Ernst Theodor Amadeus Hoffmann (1776-1822)
https://tp.com.pl/artykul/teatr-i-wiersze/693493Tygodnik Płocki 13/12/2006 12:14
"
Mały, przygarbiony, z krzywymi nogami. Do dwóch metrykalnych imion dodał sobie trzecie – Amadeus, jak Mozart. Admirował kobiety, szczególnie młode i piękne, a one rewanżowały mu się uwielbieniem dla jego talentu. Odbrązowiony portret pisarza E.T.A. Hoffmana, obejrzeliśmy dzięki wizycie w Płocku teatru z Bambergu. Teatr nosi dziś imię niemieckiego romantyka, nic więc dziwnego, że jego dyrektor napisał sztukę o swoim patronie. Spektakl jest monodramem, a główną bohaterką autor uczynił pozostającą przez całe życie w cieniu męża, Teklę Mariannę Michalinę Rorer-Trzcińską, zwaną Misią. Hoffmann widziany jej oczami, jawi się jako nadwrażliwy egocentryk, który nie potrafi utrzymać rodziny. Misia czyni go też odpowiedzialnym za śmierć ich jedynej córki, za kłopoty małżeńskie, pijaństwo. Wielokrotnie wyrzuca mu też fakt, że był syfilitykiem. Ale cała opowieść o Hoffmannie rozgrywa się już po jego śmierci. Wdowa przeżyła go o trzydzieści siedem lat, mieszkała we Wrocławiu, później w Cieplicach i właśnie moment porządkowania rzeczy przed przeprowadzką uczynił autor punktem wyjścia swojej sztuki. Misia czyta listy, ogląda fotografie, przypominając sceny z ich wspólnego życia. Motywem przewodnim monodramu jest kwestia „poncz, Misia, poncz” i miedziany kociołek, w którym ów napój był przygotowywany przez lata, każdego dnia. Składał się z koniaku, araku i rumu."
...
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityk ... uleId=5311Autor: Joanna Brych
18 grudnia 2016
"Dziadek do orzechów", klasyczna baśń w wersji baletowej i bajkowej
Książkowy "Dziadek do orzechów", świąteczny przebój wielu pokoleń, ma 200 lat. Ale znamy go jako baśń zamienioną w balet i opowiadaną wciąż na nowo przez różnych artystów.
Historia "Dziadka do orzechów" zaczęła się w okresie świąt Bożego Narodzenia. W Berlinie, 200 lat temu. Wtedy jednak, w grudniu 1816 r., Ernst Theodor Amadeus Hoffmann, prawnik z artystyczną duszą, nie mógł podejrzewać, że w przyszłości jedno z jego wielu opowiadań – "Dziadek do orzechów i Król Myszy" – stanie się najbardziej rozchwytywanym tytułem baletowym dla dzieci i dorosłych.
Urodzony 24 stycznia 1776 r. w należącym wówczas do Prus Wschodnich Królewcu, w rodzinie o tradycjach prawniczych, miał od początku wyraźne muzyczne sympatie.
Ochrzczony jako Ernst Theodor Wilhelm, pod wpływem miłości do muzyki Mozarta sam sobie nadał w wieku 28 lat imię Amadeus.Rodzice żyli w separacji, a Ernst wychowywany był w duchu mieszczańskich wartości przez dwie niezamężne ciotki oraz pedantycznego wuja Ottona Wilhelma. W 1782 r. został wysłany do szkoły, której rektorem był Polak – Stefan Wannowski. Ernst uważany był za cudowne dziecko. Pobierał lekcje malarstwa oraz rysunku i uczył się gry na fortepianie. Z zapałem też korzystał z dobrze zaopatrzonej domowej biblioteczki wuja Ottona. Na uniwersytecie w Królewcu ukończył studia prawnicze i w dorosłym życiu, niezależnie od licznych talentów artystycznych, był sumiennym, acz konfliktowym urzędnikiem państwowym, często popadającym w tarapaty natury obyczajowej.
