Cesarz Otton musiał wkrótce potem wyjechać znowu do Włoch; skoro tylko powrócił, postanowił odwiedzić grób swego świętego mistrza, a przy tej sposobności ułożyć się z Bolesławcem. W r. 1000 wybrał się w tę podróż z wielldm dworem i znów^ jemu taliże droga wypada przez Slązk: tutaj na granicy Polski oczeldwał nań Bolesław w II wie nad rzeką Bobra i ztąd razem jechali do stohcy, do Gniezna. Stanąwszy w Gnieźnie, zbliżył sią cesarz bosą nogą do świątyni Bogarodzicy, w której ciało św. Wojciecha spoczyw^ało; złożywszy tam gorące modły, nie mógł sią Otton nadziwować bogactwom i wysta- 4* — 52 — wności kościoła i rzekł do otaczający cli go panów, źe daleko więcej jeszcze u Bolesława ogląda, niż o nim posłyszał i źe nie godzi sią takiego władcą, za ksiącia poczytywać, lecz raczej wynieść do kró- lewskiej godności. Uznał Bolesława monarchą równym wszystkim innym, mianował go » sprzymierzeńcem i przyjacielem cesarstwa rzym- skiego « i wezwał go, żeby sią królewską koronował koroną, jako — 53 — pierwszy król w całej Słowiańszczyźnie. Na znak, że Polska w ni- czem nie ma być zależną od Niemiec, zażądał Bolesław, żeby biskup poznański nie podlegał już arcybiskupowi magdeburskiemu, ale żeby kościół polski sam osobną stanowił dla siebie prowincyą kościelną. Przystał na to cesarz, a Bolesław zabrał sią zaraz do ustanowienia polskiej metropolii. Założył w Gnieźnie arcybiskupstwo, jako naj- wyższą w Polsce władzą i godność duchową; pamiątając zaś o tem, że brak biskupów źle wpływa na poddanych, pozakładał też nowe biskupstwa w swojem państwie: w Krakowie dla Małopolski, w Ko- łobrzegu dla Pomorza i we Wrocławiu dla Slązka; wszyscy ci biskupi, wraz z poznańskim podlegali odtąd arcybiskupstwu gnieźnień- skiemu. Pokazuje się z tego, jak to Bolesław zrozumiał obowiązki chrześcijańskiego monarchy. Slązk polecił mu zapewne Św. Wojciech, widząc, że niema kościołów; Bolesław też zaraz kazał zacząć stawiać katedrą w Wrocławiu. "
"Już drugi raz zdawało sią, że Polska bądzie z Niemcami w naj- lepszej przyjaźni, ale jak Otton Wielki za Mieczysława, tak też Otton III. za Bolesława, wkrótce po ugodzie umarł. Gdy w r. 1002 nastał cesarz Henryk II., zmieniły sią zupełnie czasy! Przeciwko Henrykowi wybuchł zaraz na początku wielki rokosz saksońskich pa- nów. Bolesław miał sobie za powinność chrześcijańskiego władcy dopomódz cesarstwu, którego był sprzymierzeńcem; udaje sią ze swemi posiłkami na wojnę, rozgramia rokoszan i zdobywa w tej wojnie wła- snemi siłami Lużyce; nie zabiera tego kraju dla siebie, ale że go zdobył na Henry kowy eh nieprzyjaciołach, więc Henrykowi oddaje. Jedzie potem na dwór cesarski do Merseburga i tu z jakąż spotyka się podzięką? Oto żądają od niego hołdu! Oczywiście odmówił i gniewny z miasta wyjechał. Zaraz za miastem napadli nań za- bójcy, nastawieni przez Henryka, który skrytobójczo chciał sią pozbyć potężnego sąsiada, żeby przeszkodzić rozwojowi Polski. Szczęśliwie uszedł Bolesław zdradzieckiej zasadzki i zaczął teraz inaczej mówić. Wojsko miał gotowe; najechał pogranicze, spalił miasto Strelą, upro- wadził mnóstwo niemieckich jeńców a Lużyce przyłączył do polskiego państwa. Przeciw cesarzowi znalazł sobie sojuszników w samychże Niemczech i zawarł przymierze z książętami Austryi z rodu Baben- bergów." -54- Następnego roku zajął Bolesław Chrobry Czecłiy. W tym kraju straszne były zamieszki skutkiem ustawicznych swarów i waśni w domu książęcym. Książę Bolesław Rudy, wygnany z kraju, schronił się do Polski pod opiekę Bolesława Chrobrego, za którego też staraniem i poparciem tron odzyskał. Ale wróciwszy do swego kraju, takim się stał okrutnikiem, że znaczna część narodu na nowo go zrzuciła z tronu
Trumna z zwłokami św. Wojciecha w Katedrze Gnieźnieńskiej.
a do objęcia rządów wezwała Bolesława Chrobrego, który też wjechał mroczy ście do Pragi wśród wielkiej radości ludu.
