o Zbąszyń, pomimo dwukrotnych ataków oddziałów powstańczych zakończyły się klęską. Miasto przypadło II Rzeczypospolitej dopiero w wyniku Traktatu Wersalskiego 17 stycznia 1920 r. Prawdziwym sukcesem natomiast zakończyły się 5 stycznia 1919 r. walki o Wolsztyn. Krwawe walki toczyły się o Kopanicę, Kargową i Babimost. Powstańcy dotarli aż do Nowego Kramska. Oddziałami na tym odcinku dowodził porucznik Stanisław Siuda. W II Rzeczypospolitej zawodowy wojskowy. W 1939 r. u boku generała Tadeusza Kutrzeby dowódcy Armii „Poznań” Stanisław Siuda, w stopniu pułkownika, był jednym z dowódców uczestniczących w bitwie nad Bzurą. W przeciągu niespełna dwóch miesięcy powstańcy wielkopolscy wyzwolili niemal całą historyczną ziemię poznańską stanowiącą kolebkę państwowości polskiej. Wielkopolanie odzyskali wolność. Było to możliwe tylko dzięki głębokiemu patriotyzmowi i ofiarności jego uczestników oraz roztropności i bardzo dobrej organizacji działań powstańczych. Wielkopolska, poprzez zwycięstwo Powstania Wielkopolskiego, wniosła do odrodzonej Rzeczypospolitej rdzenne prapolskie ziemie z wysoko rozwiniętą gospodarką, z nowoczesnym przemysłem, wydajnym rolnictwem i prężnym handlem. Wielkopolska wniosła do Rzeczypospolitej również dobrze wyszkoloną, jednolicie umundurowaną, wyposażoną w sprzęt wojskowy (w tym samoloty) zdobyty w walkach z niemieckim zaborcą – Armię Wielkopolską liczącą ponad 75 tys. żołnierzy. Należy dodać także, że Wielkopolanie ofiarowali znaczne kwoty pieniężne do Krajowej Kasy Pożyczkowej, które później w istotny sposób zasiliły Bank Polski.

Dziś pomniki a zwłaszcza mogiły powstańcze możemy znaleźć niemal w każdej z miejscowości obecnego pogranicza wielkopolsko – lubuskiego: w Wolsztynie, Błotnicy, Zbąszyniu, Babimoście, Chobienicach, Zakrzewie, Nowej Wsi Zbąskiej, Siedlcu, Kopanicy. Tam też odbędą się jak co roku tegoroczne obchody kolejnej rocznicy Powstania Wielkopolskiego.

A co z obchodami ogólnonarodowymi. Zastanawiam się czy coś się w tym roku zmieni? Oto mamy okrągłą 90. rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Powstania – co oczywiste – zwycięskiego, a przez to w historii Polski… niepopularnego. Przez wszystkie lata powojenne (czy to była Polska Ludowa czy Polska numerowana Wałęsy, Kwaśniewskiego, Kaczyńskiego czy Tuska – a więc niezależnie od ustroju) jedyne wygrane polskie powstanie było i jest spychane na margines, tak przez poszczególne rządy, jak i przez media. Zwycięża, szczególnie w centralnych mediach, ideologia klęski, „z którą tak nam do twarzy”, jak mówi poeta. Naprawdę nie wiem dlaczego w prasie czy telewizji centralnej rocznica wybuchu, przypadająca 27 grudnia każdego roku, traktowana bywa kilkusekundową wzmianką przed wiadomościami sportowymi? Dlaczego ów historyczny fakt traktuje się jako mało znaczące wydarzenie lokalne? Przecież wobec rozmiarów Powstania Wielkopolskiego to Powstanie Warszawskie, o którym w ostatnim czasie do przesady głośno, powinno być wydarzeniem lokalnym! O co zatem chodzi, dlaczego ignoruje się sprawy poznańskie sprzed 90 lat? Czy dlatego, że udane walki zdarzyły się nad Wartą, a nie nad Wisłą, czy może dlatego, że wstydzimy się sukcesów?

Zastanawiam się czy w tym roku coś się zmieni się w TVP? Czy może zostanie wyemitowany jakiś blok poświęcony pamięci powstańców wielkopolskich? Czy TVP upamiętni powstanie emisją filmów o powstaniu, np. filmem „Polonia Restituta” w reżyserii Bohdana Poręby, czy też poprzestanie na wydaniu na płytach DVD filmu Andrzeja Konica pt. „Pogranicze w ogniu”, mówiący o Powstaniu Wielkopolskim oraz o działalności polskiego wywiadu i kontrwywiadu w II Rzeczypospolitej? A może ta edycja to tylko przypadek?

Andrzej Siuda

Za: myslpolska.pl


Pozdrowienia andreas


Nie masz Andrzeju na co liczyć. Nie jesteśmy kochani przez resztę kraju między innymi za to że wielkopolanin/ mam na myśli tego od pokoleń/ jest Narodowcem, choć nie zgodzę się z stwierdzeniem że to Narodowcy przyczynili się do wybuchu tego zrywu. Ugrupowanie narodowe powstało na naszych / a nie innych/ ziemiach z przyczyny Romana Dmowskiego dopiero w latach 20-tych, kiedy w Poznaniu tworzył podwaliny pod ruch narodowy pod nazwą Obóz Wielkiej Polski. Faktem jest że Narodowcy byli jedynę partią rządzącą do r. 1939 i za to nie byliśmy kochani. Reszta kraju to ludowcy i socjaliści i dlatego reszta kraju wyglądała tak ja wyglądała.
Zastanawia mnie tylko jedno. W którą stronę poszliby nasi dziadowie gdyby Powstanie miało miejsce 27 grudnia 2010 r, skoro w naszym parlamencie same " słowiańskie" nazwiska ? Z wielkopolskim pozdrowieniem Remigiusz


Ostatnio edytowano 02 sty 2011, 13:35 przez Remigiusz, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 01 sty 2011, 11:55 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 04 sty 2009, 18:30
Posty: 109
Lokalizacja: Warszawa
Witam Remigiuszu.
Powstanie Warszawskie piszemy z dużej litery tak jak i Powstanie Wielkopolskie, bez znaczenia czy było zbiorowym samobójstwem czy też nie, z szacunku dla cywili którzy tam zginęli.
Co Cię ugryzło chłopie?. Nie bądz szowinistą. Wielu obywateli Polski, szczególnie na Śląsku, Pomorzu, Mazurach i w Wielkopolsce nie ma nazwisk brzmiących "słowiańsko", co nie znaczy, że nie są Polakami.
Pozdrawiam. Edward Zając.

_________________
Pozdrawiam serdecznie
Edward
edward.zajac@wp.pl

Szukam:
- Zając - okolice Bojanowa, Kiekrza i Objezierza
- Psarski - okolice Bojanowa i Rawicza


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 01 sty 2011, 13:34 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Edwardzie!
Masz całkowicie rację. Tak nie można, jak to pisze Remigiusz.
Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 01 sty 2011, 15:40 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 15 lut 2008, 17:03
Posty: 306
Lokalizacja: Strzelno
Mogilno z okazji 90. rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego doczekało się obszernej publikacji o Powstaniu Wielkopolskim. Uczestnicząc w październikowej wizycie na Ziemi Mogileńskiej mogliście Państwo ją nabyć, gdyż stanowiła jedną z ofert Muzeum Ziemi Mogileńskiej, które zwiedzaliśmy. Dziś Mogilno obchodzi kolejną 92. rocznicę zrzucenia jarzma niewoli pruskiej. Poniżej zamieszczam dwa opracowania publikowane w „Rozmaitościach…” oraz na stronie Fary Mogileńskiej.

Z życzeniami Do Siego Roku

Marian - Słowianin


„Rozmaitości Mogileńskie”, MIESIĘCZNIK RADY MIEJSKIEJ Nr 180 (192)

Powstanie Wielkopolskie 19I8-1919 zapisało się w dziejach państwa polskiego jako jedno z dwóch, obok Powstania Wielkopolskiego 1806 roku, zwycięskich powstań narodowych. W sprzyjającej sytuacji polityczno-militarnej, jaka miała miejsce w końcowym etapie I wojny światowej, w obliczu klęski zaborców, a przede wszystkim dzięki ogromnemu zaangażowaniu i poświęceniu tysięcy powstańców, często młodych ludzi, udało się „zbrojnym czynem" upomnieć o wolność dla Wielkopolski i połączenie jej z odradzającą się po długiej niewoli Ojczyzną. W ocenie historyków, Powstanie Wielkopolskie zadecydowało o ukształtowaniu zachodnich i północnych granic II Rzeczypospolitej, wieńcząc wielopokoleniowe dążenia niepodległościowe, opór przeciw wynarodowieniu i wysiłek pracy organicznej. Wybuchło 27 grudnia 1918 r.. w odpowiedzi na demonstracje Niemców sprzeciwiających się wizycie w Poznaniu Ignacego Jana Paderewskiego - pianisty i wielkiego patrioty polskiego. W niedługim czasie swym zasięgiem objęło prawie całą Wielkopolskę.
Część miejscowości wyzwoliła się sama bez walki, było jednak wiele takich miejsc, w których o każdy kawałek ziemi trzeba było stoczyć ciężkie i niejednokrotnie krwawe boje. 16 lutego 1919 r. zawarto rozejm w Trewirze. który wstrzymywał działania powstańcze w Wielkopolsce. Nie oznaczało to jednak formalnego włączenia tych ziem do Polski (m.in. organizowano oficjalne wybory do pruskiego sejmu i parlamentu Rzeszy, a powstańcy
stoczyli jeszcze potyczki pod Bydgoszczą i Rynarzewem). Ostatecznie niepodległość dla Wielkopolski i włączenie jej w obręb terytorium II RP przyniósł dopiero układ podpisany
28 czerwca 1919 r. w Wersalu.

Mogilno przyłączyło się do Powstania stosunkowo późno, bo dopiero 1 stycznia 1919 r., kiedy to Gniezno i Trzemeszno już od kilku dni były opanowane przez powstańców. Wprawdzie nastroje w mieście były jednoznacznie patriotyczne i dużą aktywność wykazywała dość liczna grupa zwolenników natychmiastowego chwycenia za broń i rozbrojenia stacjonujących tu żołnierzy niemieckich, to jednak w ostatnich dniach grudnia 1918 r. przeważyło stanowisko Powiatowej Rady Ludowej, opowiadającej się za odsunięciem Niemców od władzy na drodze pokojowej. Na tak złożoną i niejednoznaczną postawę Mogilna wpłynęły zapewne dwie istotne przyczyny, po pierwsze, trudna sytuacja militarna – formacja mogileńskiego Grenzschutzu była liczniejsza niż się pierwotnie spodziewano (liczyła około 60 żołnierzy, lub nawet 100 - jak twierdzą niektórzy historycy), po drugie - Powiatowa Rada Ludowa podporządkowała się rozkazom Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu, a ten z kolei wzywał do zachowania spokoju i nieulegania prowokacjom. Najprawdopodobniej z tych też względów nie powiodła się misja pierwszych emisariuszy Powstania, Piotra Walczaka i Bolesława Kasprowicza, którzy dotarli w tym czasie do miasta i próbowali w podobny sposób jak w Trzemesznie doprowadzić do oswobodzenia Mogilna. Warto również uświadomić sobie, że opanowanie tego terenu miało dla Powstania znaczenie strategiczne, z jednej bowiem strony zabezpieczało Gniezno przed kontrofensywą niemiecką, z drugiej zaś - stanowiło jakby bramę do działań na Kujawach Zachodnich. Między innymi z tych względów podporucznik Paweł Cyms, dowódca kompanii gnieźnieńskiej i trzemeszeńskiej, podjął decyzję o wymarszu w kierunku Mogilna i zajęciu miasta przez oddziały powstańcze. W tym czasie jednak wola walki wśród mogilnian była już na tyle silna, że postanowiono nie czekać na pomoc z zewnątrz. Oswobodzenie miasta przez miejscowych zwolenników czynu zbrojnego odbyło się sprawnie i bez rozlewu krwi na dwie godziny przed wkroczeniem do niego oddziałów ppor. Cymsa.

Udział mieszkańców Mogilna w Powstaniu Wielkopolskim nie ograniczył się jednak tylko do rozbrojenia stacjonującego tu oddziału Grenzschutzu i przejęcia tymczasowej władzy w mieście. Mimo, iż nie było tu walk powstańczych, to wielu mogilnian walczyło na Froncie
Północnym Powstania, biorąc udział m.in. w bitwach o Inowrocław, Szubin, Jaksice i Brzozę. W bojach powstańczych poległo 16 mieszkańców Mogilna, a kilkunastu odniosło rany. Ogromnym poparciem dla Powstania wykazywała się społeczność miasta, zapewniając kwatery i wyżywienie dla przybyłych oddziałów, organizując opiekę i punkty sanitarne. Nieoceniona była także pomoc finansowa m.in. w formie indywidualnych darowizn na rzecz powstańczego wojska, poprzez zbiórki pieniędzy na wiecach, w kościołach i w szkołach.

Danuta Konieczka – Śliwińska


Wspomnienie o wyzwoleniu Mogilna podczas Powstania Wielkopolskiego 1918/1919
W Lipcu 1918 roku potajemnie zostaje utworzona Powiatowa Rada Ludowa w skład której weszli: Józef Trzciński, Wincenty Chojnacki, Piotr Płoszyński, ks. Mieczysław Brodowski, Antoni Konieczka i Teodor Krobski. Powiatowa Rada Ludowa często organizowała potajemne zebrania w prywatnych domach, najczęściej odbywały się one na plebanii farnej u ks. Mieczysława Brodowskiego i u Józefa Trzcińskiego, dziedzica na Świerkówcu. Po wybuchu rewolucji w Berlinie tj. po 10.11.1918 roku przybył do Mogilna oddział Grenzschutzu w sile jednej kompanii ( liczył on około 100 osób) i ulokowany został w szkole średniej dla chłopców. Dowódca kompanii zakwaterowany został w właściciela młyna - Niemca. W tym samym czasie zostaje również utworzona w Mogilnie Rada Robotniczo – Żołnierska, którą początkowo organizował Niemiec, pracownik starostwa wspólnie ze Stanisławem Roloffem, który powrócił z frontu pierwszej wojny do Mogilna. Z chwilą rozpoczęcia powstania w Poznaniu Radę Robotniczo – Żołnierską przejął Stanisław Roloff, syn szewca Ferdynanda, były żołnierz armii pruskiej w stopniu sierżanta. Stanisław Roloff kierował Radą ściśle współpracując z Towarzystwem „Sokół”, którego prezesem wówczas był Jarecki Feliks, kupiec w Mogilnie, sekretarzem Maksymilian Bosiacki, a naczelnikiem Aleksander Jakubowski – była to współpraca tajna, o której nie mogli dowiedzieć się Niemcy (Roloff był dawnym członkiem Sokoła). Podobną współpracę Stanisław Roloff nawiązał z drużyną harcerską, której komendantem był Roloff Roman, brat Stanisława. Urządzano tajne zebrania członków Sokoła i harcerstwa w celu przygotowania się tych organizacji do udziału w powstaniu. Odbywały się one najczęściej u Feliksa Jareckiego. Rada Robotniczo – Żołnierska w mieście pilnowała porządku, prowadziła dokładną ewidencję żołnierzy Polaków powracających z armii pruskiej jak również wystawiała patrole i posterunki przy ważniejszych obiektach. Powiatowa Rada Ludowa działała również w konspiracji, ale na podstawie wytycznych, zaleceń Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu. Natomiast Rada Robotniczo – Żołnierska, pod komendą Stanisława Roloffa działa zgodnie z rozkazem Naczelnej Komendy Sokoła w Poznaniu, którą wówczas kierował Naczelnik Okręgowy Pan Lange z Poznania, który na kilka dni przed wybuchem powstania przybył do Mogilna, do Feliksa Jareckiego i polecił organizować i przygotowywać się do powstania. Praca ta polegała na organizowaniu oddziału powstańczego i zbieraniu oraz organizowaniu broni. Broń zbierano od żołnierzy powracających a frontu, ludności cywilnej i Bractwa Kurkowego. Zdobywano ją również z transportów kolejowych. Miejscem magazynowania były strychy i piwnice w domach prywatnych oraz magazynach Spółdzielni „Rolnik”. Na opiekunów magazynów broni wyznaczono Antoniego Konieczkę i Teodora Krobskiego i innych członków Rady Robotniczo- Żołnierskiej. Dużą część broni zmagazynowano również w budynkach gospodarczych naprzeciwko kina Tęcza.
Na wieść, że ppor. Paweł Cyms z kompaniami gnieźnieńską i wrzesińską posuwa się w kierunku Mogilna, ruch powstańczy w Mogilnie wzmaga się i powstaje wtedy decyzja rozbrojenia kompanii Grenzschutzu bez rozgłosu. Polacy należący do Rady Robotniczo - Żołnierskiej wspólnie z Sokołem mieli wyznaczone role działania, byli podzieleni na grupy, z których każda była przeznaczona do specjalnych zadań. 31 grudnia 1918 roku Rada Robotniczo - Żołnierska ogłosiła, że w tym dniu odbędzie się zabawa dla żołnierzy Polaków powracających z frontu I wojny, a w międzyczasie wysłano patrole naprzeciw oddziałom ppor. Pawła Cymsa. Celem takiego postępowania było odwrócenie uwagi Niemców. Na salę przybył dużo gości, w strojach wieczorowych i żołnierzy w mundurach – sama zabawa była przygotowana dla rezerwistów. Stanisław Roloff poza organizacją zabawy, działał również w mieście przygotowując przebieg rozbrojenia Grenzschutzu. Porozstawiał patrole na mieście składające się wyłącznie z Polaków, byłych żołnierzy armii pruskiej. W rozszerzonych patrolach brali również udział cywile, członkowie Zarządu Sokoła jak: Feliks Jarecki – prezes Sokoła, Maksymilian Bosiacki – sekretarz, Aleksander Jakubowski – naczelnik gniazda, Maliński – drugi naczelnik i Stanisław Urbański z ramienia Rady Robotniczo – Żołnierskiej. Z patrolem w którym brali udział wyżej wymienieni cywile Stanisław Roloff wyszedł na ulicę ks. Piotra Wawrzyniaka w kierunku Fary – kościół pw. Św. Jakuba Ap., ponieważ w tym czasie miał przechodzić z mieszkania Niemca, właściciela młyna komendant oddziału Grenzschutzu do średniej szkoły chłopców w Mogilnie, gdzie ulokowani byli żołnierze tego oddziału. Spotkanie nastąpiło z niemieckim komendantem naprzeciwko Fary, który nie spodziewał się powstańczego patrolu. W momencie spotkania z patrolu wystąpił Stanisław Roloff i Stanisław Urbański oboje z karabinami, którzy nakazali mu podnieść ręce do góry, oświadczając jednocześnie, że jest aresztowany. Musiał zdać broń, pas pozostawiono mu i polecono, aby poszedł z nimi do kwatery wojskowej. W czasie marszu oficera Grenzschutzu z polskim patrolem Roloff wydał mu kategoryczne polecenie aby rozkazał swym podwładnym żołnierzom złożyć broń. W tym czasie po całym mieście chodziły patrole powstańcze. Gdy przybyli do kwatery żołnierzy niemieckich, napotkali posterunek niemiecki, który rozbroili – odebrali broń i wyprowadzili na podwórze szkoły, by inni żołnierze nie widzieli tego. Następnie patrol powstańczy wraz z oficerem wszedł do Sali, w której mieścił się główny odwach. Oficer wszedł pierwszy i gdy wyłonił się jeden z podoficerów krzyknął achtung i wszyscy żołnierze którzy znajdowali się na odwachu stanęli na boczność. Wtedy komendant powiedział „Jesteśmy zmuszeni do złożenia broni”, równocześnie sam odpiął pas i złożył go na stół odwachu, a żołnierzom wydał rozkaz by złożyli broń posiadaną przy sobie z amunicją. Broń długa była ustawiona w stojakach pod ścianami, którą powstańcy wynieśli na zewnątrz. W ten sposób cały oddział Grenzschutzu stacjonujący w Mogilnie rozbrojono bez przelewu krwi. Rozbrojonych żołnierzy ustawiono w kolumnę czwórkową na Rynku, jednocześnie wysłano do starostwa oddział powstańców, by z tamtąd przytransportowali skrzynkę z pantoflami holenderskimi (dłubankami), które wydano żołnierzom niemieckim po odebraniu butów. Po tym cały oddział Grenzschutzu, członkowie Rady Robotniczo – Żołnierskiej odprowadzili na dworzec kolejowy by odesłać go pociągiem do punktu zbiorczego w Poznaniu. W międzyczasie, gdy powstańcy mieli już ustawionych w kolumnie żołnierzy Grenzschutzu, do Mogilna weszły oddziały ppor. Pawła Cyma. Odziały stanęły na Rynku w kolumnach czwórkowych w całkowitym uzbrojeniu z polową kuchnią, która miała przygotowywać pożywienie dla oddziałów. Po ostatecznym załatwieniu się z wojskami Grenzschutzu i powitaniu oddziałów powstańczych z Gniezna, Wrześni i Trzemeszna Powiatowa Rada Ludowa zebrała się w Sali ( obecnie sala Domu Kultury) na naradę z dowódcą oddziałów ppor. Pawłem Cymesem. Przed rozpoczęciem narady Cyms obstawił krańce wszystkich wylotowych ulic z miasta swoimi patrolami. Specjalnie silnie obstawił wiadukt kolejowy by nie zaskoczyła wyzwolone Mogilno niespodzianka ze strony oddziałów niemieckich z kierunku Inowrocławia. Jednocześnie powstańcami obsadzono dworzec kolejowy, a przede wszystkim centrale telefoniczną i telegraf. Po załatwieniu wszelkich spraw dotyczących bezpieczeństwa w mieście przystąpiono do narady. Na zebraniu z Powiatową Radą Ludową ppor. Cyms zarządził stan oblężena i w porozumieniu z Powiatową Radą Ludową mianował komendantem miasta Mieczysława Plucińskiego – właściciela majątku w Gozdawie, rozwiązując Radę Robotniczo – Żołnierską organizuje Straż Ludową, która zajęła się porządkiem w mieście, zapewniając mieszkańcom miasta spokój i ład. Zorganizowana Straż Ludowa zajęła się również odbieraniem broni od Niemców mieszkających w Mogilnie i okolicznych wioskach. Odebraną broń składano w magazynach Spółdzielni „Rolnik” i w domu Brauera przy Rynku. Opiekunami magazynów z bronią zostali Andrzej Konieczka, Franciszek Kostecki i inni. Po zorganizowaniu Komendy Miasta, Straży Ludowej i władzy administracyjnej Stanisław Roloff na polecenie Cymsa zebrał swój oddział w sile około 100 ludzi i wyruszył na pomoc powstańcom Kruszwicy i Inowrocławia. Pod groźbą użycia broni zmusił niemiecką drużynę pociągu, by jego oddział przewiozła do Janikowa i Inowrocławia. W tym samym czasie Gajewski z Trląga doniósł Roloffowi, że Janikowo jest obsadzone wojskami niemieckimi. Wtedy potajemnie wydano polecenie dyżurnemu ruchu, by pociąg z kompanią Roloffa skierował na Strzelno i Kruszwicę. W drodze, już po wyjeździe za Kunowo, obsługa znowu odmówiła posłuszeństwa i nie chciała dalej prowadzić pociągu, ale pod groźbą powstańców dowieźli oddział do Kruszwicy, dalej przewieziony platformami i węglarkami do Mątew, gdzie już przybył ze wszystkimi siłami połączonych oddziałów Paweł Cyms, pod którego rozkazy stawił się oddział Stanisława Roloffa. W ten sposób Mogilno zaliczono do miast, które już 01.01.1919 roku należało do wolnej niepodległej Ojczyzny, a oddziały mogileńskie wyruszyły na pomoc w wyzwoleniu dalszych miejscowości.

