Nowy Kurjer 1934.09.02.
Ogłoszenie matrymonjalne zprzed 100 lat. Romantyzm dawnych, dobrych czasów...
Ogłoszenie matrymonjalne, ten zbanalizowany dziś i przeważnie wulgarny środek nawiązywania transakcyj małżeńsko-handlowych, dawniej, gdy był jeszcze zjawiskiem wyjątkowem, indywidualną fantazją czy hazardem gracza, przedstawiał się kiedyś bardzo interesująco, obyczajowo i psychologicznie. Do najbardziej może oryginalnych propozycyj małżeńskich zaliczyć można anons, jaki ukazał się około 100 lat temu, a nosił podpis: Rene baron de Saint Germain, kawaler orderów. Ciekawy ten dokument jest niezwykle obszerny i szczegółowo określa zarówno osobę kandydata na męża, jak i jego wymagania. Oto jak brzmią osobliwe wywody barona: „ Według metryki mam lat 70, ale według sił i ochoty do życia, mam zaledwie 25. Żyję w warunkach jak najszczęśliwszych, lecz mimo to doświadczam niekiedy nudy, gdy błąkam się samotnie po obszernych salach mojego pałacu i we wszystkich zwierciadłach dostrzegam jedynie samego siebie. W tym stanie rzeczy postanowiłem pójść za przykładem innych głupców (!!!) - i ożenić się. A ponieważ, jak to mówią - śmierć i żona z nieba przeznaczona, a każde małżeństwo jest loterją, pragnę odchylić rąbka tajemnych przeznaczeń i dowiedzieć się, jaka też piękność ma z woli niebios zostać mą żoną”. Mimo pozorne zdanie się na wolę niebios, pan baron nie zaniedbuje podać cały szereg zastrzeżeń osobistych i wymagań od tej, która będzie miała szczęście otrzymać go za małżonka. „Ta z którą się ożenię powinna liczyć nie więcej jak 16-20 lat (Piękna proporcja lat 70:16). Musi mieć piękne włosy, białe zęby i śliczne, małe nóżki. Pochodzić musi z rodziny uczciwej i dzielnej i mieć opinję kobiety bez skazy. Musi być zdolna do rodzenia dzieci. Gdy będzie moją żoną, będzie się mogła ubierać jak chce, byle nie według mody, gdyż niema głupszej rzeszy, jak małpowanie niewolnicze innych. Żona moja musi jeździć konno i nie wolno jej zajmować się robótkami, bo to dowodzi tępego umysłu. Grać musi jak wirtuoz, albo jej grać zabraniam. Żona moja za przykładem dzikich ludów iść nie może i nie będzie nosiła nauszników, kolczyków, świecidełek” . Jak widać, pan baron jest nielada despotą. Czy nie za wielkie wymagania stawia młodziutkiej dziewczynce ten starzec, jedną nogą stojący nad grobem? Posłuchajmy, co mówi pan małżonek o sobie. „Żona moja będzie w domu moim nieograniczoną panią, ponieważ znajdywać będę przyjemność w dostosowywaniu się do jej mądrych zarządzeń. Małżonka moja musi mi towarzyszyć na każdym kroku, gdyż wstydem jest dla męża jeździć bez własnej kobiety, a kobiecie samej zostawać w domu, gdy mąż jedzie w świat. W dniu ślubu otrzyma żona moja 50.000 fr, z któremi niech robi co chce, byle ich nie dała kochankowi. Używanie radości życia jest moją zasadą. Będę zawsze w dobrym humorze i chcę, aby taka była moja żona i czas zleci nam mile. Jeśli zatem istnieje piękna dziewczyna, która ze mną, starym człowiekiem związać zechce swe życie - niech napisze do mnie, a ja pośpieszę ją poznać. A sam pozwolę się obejrzeć, dając słowo, że nazwisko jej zdradzone nie będzie”. - Czy nie ponętne ogłoszenie? Ile w niem wdzięku. Jakie inne jest ono od tych ogłoszeń dzisiejszych, gdzie ktoś „wżenić się chce w skład z porcelaną” lub „dobrze prosperujący interes”. No ale, aby znów tak zachęcająco nie wyglądało ogłoszenie barona zdradzimy teraz dopiero jeszcze jedno zdanie: „Żonie mej tańczyć nie wolno, bo nie wypada, aby mądra kobieta kręciła się tak jak sroka, jak jej kto zagra”. Chyba po przeczytaniu tego zdania żadna z dzisiejszych panien nie zgodzi się na obietnice barona, zresztą to ryzyko jest mało aktualne, gdyż anons barona ukazał się w gazetach paryskich roku 1838 i nikt się nie łudzi, że do dziś baron nie żyje. A szkoda, mógłby zobaczyć jak w kilku słowach drukowanych petitem prozaicznie i brutalnie szukają się ludzie. Tak bardzo inaczej od tej pięknej formy, w jakiej on pisze.
pisownia oryginalna.
_________________ Bożena
|