Już we wczesnej młodości wdał się w romans z Dorą Hatt, zamężną i 10 lat od niego starszą kobietą, której udzielał lekcji śpiewu i gry na fortepianie. W wyniku interwencji rodziny został zmuszony do opuszczenia miasta i wkrótce zaczęła się jego polska przygoda, która z czasem zaowocowała "Dziadkiem do orzechów".
Wcześniej jednak Hoffmann otrzymał posadę asesora sądowego w pruskim sądzie w Poznaniu, a co ważniejsze w noc sylwestrową 1800 r. zadebiutował jako kompozytor – "Kantatą na uroczystość nowego stulecia", wykonaną dla członków niemieckiego Towarzystwa Resursy.
Marzenie o ŁazienkachW Poznaniu jednak długo nie zagrzał miejsca. Na jednym z balów karnawałowych rozpowszechniano "anonimowe" karykatury ośmieszające pruskich dygnitarzy wojskowych z komendantem wojsk pruskich Fryderykiem Wilhelmem von Zastrowem na czele. Jedna z nich przedstawiała generała jako dobosza, z przywiązanym do brzucha dzbankiem z herbatą, inna – jego żonę jako fordanserkę wystawioną na widok znudzonej publiczności. Szybko wydało się, kto był autorem tych żartów, i Hoffmann został za karę przeniesiony do Płocka.
Przed wyjazdem zdążył jeszcze zerwać zaręczyny z kuzynką – Wilhelminą Doerffer – i ożenić się z Polką, córką pisarza magistrackiego, panną Marią Teklą Michaliną Rorer-Trzcińską. Zamieszkali w jedynym wówczas w Płocku hotelu – Berlińskim.Pracę urzędniczą w prowincjonalnym mieście traktował Hoffmann jako zło konieczne. Ze swoich udręk zwierzył się Teodorowi Hipplowi, przyjacielowi od czasów szkolnych: "Musiałbym tu zdesperować... gdyby nie bardzo kochana żoneczka, co mi osładza wszystkie te gorycze, jakimi mnie nie przestają napawać. Ona jedna zasila mojego ducha, że nie tylko zdołam dźwigać cetnarowe brzemię mojej teraźniejszej doli, ale mi sił i na przyszłość wystarczy" (St. Kostanecki "Notatki płockie").
I rzeczywiście, Mischa – bo tak się Ernst pieszczotliwie zwracał do żony – "raczej wielka, aniżeli mała, i smukła w doskonałej harmonii członków ciała" (St. Bernatt: "Towarzyszka życia E.T.A. Hoffmanna była Polką") znosiła ekscentryczne wybryki, wieczne rozdrażnienie, romanse, alkoholizm i kłopoty finansowe męża aż do jego śmierci w 1822 r. To dzięki jej wyrozumiałości Hoffmann wielokrotnie przezwyciężał depresję i spełniał się jako artysta: malował, rysował karykatury, komponował, śpiewał (podobno głębokim, ładnym tenorem) i dyrygował.
Wiosną 1804 r. udało mu się przeprowadzić do Warszawy. Powołany na stanowisko radcy rządowego Królewskiej Południowej Pruskiej Regencji, zamieszkał z Mischą i jej siostrzenicą Matyldą Gottwald w kamienicy "Pod Samsonem" przy ul. Freta 5, a potem w Kamienicy Roeslera na Krakowskim Przedmieściu. Warszawa była oczywiście miłą odmianą, ale Hoffmann nie byłby sobą, gdyby nie napisał: "Pstrokaty to świat! Za hałaśliwie, za dziwacznie, za obco – wszystko pomieszane. Gdzie znaleźć czas na pisanie, rysowanie, komponowanie! Król powinien by przydzielić mi Łazienki, tam warto by żyć!" (T. Syga i S. Szenic, "Maria Szymanowska i jej czasy").