Napisał
Dominik Nowak
(Powstaniec Wielkopolski 1918/1919 z Mogilna)
Spoczywa na mogileńskim cmentarzu
pole - 18
rząd - 13
grób nr – 59

Tekst pochodzi ze strony Fary Mogilno http://www.faramogilno.pl/nowak.htm


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 01 sty 2011, 20:05 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
1 stycznia 1919 Powstania dzień szósty

W dniu tym (środa) Poznań opuszcza Ignacy Paderewski przebywający dotychczas w Hotelu Bazar złożony chorobą.
Przejeżdża pociągiem, w drodze do Warszawy, przez wyzwolony Ostrów. Jest tam owacyjnie witany.
Wyzwolony zostaje Ostrzeszów, Jarocin i Krotoszyn przy pomocy pociągu pancernego "Poznańczyk".
Batalion jarociński weźmie udział w walkach na Kujawach i na froncie zachodnim.
Zdobyte zostaje także Trzemeszno, Mogilno, Rogoźno, Kcynia, Żnin i Nakło. Zdobycie Nakła pozwala powstańcom kontrolować trasę pociągu Berlin - Bydgoszcz - Toruń.
Miasto to stanowi też doskonałą bazę wypadową do natarcia na Bydgoszcz.
Trwają przygotowania do zdobycia Nowego Tomyśla.
W Inowrocławiu przedstawiciele NRL prowadzą rozmowy w celu pokojowego przejęcia miasta.

Wojtek

p.s. W swoich relacjach posługuję się faktami historycznymi, z których nie należy wyciągać błędnych wniosków i deprecjonować uczestników innych powstań i samych Powstań.
Jeżeli czujemy się "pokrzywdzeni", że tak mało o Powstaniu Wielkopolskim to nie miejmy pretensji do nikogo tylko do siebie. Do siebie że nie potrafimy sami zadbać o uznanie wielkości i znaczenia "naszego" Powstania. Nikt za nas nie będzie w tej sprawie lobował i o niej mówił. Musimy to robić sami, ale w sposób nie obrażający innych bo na pewno na to nie zasługują.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 02 sty 2011, 13:48 
Offline

Dołączył(a): 05 gru 2010, 17:12
Posty: 40
edward napisał(a):
Witam Remigiuszu.
Powstanie Warszawskie piszemy z dużej litery tak jak i Powstanie Wielkopolskie, bez znaczenia czy było zbiorowym samobójstwem czy też nie, z szacunku dla cywili którzy tam zginęli.
Co Cię ugryzło chłopie?. Nie bądz szowinistą. Wielu obywateli Polski, szczególnie na Śląsku, Pomorzu, Mazurach i w Wielkopolsce nie ma nazwisk brzmiących "słowiańsko", co nie znaczy, że nie są Polakami.
Pozdrawiam. Edward Zając.



Zgadzam się i przepraszam. Posunąłem się za daleko. Zadam tylko jedno pytanie. Czy w niemieckim parlamencie mamy przedstawiciela mniejszości polskiej? W naszym, mniejszość niemiecka funkcjonuje. Jeszcze jedno. Jakie skutki miało Powstanie Warszawskie? Tysiące ofiar które w przyszłości mogły krajowi dać naprawdę wiele. Raz jeszcze przepraszam Remigiusz - Narodowiec / nie szowinista /.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 02 sty 2011, 17:45 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 11 lis 2009, 07:51
Posty: 25
Lokalizacja: Poznań
Witam Tereniu!
Pragnę powiększyć Twą bazę zdjęć albumu grobów Powstańców Wielkopolskich.
Groby powstańcze znajdujące się na cmentarzu parafialnym kościoła p.w. św. Floriana w Zielonej Wsi koło Rawicza najlepiej świadczą o udziale wielu parafian w Powstaniu Wielkopolskim gdzie spoczywaja wśród 11 mogił:

• Stanisław Nowak ur. 4-04-1888 poległ 14-02-1919
• Stanisław Niedźwiedź ur. 28-08-1898 poległ 30-01-1920
• Antoni Murawa ur. 1-06-1901 poległ 10-02-1919
• Jan Gajowy ur. 16-05-1893 poległ 10-02-1919
• Ignacy Stachowski ur. 15-02-1900 poległ 25-01-1919
• Stanisław Lachera ur. 20-07-1893 poległ 20-01-1919
• Piotr Lachera ur. 28-03-1898 poległ 1-02-1919
• Józef Paca ur. 2-06-1876 poległ 16-02-1919
• Franciszek Bąk ur.14-02-1898 poległ 26-02-1919
• Ignacy Bąk ur. 16-02-1866 poległ 14-02-1919
• Stanisław Niedźwiedzki ur. 10-09-1900 poległ 12-02-1919

Obrazek

Załączam zdjęcie tych jedenastu mogił, natomist zdjęcia poszczególnych tablic nagrobnych przeslę na priv tylko podaj w jakiej mają być rozdzielczości.

Pozdrawiam Ryszard

_________________
Ryszard Lachera - Poznań

Poszukuję: Skrzypczak, Szczechowiak, Porwich, Wilk, Bąk z okolic Dusznik, Wilczyny, Konina, Pniew, Łężeczki, Chrzypsko


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 02 sty 2011, 23:23 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień siódmy
Negocjacje pokojowe w Inowrocławiu nie przynoszą rezultatu. Powstańcy atakują ważne i strategiczne obiekty w mieście(ratusz, pocztę, starostwo i koszary), czyniąc to pomimo zakazu członków NRL. Do miasta zbliżają się połączone oddziały powstańców z Gniezna, Wrześni, Trzemeszna, Mogilan, Strzelna i Kruszwicy. Wszystkie pod wodzą Pawła Cymsa.

Zdobyty zostaje w nocy Nowy Tomyśl, miasto w 90% zamieszkałe przez Niemców. W wyzwoleniu Nowego Tomyśla brały udział kompanie dowodzone przez ppor. Zenktellera wspomagane kompania opalenicka E. Klemczaka uderzającą od wschodu i kompanią z Lwówka dowodzona przez J. Łąckiego nacierająca od północy. Tak zmasowany atak pozwolił zdobyć miasto prawie bez wystrzału, rozbrajając okrążone oddziały niemieckie.
Należy zwrócić uwagę na bardzo podobne zdarzenia w wielu wyzwalanych miejscowościach. Oddziały niemieckie ich broniące widząc nacierających powstańców poddawały się. W wielu przypadkach stosowano różnorakie fortele. Wszystkie te działania powstańców miały na celu zdobycie atakowanych miejscowości jak najmniejszym kosztem ofiar. I to z obu stron. Fakt ten należy bardzo podkreślić, jako celowe i bardzo przemyślane działanie. Nie było walki na oślep i walki dla samej walki. Jeszcze jeden przykład z dnia 2 stycznia to likwidacja obozu niemieckiego w Biedrusku, gdzie przejęto cały majątek i wyposażenie szkoły niemieckich podchorążych bez jednego wystrzału. Część zdobytej broni i koni wzięli powstańcy, a część odesłano do Warszawy do dyspozycji Naczelnego Dowództwa WP.
Oczywiście były sytuacje gdzie użycie siły było konieczne i niezbędne, wobec oporu wojsk niemieckich, dla odzyskania miejscowości. I tam właśnie trzeba było ponieść ofiarę krwi i życia.

Wojtek

p.s. Bardzo dziękuje Remigiuszowi za dzisiejszy wpis. Masz klasę.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 03 sty 2011, 12:50 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 lis 2008, 19:17
Posty: 30
Lokalizacja: Wschowa
Czytam z zapartym tchem wszystkie posty związane z Powstaniem Wielkopolskim 1918
Mój Dziadek Słożyński Władysław
walczył w " Kompanja Łabiszyńska 7.kompanja 9.P.P.Strzelców Wielkopolskich od 6.I.1919 do 1.IV.1919 następnie 67 P.P.Wielkop..
Udział w ważniejszych bitwach: pod Żninem, Łabiszynem, Szubinem, Rynarzewem.
Kontuzjowany w rękę 11.I.1919 pod Szubinem.
Przeniesiony do rezerwy 23.VIII1920 r.z powodu inwalidztwa 33% .
Po zwolnieniu z wojska pracował do 1924 roku w Powiatowej Kasie Chorych w Żninie."
Pozdrawiam Romualda

_________________
Nazwiska w kręgu moich zaineresowań: Kaszewski, Słożyński, Wesołowski


Ostatnio edytowano 03 sty 2011, 22:37 przez romualda, łącznie edytowano 2 razy

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 03 sty 2011, 13:28 
Offline

Dołączył(a): 12 gru 2008, 21:36
Posty: 491
Lokalizacja: Września
Powstanie Wielkopolskie 1918/1919 w Strzałkowie

Listopad 1918 r.
Marzenia o wolności istniały cały okres zaborów. W latach 1901 do 1905 objawiły się dążenia do zachowania minimum polskości w szkole poprzez różnego rodzaju odmowy zwane ogólnie jako strajki szkolne. Dzieci w nich uczestniczące spotkały się z różnymi represjami:
cofnięciem w szkoleniu o kilka klas, aresztami, zostawaniem po lekcjach, biciem i szykanami.W Strzałkowie doznała tego grupa uczniów odmawiająca przyjęcia książek i religii w języku niemieckim, między innymi: Ludwik Stawniak, Michalina Zbieranek, Władysława Urbańska (Zimniewicz), Teresa Ziarniak, Wawrzyniak, Stanisława Ziętkiewicz, Kazimiera Michalska, Janina Urbańska. Dzieci za odmowę nauki były po szkole przeprowadzane do aresztu. Jedzenie dostarczali rodzice dwa razy dziennie. W więzieniu dozorcą był Niemiec Lorenz.W końcu 1917r. powstała w Strzałkowie około 15 osobowa drużyna skautowa, od czerwca 1918 r. wskutek decyzji władz niemieckich rozwiązującej polski skauting, pracująca w konspiracji. Na czele drużyny skupiającej głównie uczniów rzemieślniczych stał Józef Fiszer, a w jej skład wchodzili:
Józef Basiński, Bączkiewicz, Antoni Brodnicki, Tadeusz Drabiński, Teodor Kamiński, Kapela, Kazimierz i Hipolit Maciejewski, Leonard Namiński, Nikodem Pałasik, Nikodem Stawniak, Urbaniak, Witold Witosławski, Grzechowiak, Władysław Ziarniak. Opiekunem drużyny był Jałoszyński a wychowawcą Purol. Grunt do działania wyzwoleńczego był przygotowywany. Udział niewątpliwy w umacnianiu ducha polskości miał ksiądz Władysław Morawski (1875-31.07.1934), miejscowy proboszcz.
Nikodem Pałasik wspomina pomoc księdza w zdobywaniu patriotycznej lektury czy też patriotycznych pieśni. W listopadzie 1918 roku powstaje drużyna skautów.

Okres Rad
Po wybuchu niemieckiej rewolucji listopadowej 1918 r., centralny rząd cesarski próbował rozbroić i ujarzmić rewolucję zarządzeniem tworzenia Rad Robotników i Żołnierzy. Rady te były formą władzy na terenie garnizonu. Na modłę niemiecką zaczęły powstawać Rady Robotnicze, Żołnierskie i Włościańskie. Sądzono, że o ile na ich czele staną osoby akceptowane, lub nawet wyznaczone przez niemieckie władze, będzie możliwe pokierowanie wypadkami, stopniowe schładzanie emocji a w rezultacie opanowanie sytuacji. Ten plan Polacy skutecznie storpedowali, przeciwnie, wykorzystali we własnym celu. Za akceptacją władz berlińskich zezwolono na tworzenie w miastach - garnizonach lub gdzie stacjonują oddziały, na tworzenie Rad Żołnierskich . W pozostałych wypadkach mogły powstać tylko Rady Robotnicze. 10 listopada 1918r. powstaje w Strzałkowie całkowicie polska Rada Robotnicza, a niezależnie od niej funkcjonuje niemiecka Rada Żołnierska powstała na bazie ochrony obozu jenieckiego w Łężcu. Rady te znalazły drogę porozumienia, tym bardziej, że Rada Żołnierska w składzie niemieckim właściwie wkrótce przestała istnieć, wyparta przez element polski. Działalność Rady skierowana była głównie na sprawy administracyjno-porządkowe. Rada Robotnicza zorganizowała straż bezpieczeństwa po gminach w obwodzie komisariatu strzałkowskiego, zarządziła obsadzenie urzędu gminnego i zaprowadzenie nauczania polskiego języka i religii we wszystkich klasach. Wkrótce niemiecka Rada ulega likwidacji a obóz jeniecki dotychczasowa załoga opuściła.
Polscy żołnierze uzupełniają Radę Robotniczą a po scaleniu powstaje polska Rada Robotniczo - Żołnierska, którą kierowali:
Sobociński, Maciejewski, Kordziński, Gruszka, Łożyński, Władysław Witosławski.
Tak opisuje zdarzenia w Strzałkowie ówczesna gazeta:
„W gminie tutejszej utworzyła się zaraz następnego dnia po przewrocie Rada Robotnicza, która natychmiast weszła w porozumienie z Radą Żołnierską w obozie strzałkowskim względem wspólnych interesów. Rada Robotnicza zorganizowała straż bezpieczeństwa po gminach w obwodzie komisariatu strzałkowskiego, zarządziła obsadzenie urzędu gminnego i zaprowadzenie nauczania polskiego języka i religii we wszystkich klasach. Rada Robotnicza uzupełniła się przez ukonstytuowanie Rady Żołnierskiej z byłych żołnierzy Polaków w obozie strzałkowskim. Składająca się z samych Niemców [Rada Żołnierska] się rozwiązała obóz przez dotychczasową załogę opróżniony został. Z dniem 30 [listopada] legiony polskie do obozu [w Łężcu] wkroczyły obejmując go na własność jako garnizon.”
Oficjalne przeniesienie komendy garnizonu obozu jeńców nastąpiło 10.01.1919, gdy komenda przeniesiona została do starych koszarów w Żaganiu. Administracja niemiecka oczywiście działała, trzeba było jednak patrzeć jej na ręce. 12 grudnia 1918r. nadkontrolerowi cła w Strzałkowie Sandesowi dołożono kontrolera polskiego Brzezińskiego. Od 16 grudnia 1918r. przy niemieckim komisarzu obwodowym w Strzałkowie, a funkcję tę sprawuje niejaki Uebe (później Schnelider), ustanawia się polskiego męża zaufania (kontrolera, decernenta) Jana Kuczkowskiego. Należy nadmienić, że to Prusacy wprowadzili zamiast stanowiska wójta stanowiska komisarzy obwodowych już w 1837r. Następnym etapem jest utworzenie samorządu lokalnego, Rad Ludowych (wiejskich lub gminnej). Od 14 do 16 listopada powstała 9-11 osobowa Rada Gminna w Strzałkowie, pod auspicjami męża zaufania przy obwodowym komisarzu. W jej skład weszli członkowie Powiatowego Komitetu Obywatelskiego zamieszkali na terenie gminy, część polskich i niemieckich dotychczasowych ławników i 3 delegatów z ramienia Rady Robotniczo - Żołnierskiej. W niedalekim Graboszewie 16 listopada zwołano wiec w spichrzu dominialnym. Na wiecu przemawiali Jerzy Hulewicz z Kościanek i ks. Karol Słubicki, proboszcz Graboszewa. Utworzono Wiejską Radę Ludową , do której wybrano 4 robotników, 4 włościan i 4 przedstawicieli inteligencji. Rady Ludowe będące przedstawicielem samorządu funkcjonują niezależnie od Rad Robotniczo - Żołnierskich pełniących funkcje polityczne. 1 grudnia 1918r. Rada Robotniczo - Żołnierska ze Strzałkowa przyporządkowuje się władzom we Wrześni. Na wiecach następują wybory do Powiatowej Rady Ludowej. Na obwód strzałkowski do Powiatowej Rady Ludowej wybrano na wiecu J.Świnkę, J.Srokę, T. Maciejewskiego, Marcinkowskiego, księdza Wojciecha Reitera(1876-1932) ze Skarboszewa, Lutomskiego [Henryka ze Stawu], Słowińskiego, księdza Zygmunta Wąsowicza(1871-1940) z Ostrowa Kościelnego, Władysława Ziarniaka. Ksiądz Stanisław Bogdański(16.05.1870-28.08.1933) z Miłosławia, prezes komitetu wyborczego na powiat wrzesiński, wezwał 24 listopada wszystkich wybranych na salkę parafialną w celu zatwierdzenia wyborów i ukształtowania Powiatowej Rady. Wybrano prezesa (Franciszek Czapski z Barda), zarząd i komisarza Straży Ludowej (Kazimierz Grudzielski). Rady miejskie i włościańskie podlegały Powiatowej Radzie Ludowej. Z kolei na wiecu we Wrześni tego dnia na sali Odeon akceptuje się ostatecznie wybór 14 delegatów na Sejm Dzielnicowy w tym ze Strzałkowa: Kazimierza Stawniaka(1881-1955), z Szemborowa Jana Machińskiego i z Kościanek Jerzego Hulewicza. W dniu 23.11.1918 wysyła Rada R-Ż do obozu jeńców w Strzałkowie w celu dokonania zakupu panów Nowickiego i St. Chełmikowskiego. Jednocześnie z kasy strzałkowskiego niemieckiego Urzędu Celnego w niewyjaśniony sposób ginie spora suma 30000 marek.
Po zakończeniu Sejmu Dzielnicowego na wiecu we Wrześni 15 grudnia 1918r. delegaci zdali sprawozdanie z jego przebiegu. Strzałkowo będąc miejscowością graniczną odegrało jeszcze jedną, ważną rolę w Powstaniu. Nieszczelna granica ułatwiała przenikanie kurierów kursujących między Poznaniem a Warszawą, a sprzyjającą okolicznością był fakt funkcjonowania w Słupcy już wtedy oddziału Wojska Polskiego. Znaczące zadanie w zakresie komunikacji spełniała rodzina Hulewiczów, z której Bohdan był zastępcą Mieczysława Palucha w Poznaniu a Jerzy, rezydujący w Kościankach pełnił w zasadzie rolę wywiadowczą, donosząc istotne informacje do Piłsudskiego. Funkcję tę spełniał dość długo, za co zresztą spotkał się z ostrą reprymendą ze strony Józefa Dowbor - Muśnickiego. To w Kościankach w drodze z Warszawy do Poznania w dniu 26 grudnia 1918 r. zatrzymał się Stanisław Łapiński (Nilski), ten sam który odegrał istotną rolę w utworzeniu kompanii Beutlera, w skład której weszli powstańcy strzałkowscy.

