Moi drodzy - nie jest mi przykro. jest mi po prostu głupio, że dałam się wciągnąć w jakieś tam przekazywanie wiadomości. Dla mnie nie polityka jest ważna, ale cel. Mord był mordem. Niemcy to Niemcy, nie zgadzam się z nazwą "hitlerowskie Niemcy", bo hitlerowskie Niemcy stworzyli właśnie Niemcy, członkowie narodu niemieckiego. Zakładam, że gdyby co ... No i teraz możecie sobie na mnie pojeździć jak na łysej kobyle. Jacku dziękuję za rzeczowość. Wojtku dziękuję za pouczenie. Równocześnie informuję, że jutro wieczorem cały wątek usuwam, tak więc do tego czasu życzę przyjemnej jazdy. A tak na marginesie ile osób z nas ma pojęcie o tych 13 000 Polaków pomordowanych w Lasach Palędzko - Zakrzewskich, tak z ręką na sercu i bez szukania??? Ja nie miałam i szukałam: W okresie 1939 – 1940 rozstrzeliwania odbywały się przeciętnie 2-3 razy w tygodniu. Również w okresie późniejszym, np. zimą 1942/1943, miały miejsce egzekucje na tym terenie. W „dołach śmierci” zginęło w latach wówczas do kilkunastu tysięcy Polaków. W większości byli to więźniowie poznańskiego Fortu VII. Pełnił on wtedy funkcję obozu koncentracyjnego i więzienia policji bezpieczeństwa. Rozstrzeliwano tu: księży, zakonnice, oficerów i podoficerów Wojska Polskiego, urzędników państwowych, nauczycieli, wykładowców i studentów Uniwersytetu Poznańskiego, ziemian, działaczy politycznych i społecznych, byłych powstańców wielkopolskich. Wśród nich znaleźli się także Polacy zamieszkujący w okolicy kompleksu leśnego, którzy narazili się swoim sąsiadom Niemcom.
Przed wywiezieniem na egzekucje odbywała się parodia rozprawy sądowej. Skazańców przywożono do lasu ciężarówkami. Zwykle wyjeżdżający z Fortu VII konwój liczył od 2 do 5 ciężarówek i 2 samochody osobowe niemieckiej policji bezpieczeństwa. Trasa wiodła przez Ławicę, Wysogotowo i Dąbrowę bądź przez Swadzim i Lusowo. Każda ciężarówka mogła pomieścić 35-36 osób. W egzekucjach uczestniczyli funkcjonariusze policji bezpieczeństwa, członkowie sądu doraźnego i komisarz kryminalny.
Na miejsce śmierci więźniów prowadzono po czterech, związanych. Wchodzili do wykopanego dołu. Strzelano do nich z pistoletów. Początkowo grzebano ich w ubraniach. Potem, zanim weszli do dołu, kazano im się rozebrać do bielizny, zdjąć buty i oddać rzeczy osobiste. Przedmioty przedstawiające jakąś wartość były zwożone do gospodarzy niemieckich z Zakrzewie, w którym przeważała ludność niemiecka. Tam je dzielono. Z relacji świadków wynika, że wywożono z lasów: futra, sutanny, mundury wojskowe i buty oficerskie…
Pierwszy „dół śmierci” powstał podczas prac leśnych Polaków zatrudnionych w lesie. Następne kopali okoliczni Niemcy, którzy zabezpieczali miejsca egzekucji przed świadkami. Wypełnione ciałami doły zasypywali, maskowali mchem i obsadzali świerkami.
Latem i wczesną jesienią 1944 r. okupant zacierał ślady zbrodni. Rozkopano doły, wydobyto zwłoki i palono na stosach. Popioły ponownie zakopywano lub rozrzucano po okolicy. Zakazy wstępu utrudniały oznaczanie miejsc zbrodni, a ślady zatarł czas. Do tej pory nie udało się ustalić i wydobyć z niemieckich archiwów listy ofiar.
Czy to nie przypomina Katyń (wiem, że tam bolszewicy)?. Tak na kolejnym marginesie - sposoby zabijania, rozbieranie, dzielenie się łupami itp. było normalnym działaniem hitlerowców, nic nie powinno się zmarnować. W przypadku dzieci nie strzelano do nich, bo szkoda było amunicji. Roztrzaskiwano je po prostu o kamień, mur, ścianę...
_________________ Magdalena Blumczynska ----------------------------- Kessel,Hubert,Vietz RudalCiastowski, Lorkiewicz- Sarnowa,Szymanowo,Bojanowo,Rawicz Czekalscy, Stacheccy - Dąbrówka Kościelna,Pobiedziska Poznań Staniewscy - Dubin,Jutrosin, Kórnik,Poznań,Pobiedziska
|