Jak odnalazłam miejsce spoczynku mojego dziadka.
Moja mama nie znała swojego ojca. Poszedł na wojnę, gdy miała 2 lata. Walczył m.in. nad Bzurą. Tam dostał się do niewoli niemieckiej. Przez cały okres wojny rodzina nie znała jego losów. Wojna się skończyła. Ojciec mojej mamy, a mój dziadek nie wrócił. Moja babcia dowiedziała się od jego kompanów wojennych, że nie żyje. I tyle. Mama wspomina, jak jako małe dziecko wypatrywała pośród wracających do domów swojego ojca. I ten moment, gdy dowiedziała się, że nie wróci… i te łzy… tę rozpacz. Całymi latami widziałam smutek mojej mamy i dręczące ją pytania, czy jej ojciec, który podobno kochał ją nad życie, miał w ogóle jakiś grób. Później na grobie swojej matki zapalała symboliczny znicz za duszę swojego ojca. A ja dojrzewałam do poszukiwań. Pomyślałam, że w dobie dzisiejszego Internetu wszystko jest możliwe. Był rok 2008. Zaczęłam pisać do Niemiec, szukać. Po dosłownie trzech dniach dostałam odpowiedź na jeden z moich licznych maili. Odpisał cudowny człowiek – Pan Henryk Nazarczuk z Niemiec, z informacją, że mój dziadek został pochowany w Bawarii na cmentarzu w Wildflecken. Trzy dni później razem z bratem zabraliśmy naszą mamę na miejsce spoczynku jej ojca. Nie opiszę, jakich doznań doświadczyliśmy. I ile to znaczyło dla mojej mamy) Stanęła na ziemi, gdzie spoczywały prochy jej ojca. To był bardzo ważny dzień w życiu nas wszystkich. Na stronie, której założycielem jest właśnie Pan Henryk Nazarczuk, ten moment naszego życia został opisany i udokumentowany fotografiami.
To wydarzenie stało się dla mnie impulsem do rozpoczęcia poszukiwań genealogicznych. Na dzień dzisiejszy mam ogromną udokumentowaną wiedzę o swoich przodkach do wielu, wielu … pokoleń wstecz.
Strona, której adres podaję być może jest już tutaj na forum. Niemniej jednak, może ktoś zaglądając w ten post znajdzie swoich bliskich.
http://www.polskienekropolie.de/doku.php?id=pl:wildflecken#prettyPhoto