Czy dużo się zmieniło?
1936.12.22. ....Wielki ruch panował we wczorajszą, ostatnią przedświąteczną niedzielę, zwaną powszechnie złotą. Zaraz po południu ruszyły do śródmieścia wielotysięczne rzesze, by obejrzeć wystawy i dokonać zakupów na gwiazdkę. Świąteczne wystawy składów nęciły przechodniów bogactwem wyłożonych artykułów. Okres zbliżającej się inwentury przyczynił się w znacznej mierze do rzucenia na rynek artykułów, które zwykle widuje się podczas wyprzedaży. Dla wielu artykułów były też inwenturowe ceny. Rzesze publiczności powiększył walnie zjazd mieszkańców bliższych i dalszych okolic Poznania, przybyłych w dzień świąteczny z rodzinami dla poczynienia zakupów. Wśród olbrzymich tłumów zwracali uwagę liczni handlarze uliczni, sprzedający „zimne ognie”, zabawki i różne drobiazgi na choinkę. W wielu składach kupcy i ich pracownicy mieli pracowity dzień. Jakkolwiek dużo kupowano na asygnaty, obrót był znaczny. Kupowano szczególnie dużo galanterji; dużym pokupem cieszyły się swetry, bielizna, odzież dziecięca, obuwie, artykuły skórzane, książki, a nawet przedmioty jubilerskie. Największy popyt był jednak w składach słodyczy i owoców. Spodziewana zima skłaniała do nabywania podarków praktycznych; „szły” też artykuły sportowe, jak łyżwy i narty. Wśród publiczności zwracano uwagę na przestrzeganie hasła „swój do swego”. Na kilku składach żydowskich przy ul. Wrocławskiej, gdzie jest dużo Żydów handlujących konfekcją, naklejono napis „Żyd”. W żydowskim domu towarowym na Starym Rynku rzucił ktoś cuchnący płyn, który trochę odstraszył miłośników żydowskiej tandety. Na Wronieckiej i Kramarskiej przestrzegano publiczność przed kupowaniem u Żydów.....
fragment z opracowania "Dzień po dniu w międzywojennym Poznaniu."
_________________ Bożena
|