Na rok przed śmiercią w 1994 roku mój ojciec ur. w Gnieźnie w 1912 roku spisał swoje wspomnienia. Poniżej fragment dotyczący ułanów.
W 1919 roku – 6 stycznia 1919 roku – normalnie – w Gnieźnie sześcioletni Kazio wrócił z kościoła Franciszkanów z Mszy św. do domu przy Rynku 11 – przechodząc wraz z ojcem przez podwórze i tylnymi schodami na pierwszym piętrze na kuchennych drzwiach przeczytał: dziewiętnaście dziewiętnaście + K + M + B – więc spytał ojca co to znaczy. Ojciec wyjaśnił. W czasie śniadania – w stołowym – położonym od frontu, ktoś zawołał: „czy to żołnierze niemieccy, czy powstańcy znoszą siodła i karabiny na Rynek” – patrząc z za firanki przez okno. Wszyscy zgromadzili się przy oknach. Ojciec pobiegł po aparat fotograficzny i wołał: „to jest historyczna chwila, wojsko-polskie formuje się na Rynku, chodź Kazio to musisz zobaczyć.” Balkon był zagrożony – nie tyle upadkiem, co załamaniem konstrukcji żelaznej (później go skrócono i dzisiaj – w maju 1993 roku – jeżeli jeszcze istnieje, po skróceniu jego rozmiaru w dwudziestoleciu, nie grozi już załamaniem). W zasadzie w 1919 roku jeszcze nie wolno było na balkon wchodzić. Chwila była wyjątkowa – historyczna, zakaz został zawieszony: na balkonie ustawiono statyw i zrobiono kilka historycznych zdjęć. Część żołnierzy była po cywilnemu, część w jakichś niebiesko-żółtych strojach. Szeptano, że to mundury dragonów (koszary dragonów były koło Miejskiego Lasu przy ul. Wrzesińskiej daleko za garbarnią i Cukrownią Grabskiego. Podobno, jak mówiono, właściciel Cukrowni wyposażył tych ułanów w konie i uprząż. Czy już wówczas orkiestrą dyrygował Dzidek, trudno powiedzieć. W każdym razie pułk przejeżdżał w któryś z wiosennych dni z ulicy Farnej w kierunku Katedry (Tumskiej). Siedząc bokiem, jak panienka jechał ksiądz w sutannie: nazywał się Zabłocki Mateusz. Orkiestra pułkowa tak szybko przejeżdżała przez Rynek, że z reguły trudno było zdążyć, jeżeli się nie było na Rynku. Nigdy nie widziałem przejeżdżającego Pułku ulicą Chrobrego – zawsze ulicą Warszawską, co bardzo skracało trasę. Powrotu Pułku z kampanii bolszewickiej 1920 roku nie pamiętam. Pamiętam natomiast, że w Szpitalu św. Jana, byli ranni, którzy opowiadali o okrucieństwach dokonywanych na jeńcach (obustronnych). Na początku lat dwudziestych, a mogło to być w 1923 roku – gruchnęła pogłoska, że w 17-stym Pułku Ułanów zginął – prawdopodobnie z ręki ułana (być może oficera) jakiś ułan, którego nazwiska nie pamiętam, zdaje się brzmiało „Bilewicz”. Z tą też pogłoską łączono drugą wieść, mianowicie, że „za karę 17-sty Pułk Ułanów, zostanie z Gniezna przeniesiony do innego mniejszego od Gniezna miasta”. Być może nawet, wspominano, że będzie to Leszno Wlkp. Gnieźnieński Pułk Ułanów którego właścicielem uważało się Gniezno – ku powszechnemu żalowi przestał być Pułkiem ozdabiającym salony gnieźnieńskie.
Pozdrawiam
|