Aspekty wojskowe

W Strzałkowie , jako miejscowości nadgranicznej z Urzędem Celnym i obozem jenieckim istniał silny niemiecki oddział wojskowy. Po wybuchu rewolucji rząd niemiecki zezwolił na tworzenie w poszczególnych garnizonach ochotniczych kompanii porządkowych tzw. Służby Straży i Bezpieczeństwa (Wach -und Sicherheitsdienst). Kompanie ochrony powstały aby zapewnić dozór nad obiektami wojskowymi (w tym granicznymi) opuszczanymi masowo przez żołnierzy wskutek ogłoszonej demobilizacji całej armii. 15 listopada 1918 r. pruski Minister Wojny wydał zarządzenie o dopuszczeniu możliwości przyjmowania do nich obok Niemców także Polaków. 20 listopada wiadomość o tej możliwości dociera wpierw do Poznania a później do poszczególnych ośrodków. Najbardziej istotnym elementem w tym jest możliwość oficjalnego finansowania tych jednostek zapewniając im dobre wyżywienie, zakwaterowanie,
umundurowanie z zapasów wojskowych i żołd. Oddziały te miały pełnić służbę garnizonową, głównie wartowniczą, stanowić ochronę granic przed przedostaniem się niepewnego elementu (co oznaczało idee bolszewickie), a z biegiem czasu jej celem było rozbrajanie drobnych oddziałów niemieckich wracających z frontu wschodniego. Zadaniem kompanii była ochrona przejścia granicznego. Wobec zawieszenia broni, część żołnierzy armii niemieckiej pochodzenia niemieckiego wyjeżdża do domów, odchodząc ze służby, lub co dla Polaków też istotne, otrzymując długotrwałe i płatane przepustki (urlopy). Powoływano więc nowych żołnierzy, ochotników, pilnując aby byli
narodowości polskiej, którzy jednak przy tym dawali rękojmę zachowania porządku i dyscypliny. Zdarzały się jednak okresy braku finansowania, toteż fluktuacja była znaczna. Ochotnik znalazłszy posadę lub zajęcie opuszczał szeregi wojska, na jego miejsce przychodzili inni. Z możliwości utworzenia kompanii w przypadku Strzałkowa, z takiej możliwości natychmiast skorzystano. Z tym, że ponieważ chodziło o ochronę przejścia granicznego i Urzędu Celnego kompania nosiła charakter Ochrony Granic (Grenzschutz Ost). W ten sposób, za niemieckie pieniądze powstały w powiecie wrzesińskim polskie kompanie Grenzschutzu. Ponieważ ochrony wymagały dwa przejścia graniczne (Strzałkowo i Borzykowo) oraz miasto powiatowe Września, stworzono wkrótce kompanie graniczne pod komendą Władysława Wiewiórowskiego. Kompania strzałkowska składała się w części z miejscowych ochotników, których zgłosiło się około 200 osób, a w części z istniejącego oddziału wartowniczego a więc była w istocie kompanią Grenzschutzu, opartą na oddziale wartowniczym z Łężca, a po 27 grudnia staje się kompanią batalionu wrzesińskiego. Nawet jej nazwa używana czasem zamiennie, a mianowicie Grenz- und Heimatschutzbataillon Wreschen świadczy o wykonywanych zadaniach. Kompanie ochotnicze, płatne z początku od 5 do 12 marek dziennie, później ustanowiono stałą kwotę 120 marek, a dla dowódców 180 marek miesięcznie. Bardzo często zmieniały stany osobowe.
Tak opisuje ówczesny stan oddziałów gazeta powiatowa we Wrześni:
„Dużo kłopotu przyczyniała nam kompania strzałkowska. Była ilościowo najsilniejsza, ale źle umundurowana i brak jej było broni i amunicji. I tu wypadek przyczynił się do uzdrowienia stosunków. Doniesiono RRŻ, że do Strzałkowa zjechał jakiś oddział żołnierzy niemieckich dla ochrony granicy. Natychmiast RRŻ delegowała Piotra Jarocińskiego i Alfreda Pütza (byli to członkowie władz Rady Robotniczo - Żołnierskiej we Wrześni) celem zbadania stanu rzeczy. Na miejscu wydało się, że to berlińska Arbeiter Zentralle (Centrala Robotnicza) przysłała ludzi w celu wywozu do Niemiec z Polski żywności i nagromadzonych w obozie jeńców pod Strzałkowem, amunicji, broni i odzienia wojskowego. W imieniu RRZ aresztował i rozbroił Jarociński owych 30 ludzi, odesłał ich do Berlina, a pełen wagon ekwipunku wojennego przekazał dowódcy kompanii strzałkowskiej, p. Józefowi Trawińskiemu.”
Powstaje problem pieniędzy na wyżywienie i żołd. Dotychczas kompanie graniczne finansował pułk 46 z wrzesińskich koszar. Na miejscu, we Wrześni, istniał batalion rezerwowy tego pułku (trzeci batalion Landswehry nr 37), a właściwie jego jedna kompania, gdyż trzy pozostałe stacjonowały w Jarocinie. Batalion rezerwowy służy jako zaplecze jednostek frontowych, skąd wychodzi uzupełnienie w stanach jednostek frontowych. Praktycznie wkrótce przestał on istnieć, wobec czego udała się grupa w składzie: W. Wiewiórowski, W. Chełmikowski, P. Jarociński do Poznania, do dowództwa kompanii granicznych tworzących się w ramach V Korpusu, a konkretnie do gen. Hansa Glahna, będącego inspektorem tej służby. Gen. Glahn warunkował jednak wypłatę ustanowieniem dowódcy batalionu granicznego niejakiego płk. Theuricha, inspektora Urzędu Celnego we Wrześni. Targując się uzyskano w końcu jednak zgodę na powierzenie dowództwa batalionu ppłk K. Grudzielskiemu. Nie musiało jednak byc źle z wyposażeniem kompanii strzałkowskiej, skoro poratowała w wyposażeniu wojskowym sąsiadujący w Słupcy polski oddział, a ppor. Alojzy Nowak skierował trzech powstańców (Andrzej Bydłowski, Marian Piskorski,Karol Wąsiewicz wszyscy z Miłosławia) jako instruktorów. Pierwszym dowódcą kompanii strzałkowskiej był sierżant Robakowski a drugim Józef Trawiński, następnie Alojzy Nowak. Józef Trawiński tworzy później, na bazie ukradzionych uprzednio z koszar 46 pułku wrzesińskiego a ukrytych w Miłosławiu karabinów maszynowych, specjalną kompanię ckm-ów.
Kadrę dowódczą batalionu sprawowali:
-batalionu: Władysław Wiewiórowski a adiutantem był Stefan Dzieciuchowicz
-biuro werbunkowe obejmował Stanisław Szwarc
-płatniczym był Stanisław Chełmikowski
Dowódcami kompanii (stan w listopadzie 1918 roku) byli:
-I kompania Jana Bartkowiaka we Wrześni, służąca na miejscu we Wrześni, funkcjonowała do 19.04.1919, służyła jako zapasowa i
uzupełniająca dla pozostałych kompanii
-II kompania Strzałkowo pod dowództwem Robakowskiego, po 15 grudnia dowództwo przejmuje Trawiński
-III kompania Borzykowo pod dowództwem Wietrzyńskiego
-IV kompania Miłosław pod dowództwem Słomiana.
W miesiącu grudniu ulega dowództwo zmianom, i tak dowódcami kompanii byli(stan na 27 grudnia 1918r.):
-borzykowskiej Ignacy Kujawa
-strzałkowskiej por. Alojzy Nowak
-miłosławskiej Ziółkowski
-kompanii ckm Józef Trawiński
Zatem kolejno dowódcami kompanii strzałkowskiej byli:
-od 12.11.1918r. Robakowski
-od 15.12.1918 Józef Trawiński
-od 27.12.1918 do akcji zbrojnej na Zdziechowę Alojzy Nowak
Dowództwo batalionu wrzesińskiego w okresie późniejszym pełnił Tadeusz Wilgocki,a komendantem koszar był Stanisław Szwarc.Ponieważ ilość chętnych ochotników do udziału w powstaniu jest większa niż pojemność jednej kompanii, z chwilą wybuchu powstania powstaje druga kompania o rodowodzie strzałkowskim. Przewieziona do Wrześni i po dołączeniu do niej oddziału borzykowskiego Wietrzyńskiego i powstańców miłosławskich wchodzi w skład użytych sił do akcji na Zdziechowę, gdy tymczasem pierwsza kompania strzałkowska pod wodzą Alojzego Nowaka bierze udział w walkach o Witkowo i dalszych.
cdn
Michał


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 03 sty 2011, 19:58 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień ósmy
Pod Inowrocławiem w Mątwach następuje koncentracja jednostek powstańczych pod dowództwem Pawła Cymsa, które nawiązują kontakt z grupą powstańców działająca w samym mieście pod dowództwem J. Kwiecińskiego.

W Poznaniu odbyło się plenarne posiedzenie NRL. Wniosek Palucha o formalne proklamowanie powstania został odrzucony. Pozbawiono go dowództwa batalionu garnizonowego w Poznaniu i przeniesioniono do formującej się jednostki artylerii.
Komisariat NRL (W.Korfanty-reprezentant Śląska, ks. S. Adamski- reprezentant Wielkopolski i A.Poszwiński-reprezentant Kujaw) pertraktuje jednocześnie ze Sztabem Generalnym WP w sprawie obsadzenia DG. Nominacja majora Taczaka była bowiem tymczasowa. 30 grudnia J.Piłsudzki przedstawia Komisariantowi do wyboru na stanowisko dowódcy dwóch generałów: Michaelisa i Dowbora-Muśnickiego.
W imieniu Komisariantu depeszę do Sztabu Generalnego wysyła kpt. łapiński-szef sztabu majora S.Taczaka: " Z polecenia Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu melduję, że NRL życzy sobie, by generał Dowbor-Muśnicki przyjechał do Księstwa Poznańskiego dla objęcia dowództwa nad siłami zbrojnymi w zaborze pruskim"
Wiadomość do generała Dowbora dociera 7 stycznia, a dowództwo obejmuje on dopiero 11 stycznia.
Należy też stwierdzić, że działalność DG majora S.Taczaka prowadzona była niejako w konspiracji i dopiero pierwszym Rozkazem Dziennym z 5 stycznia ujawniono ogółowi jego działalność. Ta niejawna działalność DG podyktowana była brakiem jednoznacznego poparcia dla powstania przez Dowództwo WP w Warszawie, oraz zachowawczym nastawieniem NRL nakierowanym na działania pokojowe i stopniowe przejmowanie miast. Obie te organizacje ( SG WP i NRL) bały sie bezpośredniej konfrontacji z Niemcami i wywołania wojny. Przy czym "pomoc" SG WP w Warszawie sprowadzała się do ściągania zdobytego przez powstańców sprzętu wojskowego do Kongresówki. Powodowało to wiele chaosu w poczynaniach jednostek w terenie.
A czas naglił. Dlatego też wielu powstańców rwało się do czynnego udziału i szybkiego odbijania miejscowości z rąk prusaków.

Po zdobyciu Nowego Tomyśla i aresztowaniu obsługi samolotu niemieckiego który tam wylądował podjęto przygotowania do uderzenia na Zbąszyń.

3 stycznia nastąpiło wzmocnienie załogi w Nakle gdyż bydgoskie dowództwo Niemieckie planowało atak na tą miejscowość. Najpierw przybyło część oddziałów z Wągrowca, a po kilku dniach z Jarocina i Kłecka.

W dniu tym opuszcza Krotoszyn batalion niemiecki zachowując jednak broń (uzgodnienie pokojowo nastawionej Powiatowej Rady Ludowej).

W Poznaniu trwają przygotowania do uderzenia na Ławicę. Znajdujące się tam lotnisko,które dopóki było w rękach niemieckich dopóty stwarzało duże zagrożenie dla Poznania.

Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 03 sty 2011, 21:27 
Offline

Dołączył(a): 16 gru 2006, 20:28
Posty: 797
Lokalizacja: Wolsztyn
Powstanie Wielkopolskie na terenie Przemętu i okolicy.

W dniu 20 listopada 1918 r. na obwodowym wiecu wyborczym w Przemęcie obejmującym 3 parafie: Przemęt, Kaszczor i Ciosaniec, wybrano 14 ławników.Następnie dokonano przez aklamację wyboru 3 delegatów do Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu, w osobach:
Ks. proboszcz Józef Zalewski z Przemętu, Benedykt Józefowski z Olejnicy i Piotr Marciniak ze Starkowa.
Na tym samym wiecu wybrano 7-osobową Radę Ludową na obwód przemęcki na czele z prezesem - ks.Józefem Zalewskim i wiceprezesem - ks.Stanisławem Kuliszakiem (księża zamieszczeni na naszej stronie - Księża Wielkopolscy).
Wiec obwodowy w Przemęcie zakończył ks. proboszcz Zalewski apelem wzywającym do pracy, zgody i miłości oraz okrzykiem „Niech żyje Polska”. Po odśpiewaniu pieśni „Boże, coś Polskę” wiecownicy rozeszli się do swoich domów. Dwa dni wcześniej – 18 listopada po zwolnieniu z niemieckiego szpitala wojskowego w Lesznie, wrócił do rodzinnego domu w Błotnicy ppor. St. Siuda – były oficer armii niemieckiej - brat ks.Józefa Siudy także zamieszczonego na naszej stronie.
Po nawiązaniu kontaktu z Polską Organizacją Wojskową w Poznaniu utworzył z jej ramienia pierwszy oddział powstańczy w swojej rodzinnej miejscowości, a potem 27 XII utworzył kolejny oddział w pobliskich Rakoniewicach. Ppor. Stanisław Siuda poinformował wówczas najbliższych przyjaciół, że w krótkim czasie należy się spodziewać wybuchu powstania.
Na przełomie listopada i grudnia zaczęli wracać po zakończonej I wojnie w niemieckich mundurach żołnierzy – Polacy.
Ppor. Stanisław Siuda opuszczając w Nowy Rok Błotnicę i Przemęt, wyznaczył na tym terenie nauczyciela z Radomierza, ppor. rezerwy Józefa Wróblewskiego jako swego zastępcę. W niedzielę 5 stycznia ks. wikariusz Stanisław Kuliszak na mszach wygłosił apele, wzywając wszystkich mężczyzn do obrony zagrożonych naszych miejscowości przed niemieckimi oddziałami Grenzschutzu.
Tegoż samego dnia po południu od strony Siekówka przybył oddział 20 uzbrojonych powstańców z Czempinia, którzy
w uzgodnieniu z ppor. Wróblewskim zajęli miejscową pocztę.
Następnie wraz z miejscowymi ochotnikami udali się do majątku niemieckiego mjra Fechnera w pobliskim Zaborowie, konfiskując broń. Nazajutrz, dnia 6 stycznia w święto Trzech Króli na wezwanie ks. Kuliszaka, zebrało się na przemęckim rynku ponad 500 ochotników, w tym wielu było wojskowych.
Utworzono z nich oddział powstańczy, liczący ok. 120 osób, który otrzymał nazwę Kompanii Przemęckiej. Dowódcą został ppor. Józef Wróblewski, a jego zastępcą nauczyciel z Siekowa, ppor. Stanisław Michalski.Tegoż samego dnia po sformułowaniu oddziału wysłano powstańców do obsadzenia stacji kolejowej w Nowej Wsi. Grupa powstańców pod dowództwem kaprala Motały zajęła bez przeszkód stację i wieś, po czym wystawiono posterunki w kierunku Moch, Kaszczoru i Solecka. Z kolei ppor. Wróblewski osobiście z drugą grupą powstańców zajął w Błotnicy budynek poczty i stację kolejową, wywieszając flagę narodową.
W tej wsi ppor. Wróblewski ustanowił swój punkt dowodzenia zwany Komendanturą. Wyznaczono też zaraz posterunki powstańcze w kolejnych wsiach: w Starkowie, Radomierzu, Olejnicy, Górsku, Siekówku i Perkowie.
W tym samym czasie ks. Stanisław Kuliszak utworzył osobiście w Siekowie, należącym do parafii Przemęt, 22 osobowy oddział powstańczy.Głównym zadaniem Kompanii Przemęckiej było zablokowanie planowanego ataku wojsk niemieckich, zgromadzonych w silnych garnizonach w Lesznie i Wschowie, na wyzwolone już miasta Wolsztyn i Kościan.
Po wyzwoleniu Przemętu i sąsiednich miejscowości ppor. Józef Wróblewski w dniu 9 stycznia wyruszył z Błotnicy z 50 – osobowym oddziałem do Włoszakowic, które po 2 dniach wolności miały być ponownie zajęte przez Niemców.
Następnego dnia w południe został wysłany patrol przez las do sąsiedniego Zbarzewa. Dowódca patrolu po drodze skierował 2 powstańców – Stefana Bykowskiego i Franiszka Nowaka – mieszkańców Błotnicy do zabezpieczenia telefonu w pobliskim majątku za wsią. Reszta patrolu za namową 14 – letniego chłopca ze Zbarzewa przyczaiła się przy drodze, na przejeżdżający codziennie ze Wschowy samochodem, niemiecki patrol Grenzschutzu, czyli straży granicznej. Zasadzka była skuteczna: do niewoli wzięto 3 – osobowy niemiecki patrol, w tym 1 oficera, z którymi wrócili do Włoszakowic zapominając o 2 swoich kolegach, pozostawionych w miejscowym majątku przy telefonie.
Parę godzin później przyjechał ze Wschowy oddział Grenzchutzu, szukając zaginionego patrolu. Znaleziono w majątku
2 naszych powstańców przy demontażu telefonu, których dotkliwie pobito, a potem kazano im na tym podwórzu wykopać własne groby i czekać na rozstrzelanie. Następnego dnia rano, 11 stycznia ppor. Wróblewski wyruszył z całym oddziałem na Zbarzewo, wysyłając do przodu 6-osobowy patrol zwiadowczy, który w silnej mgle zabłądził, trafiając wprost na Niemców. Poległ wówczas nasz Walenty Jęsiek z Przemętu – dawnego Przedmieścia oraz Stanisław Kuczmerowicz z Czempinia. Pozostałą czwórkę patrolu jako rannych Niemcy wzięli początkowo do niewoli, a potem bestialsko zamordowali. Kiedy mgła zaczęła opadać i nie było żadnej wiadomości od wysłanego patrolu, wówczas ppor. Wróblewski brawurowym atakiem zdobył Zbarzewo, biorąc do niewoli 2 jeńców. Zdobył także dużo karabinów i sporą ilość amunicji. W bitwie o Zbarzewo dzielnie spisywała się siostra ppor. Siudy – Apolonia Prałat, która jako sanitariuszka z poświęceniem opatrywała rannych powstańców. Następnego dnia przybyli ze Wschowy parlamentariusze, z propozycją zawieszenia broni i wymiany jeńców. Czekający na rozstrzelanie Bykowski i Nowak, uniknęli śmierci i wrócili do swego oddziału.
Radość była krótka, gdyż nasi powstańcy, wracający ze Zbarzewa w kierunku Włoszakowic, znaleźli w lesie zwłoki swoich kolegów – zaginionego 6 – osobowego patrolu. Widok był okrutny. Ciała nagie, zmasakrowane, w tym głowy posiekane łopatami.
Pogrzeby zabitych i zamordowanych 6 powstańców, których pochowano na cmentarzach we Włoszakowicach i Przemęcie, przerodziły się w dużą manifestację patriotyczną.
W czasie pogrzebu Walentego Jęśka na cmentarzu przy kościele św. Andrzeja w Przemęcie ks. Kuliszak, jako duchowy przywódca powstańców, przypomniał nad grobem krótką biografię zmarłego, mówiąc, iż w wigilię świąt Bożego Narodzenia śp. Walenty powrócił z wojska niemieckiego do rodziny w Przedmieściu. Zmęczony marszem i trudami, nie usłyszał w pierwszej chwili hasła powstańców. Wówczas matka mu powiedziała: „Co ty myślisz, że ja ciebie trzymać będę w domu, kiedy inni walczą za Ojczyznę?” Syn usłuchał matki i poszedł w bój, w którym poległ. Gdy ks. Kuliszak starał się pocieszać matkę po stracie ukochanego syna, ona przerwała mu kazanie, mówiąc: „Dumna jestem, że mogłam oddać Ojczyźnie to, co miałam najdroższego”.
Po pogrzebie W. Jęśka ppor. Wróblewski otrzymał rozkaz od ppor. Siudy, urzędującego w wyzwolonym Wolsztynie, o zajęciu przez Kompanię Przemęcką Moch, Wielenia i Kaszczoru, w których przeważała ludność niemiecka. Spodziewano się bowiem ataku oddziałów niemieckich ze Wschowy przez te miejscowości na Wolsztyn.