Z Warszawy do BerlinaW pracy ponoć często ponosiła go fantazja i brzegi akt zamalowywał rysunkami, ale swoich urzędniczych obowiązków nie zaniedbywał. Podobnie jak swej największej życiowej pasji – muzyki. Założył Towarzystwo Muzyczne "Harmonia", które zyskało wielką popularność wśród publiczności, m.in. dzięki wprowadzeniu do stałego repertuaru pierwszych symfonii Beethovena, i coraz intensywniej komponował.
Być może nigdy by nie opuścił Warszawy, ale zmusiła go do tego sytuacja polityczna. Wkroczenie Napoleona do miasta nie wróżyło dobrze byłemu urzędnikowi pruskiemu.
Po kilku jeszcze perypetiach życiowych – m.in. kolejnym owianym skandalem romansie, tym razem z dużo od niego młodszą uczennicą Julią Mark, pobycie w bawarskim Bambergu i Dreźnie, w 1814 r. – zamieszkał w Berlinie i wkrótce odniósł pierwszy znaczący sukces artystyczny. 3 sierpnia 1816 r. w berlińskim Schauspielhaus odbyła się premiera czarodziejskiej opery "Ondyna", muzycznego dzieła jego życia. A kilka miesięcy później, tuż przed Bożym Narodzeniem, ukazał się drukiem najpopularniejszy dzisiaj utwór Hoffmanna – baśń fantastyczna "Dziadek do orzechów i Król Myszy". (...)
Spełnione marzenieW "Złotym garnku"
Hoffmann (zmarł w 1822 r. w wieku 46 lat) (...)
Fragment "Dziadka do orzechów i Króla Myszy" E.T.A. Hoffmanna w przekładzie Izabelli Korsak.
Polityka 52/53.2016 (3091) z dnia 18.12.2016; Kultura; s. 120
Oryginalny tytuł tekstu: ""Dziadek" i jego ojcowie"
...
http://fundacjakochaniapoznania.pl/e-e-t-a-hoffmann/E jak E.T.A. Hoffmann
Opublikowany w Poznański alfabet literacki Tagi e.t.a.,hoffmann,poznański alfabet literacki
Pierwsza część „Poznańskiego Alfabetu Literackiego” opowiadała o największym polskim romantyku, Adamie Mickiewiczu, który pojawił się nad Wartą w 1830 roku i kompletnie stracił głowę dla pięknej Wielkopolanki – Konstancji Łubieńskiej. Zaś trzydzieści lat wcześniej, wiosną 1800 roku, przybył do Poznania najwybitniejszy chyba niemiecki romantyk –
Ernst Theodor Amadeus Hoffmann, który spędził tu prawie dwa lata jako pruski urzędnik i zakochał się w pięknej poznaniance, Michalinie Trzcińskiej, którą zresztą poślubił. (...)
W trakcie wielkiej reduty ostatkowej w 1802 oku, trwającej od niedzieli 28 lutego i do północy we wtorek 2 marca, rozkolportowano wśród uczestników narysowane przez niego karykatury, w których wykpiwał przywary przedstawicieli poznańskiego establishmentu. Skargi dotkniętych tym prominentów szybko dotarły do Berlina i już 27 marca 1802 roku poznański asesor rządowy E.T.A. Hoffmann awansowany został na radcę stanu w… Płocku. (...)