Czesi jednakże nie byli zgodni w swem zdaniu. Były tam dwa stronnictwa. Jedno pragnęło pozbyć się na wzór Polski zwierzchnictwa niemieckiego i w łączności z Polską utworzyć wielkie słowiańskie mo- carstwo, któreby było na tyle potężne, żeby się nigdy nie potrzebowało bać Niemiec. Drugie jednak stronnictwo, zaślepione, stało po stronie
00
cesarza. Cesarz Henryk zgadzał sią, aby Bolesław Chrobiy panował także w Czechacli, ale pod warunkiem, żeby mu złożył z Czech hołd, jak to czynili dotychczas wszyscy książęta czescy. Bolesław jednak po to do Czech przybył, aby ten kraj uwolnić od niemieckiego pod- daństwa; więc odmówił. Na to tylko czekało niemieckie stronnictwo w Czechach; wezwali Henryka, a cesarz z wielkiem wojskiem roz- począł wojnę. Bolesław starał się poruszyć wszystkich zachodnich Słowian przeciw Niemcom; ale pogańscy Lutycy, nienawidzili Polski za to, że przyjęła chrześcijaństwo i woleli połączyć się z Niemcami przeciw Polsce, a w Czechach nie znalazł Bolesław dostatecznego poparcia. Roku 1004 musiał ustąpić z Pragi, a w następnym roku, gdy Lutycy połączyli się z Henrykiem,' bronić musiał granic polskich. Wtenczas to w roku 1005, wtargnęli Niemcy po raz pierwszy na Ślaz k, pod Krosnem przeszli przez Odrę i szli pod Międzyrzec, zkąd wpadh dalej do Wielkopolski; nie wiele jednakże AYskórali, skoro cesarz musiał zawrzeć pokój pod Poznaniem taki, że ówcześni kronikarze donoszą, iż pokój ten wielkim żalem go przepełnił. Gotował się też Henryk do nowej wojny. Bolesław pró- bował jeszcze raz połączjć narody słowiańskie do wojny z Niemcami, ale Czesi i Lutycy, »sami sobie grób kopiąc «, sami cesarza uwiado- mili o zamiarach polskiego władcy. Żeby uprzedzić cesarza, ruszył Bolesław prędko nad Labę i Salę, zapędził aż pod Magdeburg, a ob- sadził dobrze wojskiem Lużyce. Henryk dopiero po czterech latach zdobył się na odwet; czeski książę Jaromir powiódł niemieckie wojsko na Polskę, ale nie zaszedł dalej, jak na Ślązk, bo Ślązacy, wyuczeni przez swego monarchę, dobrze się Niemcom dali we znaki. Z pod Głogowa musieli się wrócić, jak niepyszni. Było to w r. 1011. Następnego roku Ślązacy po raz drugi dzielnie się spisali i od- jęli Henrykowi ochotę do dalszej wojny. Z końcem 1012 r. kazał cesarz zapytać się, czy by Bolesław nie przystał na pokój. W samych też Niemczech odzywały się rozmaite głosy. Św. Bruno głośno cesarza przestrzegał, »żeby nie nastawał na zgubą chrześcijańskiego księcia, dzielnego pracownika w win- nicy Pańskiej.« Rad też był cesarz, gdy Bolesław wyprawił do niego na układy swego syna, Mieczysława; Henryk przyjął go teraz w Merseburgu inaczej, grzeczniej, niż przed 11 laty jego ojca; teraz już nie urządzał zasadzek, ale naprawdę o przyjaźń Bolesława się starał i na utwierdzenie pokoju skojarzył małżeństwo królewicza Mie- — 56 — czysława z cesarską księżniczką Ryksą, siostrzenicą Ottona III. O Łużyce sią nie tylko nie upominał, ale przyznał je sam Polsce. Działo sią roku 1013. Zaledwie minęły dwa lata, trzecia wybucłinęła wojna. Bolesław próbuje znowu połączyć sią z Czechami; nie chce już sam zająć cze- skiego tronu, ale żąda tylko przymierza przeciw wspólnemu nieprzy- jacielowi. Posłał z tym planem syna swego IMieczysława do cze- skiego książącia Ulryka, ale ten ostrzegł Henryka, a królewicza pol- skiego wydał mu zdradziecko do niewoH. To przyspieszyło jeszcze wojnę, która trwała przeszło trzy lata. Wyprawa Heniyka w r. 1015 nie powiodła sią. ruga niemiecka wyprawia w roku 1017 była znowu wojną ślązką: Henryk ruszył na Głogów, ale dał spokój, nie chcąc drugi raz próbować wstydu pod tem dzielnem miastem. Bolesław czekał na Niemców w Wrocławiu, ale widząc, że powoli bardzo się ruszają, ruszył im naprzeciw do Głogowa. Henryk jednak nie chciał sią z nim spotkać i poszedł pod Niemcze, gdzie napróżno czas tracił, oblegając nadaremno to miasto, które doskonale sią też broniło. Z pod Niemczy wrócił do domu przez Czechy, których księcia miał teraz na swoje usługi. Bolesław gotował sią do nowego najazdu Niemiec i byłby znowu oparł sią aż o Salę; cesarz prosił o pokój, Bolesław nie miał ochoty go zawrzeć, ale wreszcie przystał, bo tymczasem zaszły wypadki, które zmuszały go zwrócić się na wschód, ku Busi, gdzie bardzo wiele było do czynienia. Zawarli tedy roku 1018 pokój w Budziszynie w Lużycach: cesarz nietylko przyznawał ten kraj Polsce, ale zrzekł się wszelkich praw do zwierzchnictwa nad Polską, uznając zupełnie jej niezawisłość i monarsze stanoAvisko jej władców. Swoją drogą czyhał ciągle na posłów Bolesława wy- prawianych do Rzymu, żeby mu ztamtąd nie przywieźli królewskiej korony.
Pokój Budziszyński zakończył jedną dopiero połowę roboty Bo- lesławowej: na zachodzie Słowiańszczyzny (o ile jej nie psuli Czesi). Pozostawała Słowiańszczyzna wschodnia.
|