Społeczeństwo Ziemi Przemęckiej swoim bohaterom postawiło Pomniki Pamięci Narodowej w takich miejscowościach jak: Mochy, Perkowo, Przemęt, Błotnica, Siekówko i Sączkowo.
Cały tekst wraz ze zdjęciami dostępny na stronie:
http://www.powstanie.powiatwolsztyn.pl/ ... ement.html

_________________
Pozdrawiam
Jacek Piętka


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 04 sty 2011, 18:58 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień dziewiąty

W nocy z 4 na 5 stycznia powstańcy zajęli Zbąszyń. Jednak kontrofensywa niemiecka wyparła ich z miasta.
4 stycznia pod rozkazami młodego podporucznika w Kruszwicy zebrało się kilka oddziałów powstańczych liczących 600 ludzi. Nawiązali kontakt z 31 pp WP we Włocławku. Dowódca jednego batalionu kapitan Michał Zabdyr wbrew założeniom politycznym rządu i Naczelnego Dowództwa WP przekroczył z dwiema kompaniami granicę i podjął współpracę z oddziałami Pawła Cymsa. Opracowano ogólny plan zajęcia Inowrocławia. W Kruszwicy przedstawiciele NRL spotkali się z Pawłem Cymsem i w bezpośredniej rozmowie poinformowali go o zawieszeniu broni i i zawartym układzie z Niemcami. Cyms nie zgodził się z argumentacja polityków i odmówił podporządkowania się Komisariatowi NRL. Postanowił kontynuować przygotowania do zbrojnego zajęcia Inowrocławia. Nie pierwszy to i nie ostatni podział i rozdźwięk pomiędzy ugodowo nastawionym NRL, a oficerami powstańców. Masy ludowe nie wierzyły w możliwość pokojowego porozumienia z Niemcami, a powstańcy i młodsi oficerowie uznawali tylko jedna drogę do wyzwolenia. Walkę zbrojną.

W zachodniej Wielkopolsce działania powstańców nakierowane były, po zdobyciu Wielichowa, Grodziska, Opalenicy, Lwówka, Kwilicza, Wronek i Szamotuł, na marsz w kierunku zachodnim i zdobycie niemieckich baz w Wolsztynie, Kargowej, Babimoście, Zbąszyniu, Międzychodzie, Sierakowie, Krzyżu, Lubasz, Czarnkowie i Chodzieży.

Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 05 sty 2011, 21:07 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień dziesiąty

Powstańcy zajmują Wolsztyn, Rawicz, Miejską Górkę, Jutrosin, Czarnków, Kruszwicę i Strzelno.
Rozpoczyna się bitwa o Inowrocław. Znajdujące się poza miastem oddziały uderzają z kilku kierunków, a do Jaksic skierowano oddział kawalerii pod dowództwem Stanisława Chełmickiego celem odcięcia linii kolejowej Inowrocław-Bydgoszcz. Jedna z grup szybko opanowuje śródmieście i około 8.00 rano otacza .pod koszary. Druga grupa toczy zacięte boje o dworzec, który początkowo zdobyła. Jednak kontrnatarcie kompanii niemieckich odbija go z rąk powstańców. Nadciągają posiłki z Pakości i Mogilna. Znamienny jest tu opis F. Zielińskiego :" Całe szeregi wozów pełnych fornali jechały wyciągniętym kłusem na Inowrocław. Ciężkie wozy folwarczne dudniły po szosie niczym najcięższa artyleria. Chłopstwo rozśpiewane kłaniało się wesoło napotkanym kobietom i spieszyło rodakom na pomoc. Oczom własnym nie chciałem wierzyć, że tak dużo ludu wyrosło jakby spod ziemi i jako śpiący pod Mątwami rycerze, stanęło na zew. Wszystkimi polnymi drogami na przełaj ciągnęło chłopstwo polskie ku stolicy Kujaw..."
Powstańcy otaczają dworzec.
Przewaga liczebna stawała się coraz większa. Brakowało tylko broni i oficerów. Paweł Cyms zasłab był na polu walki i faktycznie nie było dowódcy. Zaistniałą sytuację patową wykorzystali mieszczanie Inowrocławscy i na własna rękę, poza plecami powstańców, zawarli ugodę z dowództwem garnizonu niemieckiego. Miasto podzielono na dwie część. Jedna miała należeć do Polaków , druga z dworcem i koszarami miała być pod kontrolą niemiecką. Wobec braku Cymsa kpt. Zabdyr akceptował to porozumienie. Tymczasem po godz. 16.00 Cyms powrócił do sił, udał się do miasta i anulował porozumienie. Podjął bezpośrednie rozmowy z dowódcą garnizonu niemieckiego mjr Grollmannem i zażądał kapitulacji załogi niemieckiej. Rozmowy trwały do 2 w nocy. Wprowadzono zawieszenie broni. Dokonano wymiany jeńców. Dworzec przekazano w ręce powstańców i ustalono, że 6 stycznia załoga niemiecka opuści Inowrocław zachowując broń.
Zginęło 47 powstańców, rannych zostało ok. 120 osób. Zdobyto znaczne ilości uzbrojenia i 4 samochody. Część zdobyczy zabrali do Włocławka żołnierze 31 pp pod dowództwem mjr Zabdyra, który miał kłopoty za samowolne przekroczenie granicy i udział w powstaniu.
Pozostała część zdobytego uzbrojenia była podstawą do wyposażenia utworzonego batalionu grenadierów kujawskich. (5 pułk strzelców wielkopolskich).
Kłopoty nie ominęły P.Cymsa. Został oskarżony o spowodowanie rozlewu krwi, awanturnictwo i samowolę.
Nie mniej Inowrocław, jedna z lepiej strzeżonych przez prusaków miejscowości, został zdobyty.

W Poznaniu ukazał się pierwszy Rozkaz Dzienny DG Powstania. Opublikowano go w 46 egzemplarzach rozsyłając do oddziałów i instytucji wojskowych w Poznaniu i w 25 opanowanych przez powstańców powiatów. Rozkaz miał czysto administracyjny charakter. Wzywał komendantów oddziałów i powiatów do podawania stanu kadry oficerskiej, oraz opracowania zapotrzebowania na oficerów, ale również zakazywano żołnierzom noszenia broni "kolbą do góry".

Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 06 sty 2011, 10:52 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 lis 2006, 10:38
Posty: 1309
Lokalizacja: Luboń
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001, ... awica.html

_________________
Pozdrawiam serdecznie, Basia


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 06 sty 2011, 17:22 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstanie Wielkopolskie w Powiecie Czarnkowskim.

Społeczeństwo polskie już w październiku 1918 roku podejmowało działania zmierzające do wyzwolenia ziemi czarnkowskiej z pruskiej niewoli. W październiku 1918 roku powołano Tajny Komitet Obywatelski, który 16 listopada 1918 roku przekształcił się w Powiatową Rade Ludową jako oficjalną reprezentację ludności polskiej.Dnia 14listopada 1918 roku powołano Radę Robotniczo - Żołnierską, która przejęła nadzór nad działalnością powiatowej i miejskiej administracji, a w Radzie tej Polacy zapewniali sobie duże wpływy. Podjęto działania powoływania i uzbrajania oddziałów powstańczych, których stan osobowy wynosił około 700 osób. W grudniu inicjatywy Włodzimierza Raczyńskiego na probostwie u ks. Ludwika Rosenberga w Lubaszu odbyło się zebranie ziemian. Na apel Raczyńskiego o podjęciu walki zbrojnej większość zebranych przyjęła stanowisko wyczekujące. Dnia 4 stycznia 1919 roku udało się doprowadzić do rozbrojenia i zdemobilizowania niemieckiej kompanii 2w sile 140 ludzi, która stanowiła znaczącą silę, przeciwstawiającą się ewentualnym działaniom powstańców. W tym dniu Powiatowa Rada Ludowa podjęła decyzję o zbrojnym wystąpieniu celem wyzwolenia ziemi czarnkowskiej , a 6 stycznia delegaci Powiatowej Rady Ludowej w asyście uzbrojonego oddziału powstańczego, , wymusili ustąpienie niemieckich władz - landrata i burmistrza, na miejsce których powołano polskiego starostę i burmistrza. Dnia 6 stycznia odbyła się wielka manifestacja ludności polskiej dla uczczenia wyzwolenia miasta z 150 - letniej niewoli, ustanowienie polskich władz i zapewnienia obrony wolności przez oddziały powstańcze.Wdniu07.01.1919r.w Budzyniu odbyła się narada , na której opracowano plan zdobycia Chodzieży obecny na niej był Zdzisław Orłowski. W tym dniu dotarł do Czarnkowa rozkaz dowódcy poznańskiego o mianowaniu Orłowskiego dowódcą czwartego okręgu który obejmował powiaty: Wyrzysk, Chodzież, Czarnków, Oborniki, Szamotuły, Wieleń i Międzychód. W nocy z 07 na 08 Orłowski z grupą około 200 powstańców udał się pod Chodzież, którą zaatakowali około godz. 8-mej . Moment zaskoczenia się nie udał oddział napotkał na przeważające siły i w tej sytuacji, Orłowski zarządził odwrót. Niemcy nie chcieli się pogodzić z utratą ziemi czarnkowskiej i w dniu 8 stycznia z dwóch stron: od Noteci, oraz Romanowa , zaatakowali miasto, zajmując większą jego część z budynkiem landratury i Ratuszem. Bohaterskie zmagania powstańców zdołały atak powstrzymać , a następnie w ciężkich walkach wyprzeć niemieckie oddziały za Noteć. Był to dzień śmierci naczelnika Sokoła Stanisława Putza. Wobec groźby dalszych ataków niemieckich wojsk stacjonujących w rejonie Piły i Krzyża, utworzono nadnotecki front obrony obejmujący odcinek od Chodzieży po Rosko, który zabezpieczał oddział powstańczy z Czarnkowa oraz przybyły w dniu 8stycznia oddział powstańców z Szamotuł ,Obornik Rogoźna. W dniu tym zostaje usunięty pomnik Wilchelma II stojący na Czarnkowskim Rynku. Drugie natarcie – 07.02. 1919 roku nastąpiło z kierunku Piły wzdłuż szosy Ujście / Czarnków. Podczas silnego starcia w rejonie Mirosławca , przeważające liczebnie i lepiej uzbrojone oddziały niemieckie zmusiły siły powstańcze do wycofania się w rejon Jabłonowa. Tam udało się zatrzymać atak Niemców. Dnia 07 Lutego1919 roku silne oddziały niemieckie przy użyciu wsparcia artyleryjskiego uderzyły na odcinek czarnkowski ponownie. Pierwsze natarcie nastąpiło od strony Wielenia. Niemcy wyparli powstańców z Wrzeszczyny i umocnili się w Rosku. Jednak bardzo silny oddział powstańców z karabinów maszynowych spowodował olbrzymie straty w siłach niemieckich i spowodował chaotyczne wycofanie się Niemców. Dnia 13 lutego 1919 roku silne oddziały wojsk niemieckich dokonały ataku na pozycje powstańców przekraczając Noteć na śluzie pod Walkowicami oraz przeprawiając się promem pod Radolinem Niemcy zajęli wieś Walkowice, zmuszając wojska powstańcze do wycofania sie w rejon Kruszewa . Drogi oddział Niemców zajął Romanowo. W ten sposób droga do Czarnkowa dla wroga stała otworem. W tej krytycznej sytuacji powstańcy przygotowali kontrnatarcie z dwóch kierunków: pierwsze od strony Kruszewa w kierunku Walkowic, drugie - od Czarnkowa na Romanowo. Po ciężkich walkach Niemcy ponieśli ciężkie straty i zmuszeni zostali do wycofania się za linię Noteci.Były to ostatnie bitwy stoczone przez powstańców z przeważającymi siłami wroga. Niemcy nie podjęli już poważniejszych działań zaczepnych na froncie czarnkowskim , jednak nadal ostrzeliwali ogniem artyleryjskim poszczególne miejscowości i prowadzili prowokacyjne potyczki. Trewir 16.02.1919 zostaje ustalona linia demarkacyjna pomiędzy wojskami niemieckimi a oddziałami powstańczymi. Przebiegać ona będzie według aktualnego zasięgu frontu. Niemcy zostali zobowiązani do zaniechania wszystkich działań zaczepnych przeciw Polakom. W Maju 1919r. Wraz z Kazimierzem Brownsfordem na konferencję pokojową do Wersalu udaje się ks. Józef Pielatowski proboszcz parafii Piłka. Delegacja w której uczestniczyli miała na celu, aby powiat Wieleński pozostał w granicach państwa polskiego. Do Czarnkowa przybywa komisja Rozejmowa witana przez miejscową ludność, oraz zgromadzonych na placu harcerzy, ma na celu ostateczne wytyczenie granic w rejonie nadnoteckim. Komisja zatrzymała się w Lubaszu u miejscowego właściciela ziemskiego.
Czarnkowszczyzna - ziemie po lewej stronie Noteci w wyniku zwycięskiego i skutecznego działania powstańców wielkopolskich przejęta i utrzymana do czasu podpisania Traktatu Wersalskiego 28 czerwca 1919 roku.
Bibliografia: Przeciw Pruskiemu Zaborcy ,Zdzisław Orłowski, Moje wspomnienia z Powstania Wielkopolskiego. Ziemia Czarnkowska W Walce o Wolność 1918-1919 Władysław Pilawski.

Opracował: Stanisław Czarnecki z Czarnkowa


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 06 sty 2011, 19:14 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień jedenasty

W Inowrocławiu garnizon niemiecki po zawarciu rozejmu opuszcza wieczorem miasto zachowując broń osobistą.
W Poznaniu wszystkie strategiczne miejsca są opanowane przez powstańców. Jedynie lotnisko Ławica pozostaje w rękach niemieckich. Lotnisko dobrze wyposażone w sprzęt wojskowy było strzeżone przez 350 żołnierzy pod dowództwem por. Fischera i stanowiło duże zagrożenie dla miasta Poznania. Niemcy odgrażali się wykonaniem nalotów na miasto, a zwłaszcza na Hotel Bazar. Ponadto dowiedziano się o systematycznych kontaktach lotników z lotniskiem we Frankfurcie. Wywiadem na lotnisku zajął się sierż. Wiktor Pniewski. Przeprowadza dokładne rozeznanie lotniska, jego uzbrojenia i załogi tam stacjonującej. Do ataku na lotnisko przygotowywano się kilka dni. Tutaj nie można było uderzyć pospolitym ruszenie. Tutaj trzeba było wyszkolonego wojska i nie tylko nie samej piechoty. Pierwsze przygotowania robi Paluch, którego po odwołaniu zastępuje ppor. Andrzej Kopa. W akcji odbicia lotniska wzięły udział: batalion piechoty (ok. 300 piechurów) z ppor. Bronisławem Pinieckim na czele, pluton artylerii (2 działa) pod dowództwem ppor. Kazimierza Nieżychowskiego,oddział kawalerii powstańczej (50 koni) dowodzony przez wachm. Kazimierza Ciążyńskiego, oddział wywiadowczy i oddział sanitarny z dr. Ireneuszem Wierzejewskim. Była to pierwsza na tak dużą skalę zorganizowana przez powstańców operacja wojskowa.
Atak nastąpił w nocy z 5 na 6 stycznia. Zajęto folwark Edwardowo i otoczono lotnisko z trzech stron. Działa ustawiono na wzgórzu zwanym Wzgórze Berlińskie, 800 metrów od wieży lotniska. Dowódca lotniska odmówił złożenia broni. Wybuchła strzelanina, najpierw karabinowa, a później nastąpił ostrzał działami. Obrzucono też Niemców granatami. Wobec tak zdecydowanego ataku por. Fischer postanowił przerwać walkę i poddać lotnisko. Zginął jeden powstaniec, a trzech zostało rannych. Niemcy stracili 2 żołnierzy i mieli kilku rannych. Cała operacja trwała od godz. 3.00 do 8.00, a o godz. 9.00 pierwsi jeńcy zostali odstawieni do Cytadeli. Wartość zdobytego sprzętu oszacowano na 200 mln. mk.
Zdobyto między innymi 30 pełnosprawnych samolotów, które w większości przekazano do Naczelnego Dowództwa WP w Warszawie. Ppor. Wiktor Pniewski i Stempniewicz przystąpili do organizowania powstańczych eskadr lotniczych.
Wzorowo i profesjonalnie przygotowana akcja pozwoliła uniknąć wielu ofiar i zakończyła się pełnym sukcesem powstańców.

