Można tylko podziękować księżom w Sadku, że pozostawili dużo dokumentacji ku wiedzy przyszłym pokoleniom. W tym dokumencie nie ma nawet wzmianki o rozgrzeszeniu sierot. Bardziej narażeni byli ich rodzice , szczególnie kiedy dopuszczali się cudzołóstwa, ale nie byli znani więc rozgrzeszać nie było kogo.. Sprawa stara jak świat. Mnie bardziej zainteresował punkt 8. Fałszowanie monety, wagi i miary, dzięki którym chłopom płacono fałszywkami, ale ten temat poruszany był w oddzielnym wątku. Myślę, że w tym punkcie także nie było kogo rozgrzeszać. Co do anatemy to znana jest od Bolesława Chrobrego, ale przeciwko niej jako pierwsi w Polsce wystąpili już w XV w wielkopolscy kmiecie. Oni także mieli swoją klątwę zwaną „ pogróżką” We wsi przeznaczonej na ukaranie [ gdzie ukrzywdzono kmieci] umieszczano tajemnie głownię , miotłę, dwa miecze i krzyż lub robiono załom w zbożu. Była to wieś przeznaczona na ukaranie „ krzesiwem i hubką' i jak widać z punktu 14 kmiecie nie obawiali się żadnej anatemy, ale „ pogróżki' panicznie bali się szlachcice i duchowieństwo. Prawdopodobnie żaden kmieć się do ojca św. nie zgłosił o rozgrzeszenie. Co zaś się tyczy interdyktu [ klątwa zbiorowa] czyli pozbawianie wszelkich usług kościelnych to znam przypadek kiedy na 20 lat zamknięto kościół i jakoś wszyscy przeżyli. Bardzo nierozsądne było nakładanie anatemy na wieś rycerską zaprawianą w bojach, a takie przypadki się zdarzały.
Adopcje dotyczą zarania dziejów. Ktoś rodził nieślubne, czy ślubne niechciane dzieci i nie wiedział co z nimi zrobić, a mieszkańcy tej parafii je wychowywali kosztem swojego życia. Wykarmili, dali dach nad głową i starali się im dać trochę z utraconej miłości. Taki duży rodzinny dom dziecka, a nie przytułek. Nadawano im określone nazwiska zazwyczaj wpisywane z błędem lub lekko zmienione, lub wcale - wpisywano w akta chrztu inne , ślubu inne, a w akta zgonu już nie wpisywano bo nie znano ich rodowego nazwiska i chociaż według metryk byli rodziną nie łączyły ich żadne węzy krwi. Także i tutaj poprzez wieki dochodziło do różnej formy zapisu adopcji, ale był to zawsze błąd tzw. naznaczenie. Adoptowano dzieci małe, jak i dzieci starsze z domów szlacheckich, które po zmianie stanu cywilnego rodziców lub ich śmierci zostały usunięte z domu. W takich przypadkach wpisano zgon takiego dziecka żeby nie było wątpliwości co do spadków i przekazywano do adopcji. Także w tym przypadku nikt im nie odmówił nowego nazwiska. Co rodzina szlachecka to inne powody takiej, a nie innej decyzji. Jak to w adopcji -ukrywano rodziców naturalnych jak i adopcyjnych. To zrozumiała rzecz. Dzisiaj są papiery wtedy ich nie było. Mieszkańcy uratowali w ten sposób wiele istnień ludzkich sami będąc sierotami rozwiązując bardzo istotny i ważny problem dla ogółu społeczeństwa . Ich rozgrzeszać nie ma z czego, ani się za co wstydzić. Zasługują na pamięć i godne równe traktowanie. Bo dziecko zrodzone ze szlachcica, szlacheckim zostanie tylko bez prawa do spadku. Również mamy przypuszczenie iż adoptowano bastardów, szczególnie z okresu panowania Wazów. Do pełnego rozpoznania rodów potrzebne są jednak badania genetyczne z powodu zafałszowania nazwisk. Im badań więcej tym większa skala porównań.
Pozdrawiam, Mirosława Giera Ps. Dodam dzieci trafiły do różnych rodzin [ także szlacheckich] i wielu miejscowości Wielkopolski jak również były adoptowane do rodzin miejscowych. W XIX w już czyniono adnotacje odnośnie miejscowości :Baszków, Brodnica, Czempiń, Czerwona Wieś, Dubin, Goniembice, Gostyń, Jeziersko, Jeżewo, Krobia, Krzywiń, Łaszczyn, Niepart, Obrzycko, Osieczna, Ostrów Wlkp. Pawłowice, Poniec, Poznań, Rydzyna, Siedlec, Skoraszewice, Świerczyna, Bojanowo, Garzyn, Święciochowa, Wilczyn, Wronczyn, Żytowiecko.
|