Poznań, 4.03.2007 roku
Jak już wcześniej pisałam, w dniu wczorajszym, tj. 3.03.2007 roku w Warszawie odbyła się impreza urodzinowa GenPolu.
Pochmurnym marcowym lecz ciepłym przedpołudniem dotarłam wraz z naszym ojcem założycielem
(tzn. Wojtkiem) na miejsce przeznaczenia, jakim było Muzeum Kolekcji im. Jana Pawła II mieszczące się przy Placu Bankowym 1. Muzeum to znajduje się w pięknym zabytkowym gmachu dawnego Banku Polskiego, który był zbudowany w latach 1825 - 1828 wg projektu wybitnego architekta Antonio Corazziego. Liczy ok. 450 obrazów malarstwa europejskiego od czasów renesansu do impresjonizmu, zgromadzonych przez Janinę i Zbigniewa Porczyńskich, którzy w 1986 roku przekazali Kościołowi i Narodowi gromadzoną od kilkunastu lat bogatą kolekcję sztuki zachodnioeuropejskiej. Spotkanie urodzinowe miało więc piękną oprawę.
Program spotkania, ustalony przez Tomka Nitscha przedstawiał się następująco:
12:00 – 12:30 – „dzień dobry”
12:30 – 13:30 – GenPol wczoraj, dziś i w przyszłości
13:30 – 15:00 – rozmowy kuluarowe.
Na spotkanie dotarliśmy z Wojtkiem ok. 11.30. W drzwiach prowadzących do Muzeum spotkaliśmy Andrzeja Kuzińskiego (AndrzejQ) wraz z Małgosią Blewąską (Margolcią), którzy wyściskali nas niezwykle serdecznie.
W jednej z wynajętych sal powitała nas spora grupa osób mimo, że do godz. 12.00 brakowało jeszcze pół godziny. Twarze niby znajome ale jednak w rzeczywistości trochę inne, uśmiechały się do nas. Po chwili zaczęło się witanie, rozmowy, pytania.
Pod jedną ze ścian na stołach rozłożone były identyfikatory z genpolowymi nickami, imionami i nazwiskami oraz miejscem przybycia każdego uczestnika. Obok stały stoły uginające się od przeróżnego rodzaju ciast, ciasteczek, soków owocowych, wód, kawy i herbaty. Nieopodal na innym stole leżała olbrzymia kartka z życzeniami dla naszego czterolatka, na której wszyscy uczestnicy spotkania składali swoje podpisy. Co chwilę na salę wchodziły nowe osoby, słychać było kolejne powitania, śmiechy, niekończące się rozmowy i żarty. Rozpoczynanych rozmów z nadmiaru wrażeń niepodobna było skończyć, zwłaszcza, że co rusz podchodziły nowe osoby, a wraz z nimi kolejne nowe, ciekawe tematy, prośby o porady, wspomnienia wcześniejszych pogawędek. W powietrzu czuć było niesamowitą radość z upragnionego wreszcie spotkania.
Na marginesie dodam, że WTG reprezentowane było przez: Wojtka, Darka, Maćka, Jankę (która przyjechała wraz z siostrą) oraz przez piszącą to sprawozdanie. Niestety Ewa, z powodu wybierającej zawsze zły moment choroby, być z nami nie mogła. Nadrobimy to z pewnością na nastepnym spotkaniu!
Parę minut po godz. 12.00 został wniesiony triumfalnie tort ze świeczką symbolizującą urodziny GenPolu czyli 4, która została zdmuchnięta przez Tomka. Po odśpiewaniu gromkiego „100 lat” i wygłoszeniu podziękowań, Tomek zaprosił nas na krótką prelekcję do drugiej sali mieszczącej się w Rotundzie.
Stały tam rzędem postawiane krzesła, na ścianach wisiały przepiękne XVII i XVIII-wieczne obrazy, przygotowana była również mównica oraz mapa Polski. Kiedy wszyscy dotarliśmy na miejsca, głos zabrał Tomek, który podziękował wszystkim zebranym za przybycie. Opowiedział w kilku słowach historię powstania GenPolu, przedstawił statystyki mówiące m.in. kto zarejestrowany był pierwszy na portalu, a kto zarejestrował się najpóźniej, ile jest użytkowników etc. Ponadto, Tomek poruszył również kwestie dotyczące przyszłości GenPolu.
Jednym z pomysłów jest coroczna organizacja takich spotkań, na którą wszyscy bez wyjątku skwapliwie przystali. Inną z propozycji jest coroczne wyróżnienie tytułem „Genealoga Roku” najaktywniejszego na polu genealogii członka GP. W tym roku, jako pierwszy odebrał je wraz z dyplomem i gratulacjami Jacek Młochowski – prezes Polskiego Towarzystwa Genealogicznego.
Jako drugi, po Tomku Nitschu głos zabrał prezes Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego – Wojtek Jędraszewski, który wręczył – niczego niespodziewającemu się – Tomkowi piękny dyplom przyznający honorowe członkostwo w WTG wraz z legitymacją o zaszczytnym numerze 001. (Pisząca te słowa, chyba tylko ze względu na niewielką posturę otrzymała legitymację z niemniej zaszczytnym, przeznaczonym do zadań specjalnych, słynnym numerem 007
). Kolejną osobą zabierającą głos był Jacek Cieczkiewicz, który wszystkim przekazał serdeczne uściski i pozdrowienia od Małgosi Nowaczyk, nie mogącej niestety wziąć udziału w spotkaniu.
Na końcu zostaliśmy poproszeni o zaznaczenie na mapie Polski interesujących nas ze względu na poszukiwania genealogiczne obszarów. Jak ktoś słusznie zauważył na forum GP – wyszła z tego mapa Polski ale sprzed 1939 roku
Następnie cała ta malownicza grupa zapaleńców genealogicznych ustawiła się do pamiątkowego zdjęcia. Ze względu na ilość robiących je, istnieje obawa, że każdy z nas może patrzeć na innego fotografa
Po tych wszystkich technicznych i organizacyjnych sprawach, powróciliśmy całą grupą do pierwszej sali na tzw. kuluarowe rozmowy. Część z nas kosztowała wypieków innych, którzy prócz pasji genealogicznej zaprezentowali wysoki kunszt piekarski, część wychodziła na świeże powietrze w celu „złapania oddechu” i spowolnienia akcji serca wywołanej zbyt silnymi wrażeniami, jeszcze inni robili zdjęcia, rozmowy trwały, podobnie jak wymienianie się adresami, telefonami etc.
Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy. Trzy godziny minęły niewiadomo kiedy, więc po uprzątnięciu sal muzealnych, wcale niemała grupa (ok. 25 osób) postanowiła jeszcze nie rozstawać się i pójść obok do restauracji „U Fiszera” na herbatkę i dokończenie ledwie rozpoczętych rozmów. Po zjedzeniu niezrównanych placków ziemniaczanych (jedni jedli je ze szpinakiem, inni po bawarsku z cebulką i boczkiem), wypiciu herbatki, zrobieniu ostatnich zdjęć, przyszedł niestety moment na pożegnania i powrót do domów.
Wyściskani przez wszystkich, syci wrażeń, zmęczeni ale i bardzo szczęśliwi wyruszyliśmy z Wojtkiem w drogę powrotną, obiecując sobie i innym rychło kolejne takie spotkanie.
Może uda się wcześniej niż za rok
Genealogia to jednak fajna rzecz!
Z pozdrowieniami,
Asia