Na Pomorzu trwają walki pod Czerskiem i Kościerzyną.
Niemcy wysyłają z Bydgoszczy oddział który ma zdobyć Ślesin i okrążyć Nakło.
W Kwiliczu zawiązuje się (w domu rolnika B. Mizery), po agitacji przeprowadzonej przed południem przy kościele przez przybyłego z Poznania Ludwika Kaczmarka, oddział powstańczy który weźmie udział w walkach o Kamionnę i Kolno.

Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 07 sty 2011, 20:02 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień dwunasty
Jest 7 stycznia 1919 roku. DG w Poznaniu wydaje "Rozkaz dzienny nr 2". Rozkaz bardzo ważny i znamienny, ustala bowiem 7 okręgów wojskowych, mianuje ich dowódców oraz określa ich kompetencje.
I Okręg: Poznań Miasto, Poznań Wschód i Poznań Zachód. Dowódca rtm. Bolesław Koperski
II Okręg: Września, Środa, Witkowo, GnNiezno. Dowódca ppłk Kazimierz Grudzielski
III Okręg: Wyrzysk, Bydgoszcz, Szubin, Inowrocław, Strzelno, Mogilno,Żnin, Wągrowiec. Dowódca por. Napoleon Kaczorowski
IV Okręg: Chodzież, Czarnków, Wieleń, Skwierzyna, Międzychód, Szamotuły, Oborniki. Dowódca ppor. Zdzisław Orłowski
V Okręg: Międzyrzecz, Nowy Tomyśl, Grodzisk, Babimost, Śmigiel, Kościan, Wschowa, Leszno. Dowódca ppor Kazimierz Zentkller
VI Okręg: Śrem, Jarocin, Pleszew, Gostyń, Rawicz, Krotoszyn, Koźmin. Dowódca ppor Zdzisław Ostroróg-Gorzeński
VII Okręg: Ostrów, Odolanów, Ostrzeszów, Kępno. Dowódca ppor Władysław Wawrzyniak
Rozkazem nr 8 z dnia 13 stycznia utworzono dwa następne okręgi, wydzielając je z już istniejących.
VIII Okręg: Inowrocław, Strzelno. Dowódca ppor Paweł Cyms
IX Okręg: Kościan, Śmigiel, Leszno, Wschowa. Dowódca ppor Józef Gomerski

Jak z powyższego zestawienia wynika dowódcami okręgów byli z reguły podporucznicy, a jedynie dowódca II Okręgu był podpułkownikiem.
Powstańcy cierpieli na brak oficerów, uzbrojenia i umundurowania. Ponadto wielu z powstańców po zdobyciu swoich miast powiatowych rozchodzili się do domu. Wszystko więc trzeba było tworzyć od podstaw. Doświadczenie zdobyte podczas walk o Inowrocław wyraźnie ukazywały na małą skuteczność w boju luźnych grup powstańców w konfrontacji z regularnym wojskiem. Dlatego wstrzymano atak na silnie bronioną Bydgoszcz. Niemniej do tego czasu wyswobodzono większość Wielkopolski. Ukształtowały się fronty powstańcze i stworzono zaczątek armii powstańczej. Armii coraz bardziej profesjonalnej, tym bardziej że zasilali ją żołnierze pruscy pochodzenia polskiego. Odziały liczyły ok. 15 tys. powstańców.
Cały olbrzymi front powstańczy podzielono na 3 odcinki- północny, zachodni i południowy. Na styku odcinków południowego i zachodniego działała samodzielna "Grupa Leszno", a na styku odcinków zachodniego z północnym podobne zadanie miał IV Okręg ppor. Orłowskiego.

Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 07 sty 2011, 23:03 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 15 lut 2008, 17:03
Posty: 306
Lokalizacja: Strzelno
STRZELNO
TRZY EPIZODY POWSTAŃCZE



Nadrabiam mój kikudniowy niebyt w Internecie. Poniżej zamieszczam artykuły, które przygotowałem z okazji 90. Rocznicy..., lecz uznano je za nie nadające się do publikacji w jednodniówce układanej przez znawców tematu... ze względu na obszerność materiału. Nie chciałem skracać mych wypocin i wycofałem z publikacji. Dziś publikuję je na stronie WTG "Gniazdo".


Epizod pierwszy


Po 146-ciu latach zniewolenia i panowania na tych ziemiach zaborcy pruskiego, 2 stycznia 1919 r. Strzelno i najbliższe okolice zostały wyzwolone. Wojska powstańcze w szybkim tempie zdobywały kolejne miejscowości i w dniu 2 stycznia 1919 r. dotarły do miasta powiatowego, Strzelna. Walki w mieście okupione zostały śmiercią dwóch powstańców, którzy do tego kujawskiego grodu dotarli, jako żołnierze kompani gnieźnieńsko-wrzesińskiej dowodzonej przez kapitana Pawła Cymsa. Niewiele zachowało się po dzień dzisiejszy informacji o tym wielce patriotycznym zrywie. Niewiele też wiemy o tych dwóch poległych powstańcach.


Szperając w księgach metrykalnych Urzędu Stanu Cywilnego w Strzelnie natrafiłem na dwa akty zgonów. Jeden z nich dotyczy Czesława Plewińskiego, zaś drugi Stanisława Pachowiaka. Skądinąd postaci te znane mi były z „Listy strat Wojska Polskiego" opracowanych przez Wojskowe Biuro Historyczne w 1934 r., jak również z innych opracowań historycznych oraz ze wspomnień byłych powstańców wielkopolskich.

Walki w Strzelnie wybuchły po południu 2 stycznia 1919 r. Udział w niej wzięły dwa plutony, z oddziału gnieźnieńsko-wrzesińskiego Pawła Cymsa, dowodzone przez Mieczysława Słabęckiego. Główny punkt oporu stanowił Vereinhaus, przed którym Niemcy ustawili gniazdo karabinu maszynowego. Karabin ten raził ogniem w trzech kierunkach - wschodnim w stronę Młynów, północnym na długości całej ulicy Szerokiej (Gimnazjalnej), aż po ul. Kościelną i zachodnim omiatając ul. Młyńską, aż po ul. Świętego Ducha.


Wiadomym jest, że obaj powstańcy zostali ciężko ranni w trakcie walk przy ulicy Młyńskiej (obecnie ul. Powstania Wielkopolskiego), na wysokości ówczesnego Kreiskrankenhausu, czyli szpitala powiatowego. Z miejsca tego w roku 1936 pobrano ziemię i w specjalnie przygotowanej urnie przesłano do Krakowa na usypywany wówczas Kopiec Piłsudskiego. Rysując plan sytuacyjny toczących się w tym obrębie walk, należy uwzględnić inne niż obecnie ukształtowanie terenu. Wówczas szpital powiatowy mieścił się w starym skrzydle, obecnie znajduje się w nim oddział dziecięcy. Budynku głównego szpitala w tym czasie jeszcze nie było, został wybudowany dopiero w 1932 r. Jego miejsce zajmowała niezabudowana parcela.


Dokładnego miejsca, w którym padli powstańcy nie udało się ustalić. Czy to była parcela, czy sama ulica, niewiadomo? Zapewne zostali śmiertelnie postrzeleni kulami karabinu maszynowego znajdującego się przy Vereinhausie i nastąpiło to podczas jego nieudanego zdobycia. Ich oficjalne zgłoszenie śmieci nastąpiło dopiero 4 stycznia 1919 r. Natomiast wystawienie aktów zgonu 20 stycznia. Zgłoszenia zgonu dokonał lekarz Szpitala Powiatowego w Strzelnie dr Maksymilian Nickelmann. Z analizy aktu zgonu wynika, że powstaniec Czesław Plewiński zmarł 2 stycznia 1919 r. o godzinie 1100 po południu, czyli o 2300, w szpitalu. Zatem musiał zostać ciężko ranny i po opatrzeniu przez sanitariuszy i lekarzy - dostarczony do szpitala. Przeprowadzona tam operacja nie dała rezultatu i po kilku godzinach ranny zmarł. Ten fakt upewnia nas w tym, że walki o Strzelno rozpoczęły się, tak jak zeznali świadkowie po godz. 1300, a nie jak błędnie odczytano godzinę zgonu Plewińskiego, do południa przed godz. 1100. Powstańcy z kompani gnieźnieńsko-wrzesińskiej rozpoczęli bój o Vereinshaus - Dom Stowarzyszeń po południu 2 stycznia i zdobyli go po kilku godzinach zaciekłej walki oraz dzięki miejscowemu powstańcowi Wacławowi Wieczorkiewiczowi, który celnym rzutem granatem trafił w gniazdo tak, że karabin maszynowy umilkł. Zapewne w pobliżu szpitala musiał paść ranny drugi powstaniec, Stanisław Pachowiak. Jego również sanitariusze przenieśli do budynku szpitalnego, w którym to, pomimo troskliwej opieki lekarskiej, zmarł następnego dnia, tj. 3 stycznia. W jego akcie nie odnotowano godziny zgonu. Według relacji pani Latosińskiej, w korytarzu domu przed pastorówką (dzisiejszy nr 4), dwaj lekarze, dr Jakub Cieślewicz i dr Romuald Konkiewicz, jako lekarze domowi, nie związani ze szpitalem, udzielali pierwszej pomocy rannym oraz kierowali ciężko rannych do pobliskiego szpitala powiatowego.


Analizując akty zgonu dowiadujemy się, że obaj powstańcy byli mieszkańcami Gniezna. Czesław Plewiński urodził się 12 lipca 1886 r. w Powidzu w rodzinie Jana i Stanisławy, nieznanego nazwiska rodowego, Plewińskich. Był wyznania katolickiego i w chwili śmierci liczył sobie 32 lata. W Liście strat... został wymieniony, jako powstaniec późniejszego 59. pułku piechoty. Nieco więcej danych mamy o drugim powstańcu Stanisławie Pachowiaku. Urodził się on 1 maja 1896 r. w Gnieźnie w rodzinie Wojciecha i Magdaleny z domu Cieślewicz, Pachowiaków. Rodzice jego Wojciech ur. w 1850 r. i Magdalena ur. w 1856 r. zawarli związek małżeński w 1874 r. w kościele parafialnym p.w. Św. Andrzeja Apostoła w Kędzierzynie koło Niechanowa, a ślubu udzielił im ks. Teodor Neuman. Stanisław zapewne był najmłodszym dzieckiem w rodzinie Pachowiaków i zmarł w wyniku odniesionych ran w wieku 22 lat. Był wyznania katolickiego.


Bohaterskich powstańców upamiętniliśmy dopiero w ubiegłym roku stosownym obeliskiem. Ciała obojga, przed 91-ciu laty zostały przewiezione 20 stycznia 1919 r. do Gniezna. Tam też na cmentarzu katedralnym śś. Piotra i Pawła zostali pochowani w kwaterze powstańców wielkopolskich. Na ich mogiłach zostały umieszczone płyty nagrobne z danymi o spoczywających pod nimi bohaterami, którzy wyruszyli z pierwszej stolicy państwa Polan, by gdzieś tam na Kujawach, w Strzelnie złożyć ofiarę z życia. Sam pomnik Powstańców Wielkopolskich na gnieźnieńskim cmentarzu jest budowlą, jak i zarazem kompozycją architektoniczną, dość okazałą i godnie czci spoczywających tu bohaterów.


Epizod drugi


Opis drugiego epizodu zawarty został w liście przesłanym do Strzelna w styczniu 1997 r. List ten napisał były mieszkaniec naszego miasta profesor Kazimierz Kozłowski i skierował go na ręce Burmistrza Strzelna. List przeleżał kilka lat w biurku włodarza miasta i dopiero w 2000 roku dostała się w moje ręce. Wówczas też zapoznałem się z jego treścią. Koperta, poza sześciostronicowym listem zawierała również kilkanaście kopii różnych dokumentów potwierdzających drogę kombatancką Pana Kazimierza w okresie II wojny światowej, jak i pracy w zawodzie nauczycielskim. Co mnie zaintrygowało w tym liście, to opis wydarzeń, jakie miały miejsce w dniu 2 stycznia 1919 r. w Strzelnie. Na ile są one prawdziwe próbowałem sprawdzić u źródła, czyli u samego autora tegoż listu. Niestety, kiedy przedzwoniłem do miejsca jego zamieszkania, okazało się, że autor już nie żyje. List odłożyłem do teczki zatytułowanej „90. rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego". Dopiero dwa lata temu sięgnąłem po niego, by go przeanalizować i wyłuskać wszystkie informacje związane z przebiegiem walk powstańczych jakie miały miejsce 2 stycznia 1919 r. w Strzelnie.



Zagłębiając się w lekturę listu wyczytałem, iż ojciec autora Antoni Kozłowski ur. 13 maja 1877 r. w Kamieńcu pow. mogileński był powstańcem wielkopolskim i brał czynny udział w wyzwoleniu Strzelna. Właśnie, co wrócił z wojny światowej - miał mundur, karabin i granat. By oddać wiarę tej opowieści, jaką przekazał Kazimierz Kozłowski, zacytuję ją w całości:



...w Strzelnie wybuchło powstanie. Porucznik Leon Ruczkowski [zapewne Pruczkowski lub Buczkowski - przyp. Słowianin], urodzony w Sławsku Wielkim, przyprowadził powstańców pod nasz dom [ul. Lipowa - przyp. Słowianin] i przekazał mojemu ojcu dowództwo powstania. Ojciec przyjął - wziął ręczny granat oraz karabin i wyszedł na ulicę, gdzie porucznik zameldował mu powstańców. Poszli w kierunku Rynku, gdzie Niemcy walczyli gromadnie. Rozbili Niemców, lecz oni bronili się nadal w kościele na Rynku obok pomnika Wilhelma I. Ojciec mój uderzył granatem w drzwi kościoła, które w następstwie wybuchu zostały rozbite.


Wówczas Niemcy wywiesili białe chorągwie i poddali się. Pomnik Wilhelma I obalono przy śpiewie hymnu polskiego oraz Roty. Po kilku godzinach wybiegłem z domu na spotkanie z powstańcami. Ojciec mój szedł na czele pochodu. Za pochodem ciągnięto pomnik, który został umieszczony w ogrodzie Magistratu przy ul. Lipowej. Szczęśliwie wróciliśmy do domu...




Na ile opowieść ta jest autentyczną, nie sposób stwierdzić. Samą wersję o usunięciu pomnika „Wilusia", jak go nazywali strzelnianie, należy uznać za autentyczną, gdyż podobną relację usłyszałem z ust woźnego magistrackiego Władysława Góreckiego. Jego opowieść kończyła się stwierdzeniem, że pomnik został później zakopany w ogrodzie magistrackim pod płotem, od strony ul. Świętego Andrzeja. Przypominam sobie również opowieść mego wujka Mariana Strzeleckiego, który z kolei relacjonując wspomnienie ciotki Wandy Siemianowskiej również wspominał o walkach w obrębie Rynku. Dopełnia tych relacji niech będzie przekaz prasowy zamieszczony w „Dzienniku Poznańskim", z którego to możemy się dowiedzieć, że: ...Pomnik cesarza Wilhelma obalono, zaprzężono doń parę koni i ciągnięto przez miasto. Reporter, który tą informację zamieścił, poinformował, iż wiadomość ta pochodzi z prasy niemieckojęzycznej. Czyli z relacji Niemców strzeleńskich, którzy donieśli również, że w wyniku walk o miasto zginęło 7 żołnierzy i powstańców oraz, że po obu stronach zostało 30 rannych. Tak więc musiały to być zacięte walki.


Zachodzi zatem pytanie czy walki powstańców na Rynku miały miejsce? Opisując swoje relacje z walk o Strzelno, Józef Rutkowski i Wojciech Driesen słowem o nich nie wspominają. Zważmy, że Kazimierz Kozłowski ur. 29 stycznia 1911 r. w Strzelnie pisząc list miał 86 lat, a wydarzenia które opisuje miały miejsce wówczas, gdy liczył on sobie niespełna 8 lat. Niemniej jednak utwierdza mnie w autentyczności tego opisu stwierdzenie dokonane przez autora, iż często w domu rodzinnym wspominano przeżycia wojenne i powstańcze ojca. Takie wspominki spowodowały, że te opowieści utkwiły głęboko w pamięci młodzieńca. Dla potwierdzenia tej niekwestionowanej pamięci, jest chociażby szczegół jaki on zapamiętał z powrotu ojca z frontu: ...Razu pewnego, idąc ze szkoły doczekałem się, że ojciec mój wrócił. Rzeczywiście zobaczyłem go przez drzwi, jak reperował zegarek - budzik - uśmiechnął się do mnie i przywitał... Dobrą pamięć autora potwierdzają inne opisy z dzieciństwa, które znajdują potwierdzenie w opisach miasta i wydarzeń z tego okresu, a dokonane na podstawie źródeł przez historyków i regionalistów.


Powyższa relacja rzuca nowe światło na przebieg wydarzeń związanych z wyzwalaniem Strzelna 2 stycznia 1919 r. spod jarzma pruskiego. Bo choć Niemcy nie spodziewali się uderzenia od północnej - inowrocławsko-rzadkwińskiej strony, to jednak musieli zabezpieczyć się przed okrążeniem miasta. Dlatego część swoich sił umieścili na tychże rogatkach. Kiedy grupa powstańców prowadzona przez porucznika Ruczkowskiego ze Sławska Wielkiego zbliżyła się do Strzelna, wówczas Niemcy umocnili się w obrębie Rynku i tam powstańcy z Antonim Kozłowskim podjęli z nimi walkę, pokonując ich ostatecznie.


Czy tak było? Nie sposób tego stwierdzić po tylu latach. Sama sylwetka autora listu wymaga oddzielnego opracowania. Jego biogram niebawem zostanie napisany w oparciu o bogaty materiał źródłowy, jaki załączył on do skreślonego przez siebie listu.


Epizod trzeci


Został on spisany przez mego wujka Mariana Strzeleckiego i pochodzi ze wspomnień jego ciotki Wandy Siemianowskiej, wielkiej patriotki, która była niepisaną przywódczynią kobiet strzeleńskich. Sama nazywała się kobietą pracującą i pochodziła z rodziny wielce patriotycznej. Ojciec jej, Mikołaj, już jako trzynastoletni uczeń gimnazjum trzemeszeńskiego wziął udział w wydarzeniach Wiosny Ludów 1848 r., za co został relegowany ze szkoły. Następnie uczestniczył w Powstaniu Styczniowym 1863 r., za co został skazany na dwa lata więzienia, odsiadując wyrok w berlińskim Moabicie. Matka, Michalina z Rygiewiczów, była łączniczką pomiędzy dworem szarlejskim a sztabem pułkownika Wincentego Raczkowskiego i lazaretem strzeleńskim w tymże powstaniu. Brat Wandy Józef, pisywał do strzeleńskiego „Nadgoplanina". Był kolegą szkolnym Jana Kasprowicza, bibliotekarzem w Fundacji Kórnickiej, praktykantem dziennikarskim w poznańskim „Orędowniku". Później związał się z Górnym Śląskiem, gdzie był redaktorem „Katolika", założył w Gliwicach „Głos Polski". Następnie przeniósł się do Krakowa, gdzie pracował w „Głosie Narodu" i w „Nowej Reformie"...