Hoffmann powrócił jednak jeszcze na krótko do Poznania, bo tutaj poznał najważniejszą kobietę swego życia. Była nią córka polskiego rajcy miejskiego, przez Hoffmanna określanego mianem prezydenta – Maria Tekla Michalina Trzcińska (posługiwała się zniemczoną formą nazwiska Rohrer). Spotykał się z nią już podczas wieczorów organizowanych w mieszkaniu Schwartza czy Gottwalda, którego żoną była zresztą starsza siostra Marii. Jego przyjaciel Schwartz tak pisze o ówczesnych pragnieniach i emocjach Hoffmanna:
Był podówczas zakochany w swej późniejszej żonie, polskiej piękności Michalinie R., chętnie nazwałby tę dziewczynę swoją, nie pozwalając się spętać więzami małżeńskimi […] droga do niej wiodła w końcu tylko przez kościół, jakiż trud zadał sobie Hoffmann, ażeby dotrzeć tam krętymi drogami.Ślub młodej pary odbył się w obrządku katolickim, w poznańskim kościele pod wezwaniem Bożego Ciała, a przypomina o tym dwujęzyczna, pamiątkowa tablica, odsłonięta 200 lat później, w dniu 11 kwietnia 2001 roku, w foyer poznańskiej Opery:
PAMIĘCI E.T.A. HOFFMANNA URODZONEGO 24.1.1776
W KRÓLEWCU, ZMARŁEGO 25.6.1822 W BERLINIE. JAKO
PISARZ, KOMPOZYTOR, MALARZ I PRAWNIK DZIAŁAŁ
W POZNANIU (W LATACH 1800-1802), GDZIE 26.7.1802
ROKU W KOŚCIELE KLASZTORNYM POD WEZWANIEM
BOŻEGO CIAŁA POŚLUBIŁ POLKĘ MARIĘ THEKLĘ
MICHALINĘ TRZCIŃSKĄ, Z KTÓRĄ BYŁ ZWIĄZANY AŻ
DO ŚMIERCI.Małżeństwo niemieckiego romantyka z piękną poznanianką okazało się niezwykle udane i trwało 20 lat, do śmierci Hoffmanna w 1822 roku. Dla Hoffmanna pani Michalina okazała się ogromnym wsparciem, bez którego zapewne nie poradziłby sobie z trudami codziennego życia.
Sam pisał o tym:
Musiałbym poddać się rozpaczy albo raczej już dawno zrezygnowałbym z mojej posady, gdyby bardzo kochana, kochana kobieta nie osłodziła mi wszystkich przykrości, których dano mi tutaj aż do syta zakosztować i nie umocniła mego ducha tak, że może dźwigać brzemię teraźniejszości i jeszcze zachować siły na przyszłość.W 1805 roku, mieszkającemu już wówczas w Warszawie małżeństwu, urodziła się córka Cecylia. Rok później wojska francuskie i polskie wkroczyły do miasta, a urzędnicy pruscy zobowiązani zostali do złożenia przysięgi nowemu rządowi. Hoffmann odmówił, stracił pracę, nie posiadał środków do życia, jego córka i żona ciężko zachorowały, pospiesznie odwiózł je do Poznania, gdzie w 1807 roku dziecko umarło. Rodzina nie chciała, by Michalina wracała do swego nieodpowiedzialnego męża. Latem 1808 roku przybył on jednak do Poznania i przekonał żonę, by wyjechała wraz z nim do Bambergu. Była to ostatnia wizyta Hoffmanna w Poznaniu. Niemiecki romantyk został patronem odbywającego się od 2001 roku Polsko-Niemieckiego Festiwalu Hoffmannowskiego, podczas którego prezentowane są najbardziej atrakcyjne przedstawienia operowe i baletowe, przygotowane przez teatry z Polski i Niemiec, a ze szczególną radością organizatorzy goszczą na nich wszelkie „hoffmanniana”.
Kilkakrotnie organizowane były także Poznańskie Dni E.T.A. Hoffmanna, a wkrótce powstać ma szlak kulturowy wiodący poznańskimi śladami tego niemieckiego artysty, który przybył do Poznania, by rozpocząć swą urzędniczą karierę, a poznał kobietę, w której zakochał się na całe życie.
Paweł Cieliczko
(Tekst pierwotnie opublikowany został w Magazynie „Puls Poznania” w 1/2016 r.)
Ilustracja: Agnieszka Zaprzalska
...