O Panu Stanisławie słów kilka
Byłem tam kilka razy, pierwszy raz pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy to wybraliśmy się z klasą mego Technikum Rolniczego. Wówczas to Pan inż. Stanisław Pijanowski opowiadał nam o zbiorach, iż są one owocem jego kolekcjonerskich pasji. Pamiętam, że w kącie na poddaszu leżała „Mein Kampf”, na którą jeden z wyżłów regularnie na oczach zwiedzających lał moczem z podniesioną łapa, jak to w psim zwyczaju bywa. Nieco dalej była ekspozycja poświęcona niemieckim obozom koncentracyjnym, był oryginalny pasiak, różaniec z kulek chleba i owa legendarna już monstrancja. Na parterze urządzony był salonik myśliwski, w którym znajdowały się meble, żyrandole, kinkiety i różne bibeloty, wszystko wykonane z rogów jelenich, danieli oraz innych trofeów myśliwskich. Rzekomo wszystko pochodziło, podobnie jak przepastna biblioteka, z dworu w Kruchowie koło Trzemeszna. Ja już wówczas miałem bakcyla ziemiańskiego, który potęgowany był częstymi wyjazdami do okolicznych pegeerów w ramach praktyk – czytaj nie tak dawnych majątków ziemskich.
Powracałem do Głuchej Puszczy kilka razy, by posłuchać opowieści Pana Stanisława o kulturze ziemiańskiej. Za każdym razem przybywało eksponatów, no i psów, które tak się miedzy sobą wymieszały, że już nie było można rozróżnić czystości ich niegdysiejszej krwi. Oddzielny temat to sposób, w jaki hobbysta pozyskiwał te dobra kultury materialnej od rolników, parcelantów, pracowników pegeerowskich, prowincjonalnych proboszczów, w tym i od naszego strzeleńskiego śp. ks. J. J. Znam bardzo dobrze Pana Stanisława i jestem dla jego pasji pełen podziwu, niewątpliwie wiele uratował z naszego wspólnego dziedzictwa kulturowego. Po wielokroć spotykałem się z Nim w Strzelnie na wystawach, odczytach, spotkaniach. Był On częstym gościem Towarzystwa Miłośników Miasta Strzelna, Federacyjnego Towarzystwa Szlaku Piastowskiego i jego prezesa śp. Pana Stanisława Lewickiego.
Ostatni raz odwiedziłem Go w 1996 r. Byłem wówczas razem z ówczesnym prezesem TMMS – K. Ch., strzeleńskim artystą rzeźbiarzem ps. „Magister” – J. H., prezesem ZKRPiBWP – śp. J. B. oraz z mym przyjacielem artystą malarzem – J. S. Wybierając się do Głuchej Puszczy zabraliśmy dwa bagażniki żeru do psów, pokaźny zapas „Siwuchy” i dobrą zagrychę. O jednym zapomnieliśmy, o literatkach, ale towarzycho było doborowe to i niewstrętne było nam wznoszenie toastów musztardówkami. J. „Magister” obeznany w dobrych trunkach orzekł, że lepszej dezynfekcji, jak nasza „Siwucha” nie znajdziesz. I tak dowiedziałem się o konserwującym wpływie kurzu na zbiory Stanisławowskie, a muszę dodać, że pod koniec lat dziewięćdziesiątych, wykład ten kustosz puszczański powtórzył w TV Regionalna, oraz o tym, że miał wiele ofert przeniesienia zbiorów w znakomite warunki, ale nie… Ja temu się nie dziwię, gdyż to była i jest jego własność, którą za talary i miedziaki nabywał i Bóg miły wie, za co jeszcze, ale nabywał. W swych zbiorach mam wiele artykułów o inżynierze leśnictwa, kolekcjonerze Stanisławie, ale o tym lepiej pogadać na najbliższym naszym spotkaniu w Kaliszu…
Dlatego też wracając do przerwanego wątku… Popili my wówczas zdrowo, ja od kilku lat trunków już tak nie imam się, jak onegdaj, wystarczy kilka kuśtyczków „Bukałówki” Helidorowej na jakiś czas. Ale dopowiem, że spotykaliśmy się jeszcze do 2000 roku w Strzelnie. Do dziś jeździ tam „Magister”, gdyż tylko Jego wpuszcza Pan Stanisław. Po prawdzie nie próbowałem Go odwiedzić, gdyż unika On towarzystwa. Ale powtórzę, że wszystkie spotkania, jakie tam się odbywały, były bardzo sympatyczne, pomimo unoszącego się „piżma” i całej gamy zapachów, które tak i tak zabijała „Siwucha”. Dziś, by nie być wyklętym nie podejmę się negocjacji w tym względzie, by zbiory zabezpieczyć. Ten temat próbowaliśmy, niestety bez rezultatów. Bo jak można starcowi powiedzieć, iż cały jego dorobek życiowy „zabieramy”!
Może jeszcze kiedyś leśniczówka Głucha Puszcza będzie przyjmować turystów? Te zbiory muszą tu pozostać, gdyż są one nierozerwalnie z pograniczem kujawsko-wielkopolsko-pałuckim związane, z tutejszą kulturą. Z tego obszaru one pochodzą i swą wartość tylko w tym miejscu posiadają. Toć te starodruki w tutejszych dworach i plebaniach przeleżały…
Marian Przybylski Słowianin
|