Siemianowscy zamieszkali w Strzelnie na początku lat dziewięćdziesiątych XIX w. Mikołaj nabył dom przy ul. Kościelnej, wprost wlotu w ulicę Szeroką. To usytuowanie ma związek z epizodem jaki przetrwał w pamięci rodziny i został opisany w biogramie Wandy Siemianowskiej, napisanym piórem Mariana Strzeleckiego - jej siostrzeńca. Ale zanim do niego dojdziemy warto wspomnieć o profesji pani Wandy. Otóż, była ona marszandką, jak wówczas określano modniarki-modystki, czyli osoby wytwarzające i handlujące galanterią damską. Prowadziła początkowo swój zakład w Runku, w miejscu dzisiejszej Apteki „Pod Orłem", a następnie w domu rodzinnym przy ul. Kościelnej 11 (obecnie nr 9). Wykształcona w poznańskim „Zakładzie dla Dziewcząt" posiadła sztukę kunsztownego haftu, a jej dusza artystyczna spowodowała, iż spod jej igły wychodziły prawdziwe dzieła sztuki. Jak cała rodzina, tak i pani Wanda była wielką patriotką, dlatego też jej dziełem szczególnym stała się znacznych rozmiarów forma haftowanego sztandaru - makaty, który wyszedł spod jej ręki tuż przed końcem 1918 r. Jak czytamy w jej biogramie, była to: praca wykonana jeszcze w okresie trwania zaboru z benedyktyńską cierpliwością i znawstwem, stanowiła jakby symbol miłości ku Ojczyźnie i niewzruszonej wiary w jej szybkie wyzwolenie. Na czerwonym, grubym aksamitnym suknie wyhaftowała dwustronnie orła białego z rozpostartymi na wzór godła, skrzydłami. Do pracy tej użyła najszlachetniejszego materiału, a wiec, srebrnych i złotych nici. Te ostatnie uwydatniły ostry dziób, koronę i szpony orła - symbolu wolnej Polski. W celu jego rychłego wyeksponowania, zamówiła w warsztacie stolarskim solidny dębowy drzewiec ze stosownymi mocowaniami.


Wiedziała, że zbliża się ten dzień, kiedy przyjdzie jej wywiesić swoje dzieło, w wyzwolonym z jarzma niewoli pruskiej, Strzelnie. A wiedziała to, gdyż z jednej strony podpowiadała jej o tym intuicja, zaś z drugiej - ogląd jaki posiadała na sytuacje w Poznańskiem, i to jako działaczka ruchu narodowo-wyzwoleńczego. Podczas wiecu 24 listopada 1918 r. poprzedzającego obrady Polskiego Sejmu Dzielnicowego, którego posiedzenie wyznaczono w Poznaniu na 3 grudnia 1918 r., poza sztandarem „Sokoła" wywieszono również flagi o barwach narodowych. Ale jej symbol przynależności narodowej nie był jeszcze gotowy. W tym też czasie dokonano wyboru posłów w poszczególnych powiatach Poznańskiego, Prus Zachodnich, Śląska i obczyzny. Powiat strzeleński reprezentowany był przez 11 przedstawicieli, w tym przez jedyną kobietę pracującą Wandę Siemianowską. Tak więc, jej świadomość rychłego odzyskania niepodległości była najbardziej dojrzałą.


I stało się 27 grudnia w Poznaniu wybuchło powstanie. Już 2 stycznia 1919 r. kompania gnieźnieńsko-wrzesińska dotarła do Strzelna i rozpoczęła szturm na miasto. Niemcy z Grenzschutzu umocnili się w budynku Vereinhausu. Zlokalizowane u wlotu ul. Szerokiej w Młyńską gniazdo karabinu maszynowego raziło w trzech kierunkach, w tym w ul. Kościelną. W polu rażenia znalazł się dom Wandy Siemianowskiej. Oto, relacja jaka została odnotowana, a którą to zdała po latach siostrzeńcowi pani Wanda.



Były to godziny popołudniowe, czwartek 2 stycznia 1919 r. Byłam na zapleczu sklepu, gdy nagle rozległ się terkot wystrzałów karabinowych. Niepokój, jaki dało się wyczuć w mieście, trwał już dopołudnia. Klienteli nie było, ale miałam zamówienia karnawałowe dlatego pracowałam na zapleczu. Gdy dotarły do mnie odgłosy walki, szybko zamknęłam sklep i pobiegłam do mieszkania, by sprawdzić czy wszystko pozamykane. W tym czasie kiedy dotarłam na piętro usłyszałam brzęk zbijanego szkła przeplatany świstem kul karabinowych. Uzmysłowiłam sobie, że wybuchło powstanie, i że Niemcy strzelają z okolic Vereinhausu. Kiedy po kilku godzinach wszystko ucichło zapaliłam świecę i zeszłam na dół. Poczułam jakiś dziwny chłód w pomieszczeniach sklepowych - świeca zgasła. Gdy ją zapaliłam ponownie oczom moim ukazało się okno wystawowe w kilku miejscach przestrzelone, a szyba popękana. Z lady sklepowej wystawały drzazgi, ślady po kulach karabinowych, a ich oszklenie było roztrzaskane. Pobiegłam na drugą stronę. W pokoju od ulicy powybijane były szyby. W ścianie naprzeciwko okien był podziurawiony tynk. Gdy pobiegłam na górę, było już ciemno, przez okno zauważyłam migające od strony Vereinhausu światła lamp naftowych. Szła grupa uzbrojonych i umundurowanych żołnierzy-powstańców głośno wiwatując, że miasto wolne, Grenzschutz przegnany i w części uwięziony. Jakaś siła pchnęła mnie do szafy, gdzie złożony w kostkę spoczywał, dopiero co ukończony sztandar z orłem. Gdy go wyciągnęłam usłyszałam pukanie do drzwi, to sąsiedzi przyszli sprawdzić czy nic mi się nie stało. Razem przypięliśmy sztandar do nowiutkiego drzewca. Młody sąsiad umocował drzewiec w środkowym oknie, a ja zeszłam na dół, by dopilnować zabezpieczenia powybijanych szyb. Przed domem zobaczyłam sporą grupę ludzi, którzy z zadartymi do góry głowami przyglądali się z lekka łopoczącemu na wietrze czerwonemu sztandarowi z białym orłem.



Był to jej orzeł, orzeł, który po raz pierwszy zatrzepotał skrzydłami wolności w oswobodzonym z jarzma niewoli Strzelnie. Sztandar wisiał tak jeszcze przez kilka dni, a ludność z miasta i okolic hurmem przychodziła pod dom przy ul Kościelnej 11, by podziwiać ten wspaniały symbol wolności. I tak już było przez cały okres międzywojenny. Orzeł pani Wandy towarzyszył wszystkim uroczystościom państwowym i kościelnym, wywieszany był z okazji świąt, uczestniczył w rocznicach, zjazdach i wizytach, jak chociażby tej jakże ważnej wizyty generała Józefa Hallera 6 czerwca 1937 r. Jego los dokonał się zimą na przełomie 1941 i 1942 r. Podczas grabieży zimowych okryć, futer i materiałów pościelowych, Niemcy zabrali z domu pani Haliny skrywanego również „Orła Białego" - sztandar zawinięty w inlet. Zimowe okrycia miały trafić na front wschodni. Podczas sortowania odkryto sztandar, jakże zdziwili się Niemcy, że w domu polskim zdołano przechować ten symbol polskości, pomimo drastycznych zakazów. (...)


Marian Przybylski - Słowianin


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 08 sty 2011, 21:36 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień trzynasty

Komisariant NRL przejął władzę cywilną i wojskową . Akceptował na dowódcę powstania generała Dowbor-Muślickiego. Piłsudzki poprzez swojego wysłannika wojskowego ustalił zasady współpracy z NRL.

Front południowy
Front ten był w tym okresie najbardziej spokojny, gdyż już w pierwszych dniach powstania opanowane zostały powiaty: ostrowski, krotoszyński, odolanowski, i ostrzeszowski. Władza polska sięgała do granic Śląska. We władaniu niemieckim zostawały, Kępno, Syców, Milicz i Rawicz. Niemcy nie podejmowali kroków zaczepnych, a powstańcy z uwagi na brak koordynacji i uzbrojenia również nie przejawiali chęci walki. Do dziś nie wiadomo czemu Kępno i Rawicz, gdzie było wielu Polaków nadal pozostawały w rękach niemieckich. Być może wpływ miał na to fakt, iż dowództwo powstania tego regionu zlokalizowane było w Golejewku (Ks. Z. Zakrzewski) i Miejskiej Górce. Jednocześnie Polska Rada Ludowa prowadziła aż do 11 stycznia pertraktacje z Niemcami. Ewakuowano magazyny wojskowe z Krotoszyna, Ostrowa do ...Szczypiorna. Tak więc cała broń, amunicja i wyposażenie wojskowe trafiło do WP, a nie na potrzeby powstańców. Niemniej zaczęto organizować oddziały powstańcze, które miały pomóc w walkach na innych frontach.

Front północny
Na froncie tym trwały zacięte walki o Chodzież, Szubin, Nakło, Żnin. W bitwie w Wysokiej i Mroczy powstańcy ponieśli porażkę, utrzymując jednak Ślesin. Wobec zagrożenia otoczeniem przez oddziały niemieckie ewakuowano się ze Ślesina i Nakła. W Nakle dworzec zajęli Niemcy, natomiast w mieście ochronę stanowiła mieszana (polsko-niemiecka) Straż Obywatelska.
Bardzo ciężkie boje toczono o Chodzież. Brały w nich udział oddziały: czarnkowski- który w połowie bitwy wycofał się do Czarnkowa z uwagi na atak jaki tam przypuścili Niemcy, obornicki, margoniński, wągrowiecki, rogoziński. W południe miasto zostało zdobyte. Niemcy chcieli uciec pociągiem do Piły. Jednak stacja została zablokowana i po trudnej walce pociąg został zdobyty. Odpoczywających powstańców zaatakował samolot niemiecki. Został on jednak zestrzelony.
Wobec zagrożenia zamknięto 3 śluzy na Noteci zalewając całą dolinę i uniemożliwiając niemiecki kontratak. Oddziały, z uwagi na groźną sytuację pod Szubinem opuśliły z tak wielkim trudem zdobytą Chodzież koncentrując się do nowej bitwy.

Grupa Leszno
W rejonie Leszna była najbardziej skomplikowana sytuacja. Powiat został w znacznym stopniu zgermanizowany, a jego zachodnia część była bardziej niemiecka jak polska. Spowodowało to podział powiatu na dwie części. Wschodnią opanowali powstańcy, tworząc tzw. Grupę Leszno pod dowództwem ppor Bernarda Śliwińskiego. Dostawa broni i wyposażenia wojskowego z Poznania pozwoliła powstańcom zorganizować w miarę profesjonalne oddziały i przygotować się do wyzwolenia pozostałej części powiatu.

Front zachodni
Głównym celem powstańców na tym froncie było zdobycie Zbąszynia, Babimostu i Kargowej. Dowódca okręgu ppor Kazimierz Zenkteller podjął przygotowania organizacyjne do uderzenia w wybranych kierunkach. Uzyskał znaczną pomoc w wyposażeniu wojskowym zwiększając tym samym zdolność bojową podległych jednostek.

Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 09 sty 2011, 21:04 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień czternasty

Front Północny
Trwają przygotowania do ponownego ataku na Szubin. Jest to strategiczne miasto , którego zdobycie otwiera możliwość zablokowania sił niemieckich i wyzwolenia następnych rejonów, aż za Bydgoszcz. Mając doświadczenie z dotychczasowych, niestety przegranych walk o Szubin, powstańcy postanawiają dobrze przygotować natarcie. W Gnieźnie zorganizowana zostaje odprawa wstępna, na której M.Paluch - powołany na pełniącego obowiązki dowódcę frontu północnego przedstawił plan ataku na Żnin, Szubin i Łabiszyn. Plan ten zostaje zaakceptowany przez DG w Poznaniu i chorego na grypę , dowódcę frontu północnego ppłk Grudzielskiego, który kuruje się w posiadłości Moszczeńskich w Srebrnejgórze. Następuje przegrupowanie oddziałów powstańczych, tak aby dostosować ich pozycję do założonego planu ataku.

Front południowy
Dowódcy powiatów: krotoszyńskiego ppor Modrzejewski, odolanowskiego sierż Feliks Witecki i ostrzeszowskiego ppor Stanisław Thiel organizują kompanie ochotnicze i wkrótce utworzono z nich trzy bataliony z niezbędnym zapleczem sanitarno-materiałowym. Zdarzały się tam drobne potyczki graniczne, jednak nie podejmowane są żądne akcje zaczepne, ani w kierunku Kępna, ani w kierunku Rawicza.

Front zachodni
Następuje koncentracja jednostek powstańczych z Grodziska, Jarocina, Śremu, Opalenicy i Wolsztyna w okolicy Wolsztyna. Trwają przygotowania do opanowania Kopanicy, co umożliwi atak na Zbąszyń.
Również w okolicach Sierakowa koncentrują się jednostki z Pniew i Sierakowa z zamiarem marszu na Międzychód.

W Poznaniu zjawia się nowy dowódca gen. Dowbor-Muśnicki. Podejmuje rozmowy z DG powstania i zostaje zorientowany w aktualnej sytuacji. Powoli zaczyna przejmować od mjr S. Taczaka dowodzenie Powstaniem.

Jak z powyższego wynika, po początkowym bardzo żywiołowym i zaskakującym Niemców ataku powstańców, zdobyciu znacznych obszarów Wielkopolski, następuje chwilowe "okopanie" się przez przeciwników na swoich stanowiskach. Powstańcy zorientowali się, że dalsza walka wymaga, wobec ochłonięcia z zaskoczenia Niemców, dobrego przygotowania w oficerów, broń, amunicję i całe zaplecze logistyczne. Wymaga również dobrego zaplanowania i współpracy w realizacji następnych ataków. Niemcy z kolei, osiedli w swoich garnizonach, zaczęli czynić przygotowania do kontrataków. Stan ten trwał do 11 stycznia.

Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 10 sty 2011, 20:17 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień piętnasty

Na froncie południowym trwają walki w okolicach Leszna, Kąkolewa i Rydzyny. Zdobyta zostaje Sarnowa.
Na pozostałych frontach trwają przygotowania do uderzeń strategicznych na Szubin i Zbąszyń.

Wobec swoistego "'zawieszenia broni" jest okazja opisać rolę jaką spełniała w powstaniu Naczelna Rada Ludowa, a zwłaszcza Komisariat w osobach ks.S.Adamskiego,W. Korfantego i Poszwińskiego.
Komisariant NRL został zaskoczony wybuchem walk w Poznaniu w dniu 27 grudnia i zmierzał do zaprzestania ich. Było to wynikiem braku wiary w skuteczność zbrojnego działania. Bano się, że Niemcy w akcji odwetowej przyślą znaczne jednostki wojskowe i powtórzy się sytuacja z 1848 roku, kiedy to krwawo stłumiono ruch powstańczy. W mentalności NRL tkwiła nieuchronność przegrania powstania, tak jak to się działa ze wszystkimi dotychczasowymi (listopadowe, Wiosna Ludów, czy styczniowe). Dlatego tez Komisariant czynił bardzo dużo, aby wstrzymać ruch zbrojny i prowadzić pertraktacje z Niemcami. Nie miał jednak możliwości zrealizować tego celu, wobec szybko rozprzestrzeniających się walk obejmujących coraz większe obszary Wielkopolski. Powstańcy ośmieleni słabością Niemców i widząc efekty swych poczynań rozszerzali zakres walk zdobywając coraz to nowe miasta i powiaty. Zaborcy nie mieli sił aby przeciwstawić się temu ruchowi, ruchowi któremu jednak coraz bardziej zagrażała anarchia i brak skoordynowanych działań. 3 stycznia odbyło się posiedzenie plenarne NRL, w którym wzięło udział 30% członków. Po 10-godzinej, bardzo burzliwej naradzie uzgodniono o przejęcie przez NRL władzy w całej prowincji. Chodziło oczywiście o władzę cywilną. W następnym dniu ogłoszono dekret o mianowaniu adwokata Wojciech Trąmpczyńskiego, prezesem całej prowincji i równocześnie prezesem rejencji poznańskiej. Trąmpczyński wydał zarządzenie, aby wszyscy dotychczasowi urzędnicy, w tym niemieccy pozostali na swoich stanowiskach i poddali się jego jurysdykcji. Odpowiedź Rządu Pruskiego z dnia 7 stycznia była zastanawiająca. "Rząd Pruski nie wyznaczył i nie upoważnił Wojciech Trąmpczyńskiego do spełnienia jakichkolwiek funkci w imieniu Rządu Pruskiego.. Ministerstwo nie wymaga od żadnych urzędników dalszego sprawowania urzędu pod Trąmpczyńskim..." Władze pruskie nie protestowały, ale i nie uznawały tego faktu dokonanego. Nie przybyły do Poznania na planowane na dzień 7 stycznia 1919 roku rokowania. Wobec zaistniałej sytuacji Komisariat NRL wystosował w następnym dniu pismo do szefa rządu pruskiego informując go o przejęciu władzy administracyjnej( w piśmie użyto sformułowania: kierownictwa administracyjnego) nad całą prowincją i o mianowaniu Wojciecha Trąmpczyńskiego prezesem. Dzień później wydano obwieszczenie informujące ludność o tym fakcie. Stanowisko prezydenta miasta Poznania powierzono Jarogniewowi Drwęskiemu.
Poprawie uległy stosunki NRL z rządem polskim w Warszawie, które zacieśniły się po powołaniu w dniu 14 stycznia Ignacego Paderewskiego na premiera.
W Rozkazie dziennym nr 3 DG Powstania informuje, że siły zbrojne na terenie prowincji składają się z :
- oddziałów wojskowych formujących się z ochotników (powstańców)
- Straży Ludowej
- żandarmerii
Określono też umundurowanie i znaki tożsamości żołnierzy.
W międzyczasie Komisariat uzgodnił z J.Piłsudzkim, ze naczelnym wodzem powstania będzie gen. Józef Dowbor-Muśnicki.
W dniu 11 stycznia podpisano umowę określającą warunki i zasady współpracy generała z Komisariatem NRL. Generał Józef Dowbor - Muśnicki dostał nominację na naczelnego dowódcę sił zbrojnych w całej prowincji.
Wysyłając generała Dowbora do Poznania Piłsudzki liczył bardzo na jego konflikt z miejscowymi oficerami. Podrzucił mu jeszcze szefa sztaby ppłk J. Stachiewicza który już raz pokrzyżował plany Dowbora-Muślickiego w trakcie jego służby w Korpusie Polskim w Rosji. Nie przewidział tylko zdolności dyplomatycznych generała i woli powstańców aby wyzwolić Wielkopolskę, woli większej niż rozgrywki wewnętrzne.
Tak więc NRL przejął administrację nad prowincją i włączył się do rozmów i pertraktacji rządu polskiego na arenie międzynarodowej.
Sytuacja w dowództwie i na czele powstania została w miarę uporządkowana.

Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 12 sty 2011, 20:44 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień szesnasty i siedemnasty.

Front północny
11 stycznia rusza ofensywa powstańców mająca na celu ponowne zdobycie Szubina. Do akcji skoncentrowano 5 oficerów, 60 podoficerów, 1576 szeregowych, 130 kawalerzystów, oraz 3 baterie artylerii. Operacja składała się z kilku części.
1. Zlikwidowanie klina niemieckiego w Żninie, który zagrażał polskim już miastom: Wągrowiec, Gniezno i Inowrocław.
Żnina broniła 300 osobowa załoga bardzo silnie uzbrojona i dysponująca doświadczonymi żołnierzami. Na miasto uderzono z dwóch stron. Z zachodu grupa J.Tomaszewskiego posuwała się szosą z Damasławka w liczbie 730 ludzi. Ze wschodu grupa Marcelego Cieślickiego (powstańcy z powiatów mogileńskiego,gnieźnieńskiego i żnińskiego) w liczbie 330 ludzi. Miasto zdobyto w nocy z 11 na 12 stycznia. Oddziałom niemieckim udało się wycofać do Bydgoszczy. W walce o Żnin zginęło 42, a rannych zostało ok. 100 powstańców.
2. Głównym celem operacji było ponowne zdobycie Szubina. W ramach działań przygotowawczych zniszczono most na Noteci pod Białośliwiem co zabezpieczało niemieckie kontruderzenie z kierunku Piły. Niemiecka załoga w Szubinie składała się z 400 żołnierzy dobrze uzbrojonych i wyposażonych w artylerię. Grupa Stanisława Śliwińskiego (ok.700 ludzi) wspomagana 2 półbateriami artylerii zaatakowała od północy odcinając miasto od Bydgoszczy i ona to przełamała opór nieprzyjaciela. Grupa Teofila Spychały w liczbie ok. 200 powstańców uderzyła ze strony Kcyni. Grupa Zygmunta Kittla z Gniezna licząca 400 ludzi stanowiła zabezpieczenie całej akcji. Stoczyła ona zwycięską potyczkę w Samoklęskach Małych.
Atak rozpoczęto w godzinach popołudniowych wypierając Niemców z rejonu dworca kolejowego. Brawurowy atak oddziału wrzesińskiego Zdzisława Beutlera przesądził o zwycięstwie i zdobyciu miasta. W walkach zginęło 26 powstańców, 29 odniosło rany.
3. Równolegle toczono walki na przedpolach południowo-wschodniej Bydgoszczy. Paweł Cyms zaatakował załogę niemiecką w Złotnikach. Zepchnięto Niemców na dworzec i o 1 w nocy po zaciętych walkach opanowano cała miejscowość.
4. Inne grupy powstańcze z rejonu Barcina i Pakości zaatakowali Łabiszyn zmuszając do poddania się 100 osobową załogę, a następnie podeszły pod Bydgoszcz.

Grupa Leszno

W dniu 11 stycznia doszło do bitwy pod Osieczną na którą szturmowali niemieccy żołnierze. Polacy z kompani z Osiecznej - dowódca sierż. Franciszek Muszyński, kompanii krzywińskiej z ppor J. Namysłem i kompanii śmigielskiej ppor Józefa Łukomskiego odparli ten atak. Spowodowało to załamanie się natarcia niemieckiego na Kąkolewo. W walkach zginęło 3 powstańców, a 10 zostało rannych.

Front zachodni

11 stycznia przeprowadzono równocześnie dwa ataki. Na Kopanicę i Wolsztyn. Na Kopanicę uderzyło zgrupowanie ok. 400 ludzi pod dowództwem ppor Siudy. Dobrze przygotowane natarcie rozbiło w pył obronę niemiecką.
W dniu 12 stycznia nie powiódł się bój o Zbąszyń. W akcji brało udział ok. 700 powstańców dowodzonych przez ppor K.Zenktellera. Przyczyną była słaba łączność między poszczególnymi oddziałami, co spowodowało brak koordynacji działań. Powstańcy ponieśli bardzo duże straty - setka osób zginęła lub została rannych. Nie udało się również zająć Międzychodu. Atak miał nastąpić 11 stycznia wsparty pomocą mieszkańców miasta. Wobec braku informacji o działaniach wewnątrz miasta powstańcy odstąpili od natarcia.
Na froncie zachodnim trwały bardzo zacięte walki i powstańcy natrafiali na silny opór niemiecki. Wynikało to z dwóch powodów. Były w tym rejonie duże skupiska ludności niemieckiej co dawało oparcie oddziałom Grenzschutzu. Ponadto były tam dogodne warunki terenowe do obrony. Dawało to Niemcom możliwość akcji zaczepnych wobec powstańców.

Z listu szefa sztabu DG ppłk Juliana Stachiewicza do Naczelnego Dowództwa WP w Warszawie z dnia 12 stycznia: "...Wojskowo sprawa stoi następująco: Dzisiaj zakończyliśmy wielkie zwycięstwo (zajęcie Żnina i Szubina) na zachód od Inowrocławia. Poza tym spokojnie, wszystkie etnograficzne powiaty Księstwa w naszym ręku, częściowo również powiaty o większości niemieckiej. Ze strony niemieckiej w kilku powiatach zwrócono się o rozejm, wszędzie podając jako motyw to, że szkoda przelewać krwi..."

Gen. Dowbor-Muśnicki po zapoznaniu się z sytuacja wojskową w Wielkopolsce uznał konieczność oparcia się na kadrze oficerskiej z zewnątrz. Nie widział jednak możliwości oparcia się na legionistach-piłsudczykach, lecz na ich przeciwnikach z byłego Korpusu Polskiego w Rosji. Wyjechał z Poznania i przeprowadził werbunek. Przywiózł ze sobą licząca około 180 oficerów kadrę. Znajdowali się wśród nich podpułkownicy: Władysław Anders, Daniel Konarzewski, Anatol Kędzierski, Adolf Kuszewski, Gustaw Macewicz, Michał Milewski i inni.
To był początek kształtowani się profesjonalnej Armii Wielkopolskiej.

Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 12 sty 2011, 21:47 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 18 lip 2007, 19:56
Posty: 74
Lokalizacja: Smolno Wielkie -lubuskie
Oto fragment opracowania na temat przebiegu walk powstańczych w naszym regionie w roku 1919, który pochodzi z książki " Babimost, Kargowa, Wolsztyn z dziejów i współczesności " w cyklu "Zeszyty Lubuskie" autorstwa Joachima Benyskiewicza:

"12 stycznia 60- osobowy oddział powstańczy dowodzony przez sierżanta Wolniewicza dotarł do Kargowej. Rada miejska miasta wyraziła zgodę na przekazanie Kargowy Polakom, zobowiązując sie przy tym nie przedsiębrać wobec powstańców żadnych akcji zaczepnych. Na skutek zbliżającego się od strony Sulechowa oddziału niemieckiego, powstańcy wycofali się z Kargowej, a 13 stycznia oddziały Heimatschutzu obsadziły miasto.
Dowództwo powstańcze w tym okresie zajęte było organizacją i umocnieniem linii frontu, i w tym leżeć mogła przyczyna wycofania się z Kargowej oddziału Wolniewicza. Główne Dowództwo rozkazem z dnia 18 stycznia 1919 roku podzieliło fronty na trzy grupy operacyjne: Północną, Zachodnią i Południową. W skład zachodniej wchodziły oddziały walczące na linii od jeziora Białego do Kopanicy. Dowódcą tej grupy mianowany został płk Milewski.
Niemcy w tym okresie podjęli próbę przerwania zaistniałego przez zajęcie Kopanicy układu. W dniu 24 stycznia równolegle oddziały Heimatschutzu zaatakowały dwoma kolumnami na Kębłowo i Obrę, chcąc tym samym zagrozić istniejącej linii od strony południowej. Atak okazał się jednak nieskuteczny, choć oddziały powstańcze w Kębłowie poniosły straty.
Punkt ciężkości walk w tym okresie przenosił się w okolice Babimostu i Kargowej. W tym czasie bowiem wzmacniano oddziałami Heimatschutzu i regularnego wojska okoliczne miejscowości. Między innymi oddziałami w Smolnie Wielkim kierował rotmistrz von Einem, w Trzebiechowie- Rentz, w Klępsku- Philipsborn, natomiast do Nowego Kramska przybyło regularne wojsko dowodzone przez Kleista.
Koncentracja wojsk w trójkącie Smolno- Klępsk-Nowe Kramsko łączyła się z wycofaniem oddziałów Heimatschutzu z Kargowej i Babimostu w duzym stopniu zdemoralizowanych sukcesami Polaków.
Dowódca IV Batalionu por. Siuda wydał rozkaz obsadzenia tych miast. Babimost obsadzić miała kompania wolsztyńska dowodzona przez ppor. Tomiaka. Jednakże w przeddzień Babimost opanowały bez walki drużyny chobienicka i rakoniewicka w sile około 100 ludzi, dowodzone przez zastępcę oficera Kudlińskiego. W następnych dniach stan liczebny powstańców w mieście został zwiększony do około 300 osób.
Dnia 25 stycznia 1919 roku oddziały powstańcze dowodzone przez Wolniewicza i ppor. Szcześniaka dotarły do Kargowej. Komendant załogi kargowskiej zorganizował odpowiednie zabezpieczenie na wypadek ataku ze strony oddziałów niemieckich. Główna pozycja obronna przebiegała wzdłuż Obrzycy.Początkowo obsadzono również oddaloną o 1 km wieś Chwalim, która miała pierwotnie stanowić pierwszy punkt oporu. Jednakże obawa przed możliwością odcięcia od głównych sił w Kargowej skłoniła dowództwo do opuszczenia miejscowości.
W Babimoście również dokonano podziału na odcinki obronne. I tak kompania 10 w sile 150 ludzi została między drogą do Podmokli Wielkich a Zgniłą Obrą, kompanią dowodził ppor. Tomiak. Między Zgniłą Obrą a szosą Babimost- Świebodzin zainstalowana została 60- osobowa kompania dowodzona przez sierżanta Moellenbroka, a obszar między szosą Babimost- Świebodzin a drogą Babimost- Kuligowo obsadzony został 60- osobową kompanią pod dowództwem zastępcy oficera Kudlińskiego.
Kompania ppor. Tomiaka dysponowała dwoma ciężkimi i dwoma lekkimi karabinami maszynowymi, a dwie pozostałe jedynie po jednym lekkim karabinie maszynowym.
Stosunkowo silne obsadzenie północnej części miasta wiązało się z tym, że przebiegała tędy linia kolejowa z Sulechowa do Zbąszynia. Kompania mogła w pierwszym rzędzie przeszkodzić ewentualnym transportom wojska i broni dla oddziałów niemieckich w Zbąszyniu. Jednocześnie spodziewano się najsilniejszego natarcia właśnie z tej strony pod osłoną pociągu pancernego. Nastąpił on już 30 stycznia, lecz został odparty. Sytuacja chwilowo ustabilizowała się.
W atmosferze pozornego spokoju nastąpił jeden z charakterystycznych wypadów powstańczych. W nocy z 1 na 2 lutego powstańcy zaatakowali Nowe Kramsko leżące tuż u byłej granicy polsko- brandenburskiej, a jak już wspomniano, stanowiło ono jedną z miejscowości, w których dokonano koncentracji Heimatschutzu i wojsk niemieckich.
Plan akcji przewidywał równoległy atak z czterech stron. Oddział dowodzony przez Stanisława Borówczaka, przeszedł przez zamarznięte Jezioro Wojnowskie i atakował od strony zachodniej. Frontalny atak szosy Babimost- Nowe Kramsko przeprowadzał oddział Kudlińskiego, ze strony wschodniej atakował oddział Napierały, z północy miał zaatakować oddział Cieślika. Jednak ten oddział z niewiadomych przyczyn nie zdołał przybyć na określony rozkazem czas i Niemcy mogli w tym właśnie kierunku wycofać się. Przeprowadzony pod osłoną nocy atak zakończył się powodzeniem. W walkach w Nowym Kramsku zginął m.in. Kleist i 3 innych oficerów oraz 42 żołnierzy. Powstańcy zdobyli 5 ckm, 4 rkm, 200 ręcznych karabinów oraz amunicję. Straty powstańców sięgały 7 osób.
O godzinie 10 rano nastąpił kontratak oddziałów niemieckich. Powstańcy nie przyjęli bitwy, gdyż w warunkach dziennych szanse utrzymania Nowego Kramska były znikome.
Po wycofaniu się powstańców do Babimostu, Niemcy również nie zajęli wsi, a kontrolę nad nią sprawowały jedynie patrole.
Zdobycie Kargowej i Babimostu, a następnie wypad na Nowe Kramsko, przyczyniły się do przyspieszenia przygotowań do ofensywy ze strony Niemców.
W dniu 4 lutego przybył na ten odcinek walki 38 regiment piechoty dowodzony przez majora Burchardiego. Oprócz 38 regimentu, oddziały niemieckie wzmocnione zostały 7 baterią 54 pułku artylerii polowej, częścią 10 pułku piechoty, dwoma szwadronami 3 pułku ułanów i 1 kompanią pionierów z Kostrzyna. Wojsko rozlokowane zostało w Okuninie, Klępsku, Starym Kramsku, Kolesinie, Łęgowie i w Bukowie. regularne wojsko razem z kompaniami Heimatschutzu stanowiły siłę, która miała wyprzeć powstańców za linie Obry, ściśle zaś celem zgrupowania było zdobycie Kopanicy, Kargowej, Babimostu i Nowej Wsi, a w dalszej perspektywie Wolsztyna i Grodziska. Dowódca całości mianowany został Burchardi, który dokonał podziału wojska na 5 grup. Grupa A miała za zadane zdobyć Kargowę i dotrzeć do Kopanicy. W skład tej grupy wchodziły 1 batalion 38 pułku piechoty, piechota z Krosna, dwa szwadrony ułanów 10 regimentu, Heimatschutz ze Smolna Wielkiego. Grupą tą dowodził Geisler. Grupa B miała za zadanie zdobyć Wąchabno, grupa C miała zdobyć Babimost . Grupa D miała zdobyć stację kolejową w Babimoście, miała ściśle współpracowac z grupą C. Odpowiedzialnym za obie grupy był major Trierenberg. Mieszkańcy Kosieczyna tworzyli grupę E i mieli zdobyć zamek w Nowej Wsi i samą wieś. Ofensywa rozpoczynała się w dniu 12 lutego o godzinie 6.30 atakiem na Kargowę i Babimost. Polacy takim obrotem sytuacji byli raczej zaskoczeni. W Sulechowie w tym czasie toczyły się rokowania polsko-niemieckie, które zostały zerwane 10 lutego. Zerwanie rokowań nastąpiło wówczas, gdy Niemcy mieli plan ofensywy przygotowany. Polacy zaś w krótkim czasie nie zdołali uzupełnić swych sił, chociaż pewne kroki w tym kierunku poczyniono.
Artyleria niemiecka mająca atakować Kargowę, skupiona została w Smolnie Wielkim. Stąd też rozpoczęło się ostrzeliwanie Kargowej. O godzinie 7-ej dowódca grupy atakującej Geisler wyszedł wraz z wojskiem za szosę Smolno Wielkie- Chwalim, którą to miejscowość zajęto. Nadszedł 2 szwadron oraz kompania karabinów maszynowych. Siły te miały wspierać atak prowadzony wzdłuż szosy. Piechota atakowała ze wzgórz z północno- wschodniej strony Chwalimia. Z tego samego miejsca atakowała artyleria, by zyskać przejście do miasta, którego zdobywanie o godzinie 8.30 rozpoczęła kompania rotmistrza von Einema.
Po stosunkowo krótkiej walce Kargowa padła. Miasto obsadzone przez niezbyt liczną polską załogę, a na domiar złego brakowało amunicji. Walki w tym mieście były bardzo zacięte, walczono o każdą ulicę, o każdy dom. Odwrót powstańców osłaniali Kapała i Jastrząb ciężkim karabinem maszynowym.
Straty Polaków sięgały 17 % stanu osobowego obrońców Kargowej. Pozostali wycofali się do Wielkiej Wsi, lecz wkrótce i tę miejscowość opanowali Niemcy. Chcąc wykorzystać załamanie Polaków, Niemcy postanowili zdobyć także Kopanicę. Po godzinnej walce wojska niemieckie zostały wyparte z przedpola Kopanicy. Wbrew pozorom, powstańcy wcale nie załamali się, próbowali nawet kontrataku. Uderzyli ze strony południowej na Wielką Wieś. Atak jednak nie udał się. Grupa B w tym samym czasie zdobyła Wąchabno.
Atakiem na Babimost kierował osobiście Burchardi. O godzinie 6.40 artyleria obwieściła rozpoczęcie ataku, kierując ogień na brzegi miasta i stację Babimost.
Piechota niemiecka próbowała skokami zdobywać teren, jednakże ogień piechoty polskiej i karabinów maszynowych nie pozwolił na to. Polacy bronili się dzielnie przed atakującymi z kilku stron wojskami niemieckimi. Szczególnie bohatersko spisywała się załoga oddziału karabinów maszynowych rozlokowana na skrzyżowaniu dróg przed Babimostem.
Decydujący wpływ na rozwój sytuacji miało opanowanie przez wroga stacji Babimost. Wówczas to Niemcy atakowali od strony Kuligowa, Nowego Kramska, Górnego Folwarku (artyleria) i stacji (pociąg pancerny). Zamilkły karabiny maszynowe sprzed Babimostu, a spośród oddziału polegli: Szymon Barzko, Edward Groszek, Franciszek Jabłoński, Antoni Janeczek, Jan Kędzia, Kostera, Józef Kubiak, Szarłata, Jan Tomaszewski, Wincenty Tomiak, Franciszek Wojciechowski.
Walka trwała jednak nadal i nadal obie strony ponosiły wiele strat. Górę wzięło lepsze uzbrojenie i większa ilość wojska niemieckiego i Polacy o godzinie 10.30 zmuszeni zostali do wycofania się w kierunku Grójca i Chobienic.
Ostatnia grupa z atakujących nie zdołała wykonać swego zadania. Walki o Nową Wieś były nie mniej zacięte od walk o Kargowę czy Babimost. Niemcy w czasie starć stracili m. in. dowódcę patrolu Gurgela i dowódcę 6 kompanii 38 regimentu piechoty leutnanta Schmita, który raniony dostał się do niewoli. Gdy ataki grupy E nie dawały rezultatów, do pomocy wezwany został leutnant von Bose z oddziałem ułanów. Zorganizowano jeszcze jeden szturm. Zacięta walka trwała ponad pół godziny.
Ogień polskiej piechoty i karabinów maszynowych był tak skuteczny, że Niemcy zaniechali ataku. Wkrótce artyleria niemiecka zmusiła jednak powstańców do wycofania się ze wsi.
Dzień 12 lutego obfitował w wiele wydarzeń, jednakże nie przyniósł decydujących rozstrzygnięć- linia Obry nie została przerwana, chociaż w pewnym momencie wydawało się, że po opanowaniu mostu na Obrze pod Wielkim Grójcem przerwany zostanie front zachodni. Jednakże Stanisław Siuda na czele oddziałów rezerwowych zdołał zatrzymać atakujących Niemców i okopać się 200 m od mostu.
Część wojsk powstańczych wycofana została do Wolsztyna, a przysłano na ten odcinek 2 batalion garnizonowy z kompanią ciężkich karabinów maszynowych i jedną baterię artylerii. Żołnierze wchodzący w skład tych oddziałów byli doświadczeni, tak samo jak ich dowódcy. Zachodni odcinek walk powstańczych musiał więc w planach dowództwa powstania odgrywać bardzo ważną rolę.
Nie tylko Polacy uzupełniali swe siły, lecz i Niemcy. Przybył mianowicie Ochotniczy Batalion Strzelców Hannowerskich. Niemcy, chcąc odciągnąć część sił polskich, 13 lutego zaatakowali niespodziewanie Kopanicę. Broniące jej oddziały polskie odparły jednak ten atak.
W dniu 15 lutego rozegrał się jeden z ostatnich tragicznych, a zarazem bohaterskich zmagań powstańców z siłami niemieckimi. W dniu tym nastąpił atak na Wielki Grójec i na przyczółek mostowy pod tą miejscowością. Atakując z trzech stron oddziały Handzlika, Grabskiego i Krausego na skutek nie sprzyjających okoliczności nie zdołały osiągnąć zamierzonego celu. Na domiar złego, kompania Krausego otoczona została z dwu stron przez przeważające siły wroga.
Na nic zdały się wysiłki pozostałych dwóch kompanii pragnących umożliwienie Krausemu odwrót. Edmund Krause z dwoma oficerami i 30 żołnierzami zginął, a 35 zostało rannych i pozostało w rękach Niemców.
W dniu 17 lutego nastąpił zmasowany atak niemiecki na Nową Wieś. Siły niemieckie trzykrotnie przewyższały załogę polską. Mimo bohaterskiej postawy kompanii Korneliusza Manna, wieś została zdobyta. Zginął dowódca kompanii i 20 żołnierzy.
W dniu 16 lutego w Trewirze nastąpiło podpisanie rozejmu w którym zakończony został kolejny rozdział epopei Polaków.
Rozejm w Trewirze był niewątpliwym sukcesem powstania, a linia frontu uznana została linią rozgraniczającą wojska polskie i niemieckie, a następnie z małymi poprawkami, jako granica polsko-niemiecka. Poza granicami państwa polskiego pozostały wprawdzie miejscowości z polską ludnością, powrotu których domagali się mieszkańcy tych miejscowości w memoriałach i demonstracjach.
Oceniając jednak działania powstańcze na odcinku zachodnim pod kątem realizacji celów powstania, uznać można, że poza małymi wyjątkami, cele te zostały osiągnięte. Optymalniejsze rozwiązania praktycznie rzecz biorąc, mogły dotyczyć kilku miejscowości na zachód od linii kanałów i jezior, które ze względów strategicznych nie cieszyły się zainteresowaniem Dowództwa Głównego, choć powstańcy w tej mierze mieli inne zdanie, inicjując szereg brawurowych akcji..."

----------------------------------------------------------------------------------------
Pozdrawiam
Józek

_________________
miłośnik genealogii i historii.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 17 sty 2011, 22:11 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień dwudziesty drugi

Jest 17 stycznia 1919 roku.

W dniu 14 stycznia Komisariat NRL wysyła obszerny list do Paryża do KNP (Komitet Narodowy Polski) z ponagleniem o bardziej skuteczne zabiegi o pomoc aliantów dla powstania. Podobnej treści list wysyła arcybiskup Dalbor do marszałka Focha.

Generał Dowbor-Muśnicki wykorzystując fakt chwilowej stabilizacji na frontach powstańczych postanowił skupić się na tworzeniu regularnych jednostek wojskowych w oparciu o pobór rekruta, przysięgę i zawodową kadrę oficerską. Tak pisze w swoich wspomnieniach : "Miała to być armia samodzielna i niezależna od Piłsudzkiego i Warszawy"
W dniu 17 stycznia Komisariat NRL wydaje dekret o powołaniu pod broń zamieszkujących podległy mu rejon Polaków urodzonych w latach 1897-1899. Pobór ten pozwolił wcielić do wojska kilka tysięcy młodych ludzi. Rozpoczęto organizację pułków strzeleckich, kawaleryjskich, artylerii, saperów i eskadrę lotniczą.Była to realizacja planów generała Dowbora.

W swoim sztabie generał miał "wysłannika" z Warszawy ppłk J.Stachiewicza, który na prośbę samego Piłsudzkiego pełnił funkcję szefa sztabu. Dla równowagi zastepcą jego został "dowborczyk" ppłk Wł. Anders (znany nam wybitny dowódca 2 Korpusu w II wojnie), a inni zwolennicy generała obsadzili pozostałe stanowiska. Armia Wielkopolska ze względów prawno-międzynarodowych miała byc niezależna od Warszawy, a żołnierze mieli złożyć przysięgę na wierność Komisariatowi NRL, niezależnie czy ją już składali czy nie. Stachiewicz nie tylko donosił Pisudzkiemu o poczynaniach generała Dowbora, ale również organizował przerzuty broni, koni i innego sprzętu z Wielkopolski do Warszawy. Te fakty, o których oczywiście dowiedział się generał, oraz niezgoda na złożenie przysiegi były powodem usunięcia Stachiewicza i powołanie w jego miejsce Wł. Andersa.
Rozkazu złożenia przysięgi nie wykonał również batalion pograniczny i jego dowódca ppor Wawrzyniak poinformował, że wraca do Kalisza. Do końca stycznia 1919 roku oficerowie- zwolennicy Piłsudzkiego zostali w zasadzie wyeliminowani z DG. Pozosatała część w poszczególnych jednostkach nie miała wpływu na kierownictwo Armii.
W końcu stycznia 1919 roku armia powstańcza liczyła 27 tys. żołnierzy, aby w lutym osiagnąc stan 70 tysięcy.
1 psw organizował płk D. Konarzewski w oparciu o kompanię skautowo-peowiacką i rekrutów na terenie Cytadelii. Wchodzi on w skład I Dywizji Strzelców Wielkopolskich
5 psw powstał w oparciu tworzony przez P.Cymsa 1 pułk grenadierów i wchodzi w skład II DSW.
III DSW powstaje później w oparciu o tworzone uprzednio jednostki z Poznania i powiatu poznańskiego.
Rozwija się kawaleria i 21 stycznia w Poznaniu na pl. Wolności następuje zaprzysiężenie 1 pułku strzelców konnych (psk) liczącego 600 ludzi. 29 stycznia został przemianowany na 1 pułk ułanów wielkopolskich (puw)
W styczniu utworzono też zalążki 3 pułku w Gnieźnie na bazie koszar 12 pułku dragonów.
W poszczególnych jednostkach prowadzono intensywne szkolenie wojskowe. Wolniej trwało powstawanie artylerii. Brak było armat (wiele zabrali ze sobą Niemcy, a część przekazano DN w Warszawie). Niemniej w połowie stycznia na frontach powstańczych znajdowało się 6 baterii artylerii polowej i 2 baterie artylerii ciężkiej.
Na bazie zdobytego sprzętu (samolotów i wyposażenia) na Ławicy tworzono również eskadry lotnicze. W koncu stycznia powołano do życia Dowództwo Lotnicze WP byłego zaboru pruskiego z płk Gustawem Macewiczem na czele. W skład DL wchodziły 3 eskadry, każda po 10 samolotów.
Powstawały również jednostki saperów, służb łączności, zaopatrzenia, oraz służba sanitarna.
Podaję te liczby i jednostki nieprzypadkowo. Należy sobie uświadomić w jak krótkim czasie potrafiono prześć od działań iście partyzanckich i powstańczych do utworzenia zawodowej i wielce profesjonalnej armii. Potrafiono, w prowincji będącej dotychczas pod pruskim zaborem, stworzyć i zorganizować w przeciągu miesiąca (licząc od momentu rozpoczęcia powstania) armię z którą musieli sie liczyc nie tylko przeciwnicy, ale również Dowództwo Naczelne w Warszawie.

Niemcy również w tym czasie zaczęli umacniać swoje szeregi i ściągać więcej żołnierzy obsadzając nimi swoje garnizony.

Na poszczególnych frontach trwają lokalne potyczki pomiędzy powstańcami, a żołnierzami pruskimi.
Stan taki trwał do 28 stycznia kiedy to ruszyła niemiecka ofensywa na froncie północnym.

Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 01 lut 2011, 20:41 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Powstania dzień trzydziesty piąty

Front północny
Od 4 dni trwają ciężkie walki w rejonie od Nakła do Łabiszyna. 28 stycznia Niemcy, zebrawszy 3 tys. ludzi podjęli akcję zbrojną na całym odcinku bydgoskim. Główne kierunki idą na Szubin, Rynarzewo i Kcynię.
Polcy cały front północny podzielili na siedem odcinków
1. inowrocławski z P. Cymsem jak dowódcą
2. łabiszyński z T. Fabianem
3. szubiński z J.Tomaszewskim
4. kcyński z K. Golniewiczem
5. margoniński z Barczem
6. chodzieski z W. Kpwalskim
7. czarnkowski z M.Zenktellerem
Na froncie tym działały również inne oddziały: E. Bartkowskiego, J. Kwiecińskiego, T. Lerchenfelda, S. Nogaja, W. Raczyńskiego, J. Stawińskiego i S. Śliwińskiego dołączając do najbardziej zagrożonych odcinków walk.

Nacierająca ofensywa niemiecka zdobyła 1 lutego Szubin i Łabiszyn. Trwają zacięte walki o Rynarzewo, które kilkakrotnie przechodzi z rąk do rąk.
Niezwykle groźna sytuacja wytworzyła się pod Kcynią. Niemcy uderzyli tu znacznymi siłami. Ewentualne zdobycie Kcyni otwierało im możliwość marszu na Gniezno i Wągrowiec. Powstańcy pod dowództwem K. Golniewicza i wzmocnieni baterią artylerii ppor. Chylewskiego odpierają zmasowane ataki. Niemcy kierują w ten rejon dodatkowy batalion piechoty i podchodzą do pierwszych zabudowań Kcyni.

Front zachodni
Na tym froncie stroną atakującą są Polacy. 25 stycznia zajmują Babimost i Kargową. Oddziały powstańcze dochodzą do granic prowincji i osiągnęły Branderburgię. Maja również wypracowane pozycje do ataku na Zbąszyń. 30 stycznia Niemcy kontratakują. Zostają jednak odparci przez kompanię ppor. Tomiaka i dopiero pociąg pancerny zatrzymuje rozpędzonych w pościgu za uciekającymi niemcami polaków.

Front południowy

Po długim okresie spokoju i organizacji jednostek bojowych powstańcy, pod koniec stycznia, podejmują akcje zaczepne w celu wyzwolenia Kępna wraz z całym powiatem. Akcję prowadzi 3 batalion ostrzeszowski pod dowództwem Thiela.
Trwają przygotowania do uderzenia na Rawicz. W Miejskiej Górce koncentrują się oddziały powstańcze. Siły znaczne. 1100 ludzi wzmocnionych ciężkimi karabinami maszynowymi czeka w pogotowiu by w nocy z 2 na 3 lutego uderzyć w niemiecka obronę.

W tym czasie ( na przełomie stycznia i lutego) NRL prowadzi intensywną akcję propagandową i dyplomatyczną, i to zarówno wśród Polaków w Warszawie jak i na emigracji. Wnioski Komisariatu w sprawie zmuszenia Niemców do zawieszenia broni uzyskują poparcie rządu francuskiego. Rząd angielski również jest informowany na bieżąco o sytuacji i wyraża wolę zawarcia kompromisu i zawieszenia broni. Z Poznania w dniu 2 lutego wyjeżdża delegacja Komisariatu w składzie W. Korfanty, S.Adamski, dr B. Krysiewicz, dr. C. Meissner i szef sztabu DG ppłk W. Anders w celu podjęcia rozmów pokojowych i spowodowania zawieszenia broni do czasu rozstrzygnięcia sprawy przynależności ziem zaboru pruskiego przez konferencję pokojową. Ludność niemiecką prowincji reprezentuje delegacja Niemieckiej Rady Ludowej w Poznaniu.

Najbliższe dni przyniosą wiele zasadniczych rozstrzygnięć.
Wojtek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 02 lut 2011, 21:12 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 27 lis 2006, 07:34
Posty: 2354
Lokalizacja: Gniezno
Powstanie wielkopolskie w gminie Gronowo

http://www.granowo.pl/asp/pl_start.asp? ... 8&strona=1

_________________
Ala i Leszek Kabaciński-kabat53
http://www.leszekkabacinskikabat.com/
Springer+-1764iPriebe,Linette ej y
Brzeźniak:Kłecko,Łagiewniki Kościelne,Szamotuły,Koźmin,Obrzycko
Grempka,Srajek/Owczarczak/Majchrzak k/Kościana,Wyskoć,Wławie,Maciejewo


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 mar 2011, 14:32 
Offline

Dołączył(a): 25 mar 2011, 11:19
Posty: 5
Gorąco polecam książkę " Osieczna w walce o niepodległość; zarys historyczno-kulturalny do dziejów Ziemi Leszczyńskiej 1890-1919" autor:Frankiewicz Edward wyd. 1939r.
Można w niej znaleźć nazwiska Powstańców Wielkopolskich, a także żołnierzy którzy zginęli w czasie I wojny światowej.
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... =3&lp=1457


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 mar 2011, 23:43 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 06 mar 2011, 22:50
Posty: 47
Myślę, że w podawaniu historii nt. Powstania Wielkopolskiego, winniśmy trzymać się faktów, a nie dywagacji politycznych powodowanych osobistymi sympatiami.
Nie jest prawdą, że Obóz Narodowy istniał tylko w Wielkopolsce,- a Korfanty na Śląsku? (działał także w Wielkopolsce)
Słowianin napisał(a):
Przecież dzięki temu zwycięstwu tysiące Wielkopolan wzięło udział w zatrzymaniu czerwonej nawałnicy

Przecież właśnie dlatego, wykorzystując rewolucyjne nastawienie Niemców, powstały Rady Robotniczo-Żołnierskie a potem jako kontr-akcja Rady Ludowe. Wynurzenia "Słowianina" są historycznie nie uprawnione.
wojciech napisał(a):
92 lata temu rozpoczęło się Powstanie Wielkopolskie.
Impulsem był przyjazd Ignacego Paderewskiego w dniu 26 grudnia, Cdn.

Powstanie jako oficjalna akcja zbrojna - TAK, choć także nie do końca.
Obrazek Obrazek
Proszę zobaczyć na datę tej odezwy, to prawie 1,5 m-ca wcześniej.
Trzeba oddać sprawiedliwość, tym wszystkim którzy w tajemnicy przygotowywali Powstanie a potem dzięki zabiegom Muśnickiego i Piłsudczykom zostali odsunięci od kluczowych stanowisk w Powstaniu. Tacy ludzie jak Paluch, Taczak, Cyms- to postacie których Piłsudzki odsunął od wszelkiego wpływu na losy Powstania. (Murzyn zrobił swoje murzyn może odejść)

Jeśli chodzi o promowanie Powstania Wielkopolskiego w mediach, to - proponuję rozglądnąć się wokół siebie, który z naszych wielkopolskich sąsiadów nie wstydzi się powiedzieć- "jestem Poznaniok", "Pyra", Wielkopolanin :?:
Obrazek

Tak a'propos: Józef Dowbor-Muśnicki (ur. 25 października 1867 w Garbowie koło Sandomierza - zm. 26 października 1937 w Batorowie koło Poznania) - generał lejtnant Armii Imperium Rosyjskiego i generał broni Wojska Polskiego, dowódca powstania wielkopolskiego.
Urodził się 25 października w majątku Garbów koło Sandomierza w rodzinie Romana Muśnickiego, który był właścicielem Garbowa, pochodzącego z litewskiego rodu Dowborów (Daubor) ... Był młodszym bratem Konstantego, także generała lejtnata. Naukę rozpoczął w gimnazjum w Radomiu, jednak w wieku 14 lat wstąpił do korpusu kadetów w Petersburgu, ...
W latach 1899-1902 studiował w rosyjskiej Akademii Sztabu Generalnego. W momencie wybuchu wojny, w 1914, został awansowany do stopnia pułkownika i objął stanowisko szefa sztabu dywizji piechoty. Podczas I wojny światowej walczył na froncie austriackim biorąc udział w bitwach pod Jarosławiem, Warszawą i Łodzią. W 1917 r. otrzymał awans na generała lejtnanta sztabu generalnego.

Można tylko domyślać się gdzie miał (?) Poznaniaków i całe to Powstanie.
Obrazek

_________________
Czym różnią się historycy od Boga??? Bóg nie może sfałszować Historii!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 mar 2011, 09:55 
Online
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lis 2006, 22:57
Posty: 2552
Lokalizacja: Mnichowo
Kilka uwag do tekstu powyżej.
1. Cytat przytoczony z wypowiedzi "Słowianina: Przecież dzięki temu zwycięstwu tysiące Wielkopolan wzięło udział w zatrzymaniu czerwonej nawałnicy" jest wyjęty z kontekstu. Dotyczy bowiem tego iż dzięki włączeniu Wielkopolski w granice powstającej Polski żołnierze-powstańcy Wielkopolscy modli wziąć udział w obronie polski przed bolszewizmem. I cytat ten nie ma nic wspólnego z powstawaniem Rad Żołnierskich i Ludowych.

2. Dyskutując o powstaniu i dacie jego rozpoczęcia należy zacząć od najprostszej sprawy. Od definicji słowa Powstanie. A brzmi ona tak:Powstanie, dawniej insurekcja – zbrojne wystąpienie ludności państwa, miasta lub pewnego obszaru, skierowane przeciw dotychczasowej władzy lub władzy okupacyjnej.
Powstania często dążyły do uzyskania niepodległości państwa, autonomii obszaru lub przyłączenia obszaru do innego państwa, ale bywały też powstania będące jedynie wyrazem protestu przeciw władzy lub klasie posiadającej.

W myśl tej definicji Powstanie Wielkopolskie rozpoczęło się 26 grudnia 1818 roku.
Nie umniejsza to wszystkich lokalnych działań podjętych przed ta datą. Nie umniejsza to roli tych co po cichu i w tajemnicy przygotowywali się do powstania.
Wymienione zostały różne nazwiska i zaszufladkowane do jednego określenia, że zostali odsunięci od stanowisk i jeszcze coś tam o murzynach.
Aby być sprawiedliwym należałoby każdą z tych osób i jej "odsunięcie" rozpatrywać osobno. Ot chociażby osoba majora Stanisława Taczaka. Mądrego i bardzo wybitnego człowieka. Człowieka który zdawał sobie sprawę iż jego wiedza wojskowa jest za mała w stosunku do zaistniałego zdarzenia. Człowieka który potrafił ponad swoje ambicje przełożyć sprawę Powstania. Jego zwycięstwa i poniesienia jak najmniejszej liczby ofiar.
Mieczysław Paluch nie podobał się najpierw Naczelnej Radzie Ludowej, podobnie jak Paweł Cyms którego skrytykowano za nieprofesjonalne rozwiązanie walk w Inowrocławiu. Obaj Ci wybitni dowódcy dalej walczyli i służyli Wielkopolsce. I to dobrze służyli. Można o każdym z nich wiele za i znajdzie się coś przeciw, ale chcą się wypowiadać trzeba wiedzieć. I nie bronię w tym miejscu Piłsudzkiego, bo swoje racje wyłożyłem powyżej w opisie powstania i nie ma potrzeby tego powtarzać.

3. Osobną sprawą jest osoba generała Dowbora-Musnickiego. Zajął się sprawą powstania bardzo rzetelnie i pomimo wielu kłód ze strony Piłsudzkiego potrafił zorganizować profesjonalne oddziały wojskowe i stworzyć armię. Armię która tak bardzo przydała się w wojnie roku 20-tego.
Wysnuwanie wniosku, że ponieważ urodził się na wschodzie i kończył akademie rosyjskie, to miał gdzieś Poznaniaków i Powstanie uważam delikatnie mówiąc za wysoce krzywdzące. A gdzie miał się nauczyć rzemiosła jak polskich akademii nie było. A z jakiego wojska wywodził się major S. Taczak. Był kapitanem piechoty armii Cesarstwa Niemieckiego. I czy mu to ktoś wypomina?
A podkreślony cytat w Gońcu utwierdza tylko w przekonaniu, że napisane przez Ciebie słowa o generale Dowborze są wysoce krzywdzące jego osobę.

Wojtek
p.s. O Korfantym jest wiele w relacjach z Powstania, więc skąd ten zarzut.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 mar 2011, 19:01 
Offline

Dołączył(a): 12 gru 2008, 21:36
Posty: 491
Lokalizacja: Września
Paluch jak raz był piłsudczykiem (POW), za co później przez Sikorskiego został internowany w obozie na jednej ze szkockich pustych wysepek i tam w zmarł.
Michał


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 83 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 22 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL